Najgorszy pod tym względem był poprzedni weekend, ten z Rybnicką Jesienią Kabaretową. Rybnik żył Ryjkiem, który trwał od czwartku do niedzieli. Tego samego dnia w Jastrzębiu wystartował festiwal Zderzenia Działań Wrażliwych z teatrami i ciekawymi koncertami. Dzień później w Raciborzu ruszył trzydniowy festiwal Wiatraki, wypełniony spotkaniami z podróżnikami i również interesującymi występami muzycznymi. W piątek w klubach naszego regionu koncertowali m.in. Bajzel, The Complainer & The Complainers oraz kontrowersyjny Peja.
– Byłem w szoku! Nie wiedziałem, na co się wybrać! Jestem fanem muzyki i miałem naprawdę duży kłopot. Bo interesowały mnie i występ Afrokolektywu w Jastrzębiu, i grupy Bajzel w Raciborzu, i grupy Complainer w Rybniku. Ostatecznie zdecydowałem się na Rybnik, bo tutaj mieszkam. Szkoda, że niektórych koncertów nie przeniesiono na przykład na piątek Wszystkimi Świętymi. W tym dniu w regionie niewiele się działo – ubolewa Jarosław Janicki, 27-latek z Rybnika. Niestety, organizatorzy imprez nie widzą większego problemu.
– Kiepskie połączenia komunikacyjne i lenistwo młodych ludzi powodują, że Jastrzębie nie konkuruje z Raciborzem w kwestii imprez i odwrotnie. Jeśli mamy coś naprawdę ciekawego, to jesteśmy przyciągnąć 20-30 osób z Rybnika, ale z dalszych stron już nie bardzo – stwierdza Mariusz Cholajda, organizator jastrzębskiego festiwalu. Czy jest zadowolony z frekwencji na ostatnich Zderzeniach Działań Wrażliwych? Raczej chyba nie, bo na piątkowy koncert Afrokolektywu i nowohuckiego składu Wu-Hae sprzedano ok. 30 biletów! Trochę więcej wejściówek, bo ok. 100, rozeszło się na występ Świetlików. Może udałoby się sprzedać więcej, gdyby w tym dniu w regionie nie było konkurencyjnych imprez.
Problem w zeszłym roku próbowała rozwiązać Fundacja Elektrowni Rybnik, która organizuje m.in. Ryjka oraz Ogólnopolski Festiwal Piosenki Artystycznej. – Planowaliśmy zrobić portal z kalendarium, który służyłby i organizatorom imprez, i odbiorcom. Pomysł był bardzo prosty. Organizatorzy wpisywaliby imprezy, które przygotowują. Każdy, kto robiłby coś nowego, mógłby spojrzeć w kalendarium i dowiedzieć się, czy w tym czasie już czegoś nie ma – tłumaczy Stanisław Wójtowicz, prezes fundacji. Dzięki temu organizatorzy imprez nie mieliby tłumaczenia w stylu: nie wiedziałem, że coś się dzieje, jak bardzo często mówią teraz.
Niestety, pomysł padł. – Chcieliśmy sfinansować projekt z Funduszu Norweskiego, ale nie dostaliśmy pieniędzy, więc wycofaliśmy się z tego pomysłu. Słyszałem jednak, że ktoś chce robić coś podobnego w sporcie – mówi Stanisław Wójtowicz. Teraz fundacja nie myśli już o portalu z kalendarium. – Wcześniej wydawało mi się, że to trzeba koniecznie rozwiązać. Teraz uważam, że to chyba trochę sztuczny problem, wynikający przede wszystkim z frustracji różnych środowisk. Co ma impreza z Raciborza czy z Jastrzębia do naszego Ryjka? My mamy komplet publiczności – twierdzi Stanisław Wójtowicz.
Mariusz Cholajda, który o komplecie publiczności może na razie tylko pomarzyć, uważa jednak, że pomysł dogadania się i niewchodzenia sobie w paradę jest warty rozważenia.
Komentarze