Co hula na Hulokach
Na rondzie Niemieckim w Żorach pojawiła się przedziwna podświetlana instalacja artystyczna. To jednak naprawdę nie jest Smok Wawelski, ale dzieło sztuki, które wystawiono w rejonie ulicy Huloki na cześć zaprzyjaźnionego miasta w Nadrenii Północnej-Westfalii. Instalację odsłonięto z pompą. Oczom zebranych (w tym niemieckich gości) ukazał się młot kuźniczy opleciony bluszczem. Z żeliwnego korpusu wystają pręty i blaszki, które mają przypominać ptaki. Instalacja wywołuje zresztą różne skojarzenia. Całość kosztowała 60 tys. zł. Pomińmy nazwisko projektanta.
Mnóstwo kontrowersji wzbudził również obelisk, który onegdaj pojawił się na rondzie Litewskim, bo przedstawia przedchrześcijańskiego Świętowita. Niektóre media podały, że miasto promuje w ten sposób pogańskie bóstwo. Magistraccy urzędnicy tłumaczyli, że to dzieło artysty nawiązujące do litewskich klimatów, ale wątpliwości pozostały. Żory mają słabość do obelisków, pomników i tablic. W centrum znajdziemy np. jeszcze popiersie Stanisława Moniuszki. Kompozytor miał z Żorami tyle wspólnego, co nazwa ulicy, którą nadano po jego śmierci, czyli nic. Sens ma natomiast tablica upamiętniająca postać Józefa Piłsudskiego. Marszałek rzeczywiście odwiedził Żory. Tablicę wmurowano w ścianę domu przy ulicy gen. Stanisława Szeptyckiego. Dodajmy jednak na marginesie, że obaj panowie serdecznie się nie znosili.
Świat zna różne dziwne przypadki. Kiedyś Legnica zafundowała sobie na centralnym placu pomnik przyjaźni polsko-radzieckiej. Dzieło miało rozpalać braterskie uczucia wobec stacjonujących w mieście czerwonoarmistów. Tymczasem figury żołnierzy na cokole wywołują od lat jednoznaczne skojarzenia... Pomniki należy więc stawiać rozważnie. Oby w pędzie do upamiętniania kolejnych miejsc, rocznic i postaci nie zatracić zdrowego rozsądku.

Komentarze

Dodaj komentarz