20024201
20024201


5 lipca tego roku, w godzinach wieczornych, funkcjonariusze policji i straży miejskiej zatrzymali w centrum miasta nietrzeźwego kierowcę. W komendzie miejskiej policji niespełna 40-letni mężczyzna odmówił dmuchania w balonik, do czego ma prawo. W tej sytuacji, zgodnie z rutynową procedurą, przewieziono go do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku Orzepowicach, by tam pobrać krew do niezbędnego badania.- Pełniący dyżur lekarz Janusz B. zapytał „pacjenta”, czy chce, by mu pobrał krew. Gdy ten odpowiedział, że nie, lekarz odmówił jej pobrania. Funkcjonariusz policji przypomniał lekarzowi, że ma taki obowiązek, zapewnił też, że z obecnymi na miejscu trzema innymi funkcjonariuszami w razie potrzeby przytrzyma mężczyznę, tak by umożliwić pobranie krwi do badania na zawartość alkoholu. Lekarz nie zmienił jednak swojej decyzji - informuje prokurator Sławomir Świderek.Według rozporządzenia ministra zdrowia i opieki społecznej z 1983 roku, określającego zasady pobierania krwi w takich przypadkach, lekarz może odmówić pobrania krwi tylko wtedy, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że spowoduje to zagrożenie zdrowia lub życia. Zdaniem prokuratora Świderka zebrane materiały procesowe, m.in. zeznania funkcjonariuszy oraz pracownika szpitala, w żadnym wypadku nie wskazują na takie dramatyczne okoliczności. - Czterech funkcjonariuszy nie miałoby prawdopodobnie większych kłopotów z przytrzymaniem mężczyzny i ułatwieniem lekarzowi pobrania próbki krwi - dodaje prokurator. Innego zdania jest sam lekarz.- Nie czuję się winny. Od razu stwierdziłem, że mężczyzna jest pijany. Był agresywny i wyraźnie pobudzony. Próba pobrania krwi mogłaby się skończyć ostrą psychozą lub atakiem padaczki, a w konsekwencji zranieniem nie tylko jego samego, ale i funkcjonariuszy. Z tych względów nie chciałem skorzystać ze środków przymusu bezpośredniego, których mogli użyć policjanci i strażnicy miejscy.By pobrać krew, trzeba strzykawką wkłuć się w żyłę przedramienia, co nie jest łatwe, gdy osoba stawia opór. Wszystko zależy od warunków anatomicznych, ale czasem, nawet gdy pacjent współpracuje z lekarzem, pobranie krwi jest poważnym problemem. Postąpiłem zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 1983 roku. Stwierdza ono wyraźnie, że w przypadku zagrożenia zdrowia i życia lekarz może odmówić pobrania krwi. W takiej sytuacji sąd, rozstrzygając kwestię winy kierowcy, powinien się oprzeć na zeznaniach moich i policjantów - mówi internista, który czwarty rok pracuje w rybnickim szpitalu.Prokuratura wciąż nadzoruje postępowanie przeciw nietrzeźwemu kierowcy, prowadzone przez Komendę Miejską Policji w Rybniku.- Bez podstawowego dowodu winy nie jesteśmy w stanie skierować przeciw kierowcy aktu oskarżenia. Przy użyciu innych metod procesowych, m.in. zeznań świadków, próbujemy co prawda ustalić, jaka była faktyczna zawartość alkoholu w jego organizmie, ale zabiera to dużo więcej czasu. Zwykle takie sprawy zamykamy w ciągu miesiąca, a ta ciągnie się już trzy - komentuje prokurator Sławomir Świderek.W akcie oskarżenia lekarzowi zostanie przedstawiony zarzut utrudniania postępowania, za co grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.Niektórzy lekarze patrzą na całą sprawę w znacznie szerszym kontekście.- Kolega postąpił zgodnie z kodeksem etyki lekarskiej. Pobranie krwi jest zabiegiem medycznym, a na takowy musi wyrazić zgodę pacjent, podobnie jak ma to miejsce np. w przypadku zabiegu chirurgicznego. Co innego, gdybyśmy mieli do czynienia z osobą ubezwłasnowolnioną bądź skazaną prawomocnym wyrokiem. Dziś pacjenci są świadomi swoich praw i ich złamanie może mieć dla lekarza przykre konsekwencje - powiedział nam doktor Krzysztof Potera, przewodniczący organizacji terenowej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.Po lipcowym zdarzeniu dyrekcja szpitala w Rybniku Orzepowicach wydała zarządzenie będące komentarzem do aktów prawnych regulujących kwestię pobierania w szpitalu krwi od nietrzeźwych kierowców.- Na żądanie funkcjonariuszy policji lekarz powinien pobrać krew, nawet wbrew woli kierowcy. Sprawa wydaje się oczywista: kierowaliśmy się zasadą mniejszego zła - mówi Tomasz Zejer, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3.O winie kierowcy i lekarza zdecyduje sąd. Kierowcy za jazdę zygzakiem grożą dwa lata pozbawienia wolności, lekarzowi za odmowę pobrania krwi, co zakwalifikowano jako utrudnianie śledztwa, nawet pięć. Wobec tego ostatniego prokuratura zastosowała środek zapobiegawczy w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 10 tys. zł, ale na tę decyzję lekarz wniósł zażalenie do Sądu Rejonowego w Rybniku; ten rozpatrzy ją 17 października.W świetle obowiązujących przepisów podstawą skierowania aktu oskarżenia w podobnych sprawach jest określenie zawartości alkoholu w organizmie.Najlepiej byłoby, gdyby lekarzom przyszła z pomocą współczesna technika i tradycyjną strzykawkę z igłą mogli zastąpić bardziej bezpiecznym dla pacjenta i siebie sprzętem.

Komentarze

Dodaj komentarz