Sporna działka przy ul. Podmiejskiej. Kable na ziemi to, jak twierdzą Sobczykowie, jeszcze nic. Chodzi o to, co znajduje się pod ziemią / Dominik Gajda
Sporna działka przy ul. Podmiejskiej. Kable na ziemi to, jak twierdzą Sobczykowie, jeszcze nic. Chodzi o to, co znajduje się pod ziemią / Dominik Gajda
W 2003 roku Elektrownia Rybnik sprzedała firmie Yano nieruchomość wraz z budynkiem, a trzy lata później sąsiedni teren zielony. Co do tego obie strony są zgodne. Potem zaczynają się rozbieżności. Elektrownia twierdzi, że nabywcy doskonale wiedzieli, że na drugiej działce jest podziemne uzbrojenie. Z tego też powodu, według elektrowni, cena gruntu była niższa, a na mapie, dołączonej do aktu notarialnego, zaznaczono pokrywy studzienek. Katarzyna Szarek-Sobczyk i Janusz Sobczyk, którzy kupili działkę, twierdzą, że wiedzieli tylko o istnieniu kabli naziemnych. O pozostałych nie mieli zielonego pojęcia, bo były ukryte pod ziemią.
– Nie powiadomiono nas o ich istnieniu, nie zaznaczono ich także na mapach geodezyjnych! Uaktualniono je dopiero później, kiedy chcieliśmy rozpocząć inwestycję. Przy okazji ujawniliśmy wady terenu! – podkreślają Sobczykowie. Elektrownia twierdzi, że nabywcy nie chcieli niczego budować na tych działkach. – To nieprawda! Rzeczywiście kupiliśmy zielony teren głównie po to, żeby nie mieć sąsiedztwa. Ale później chcieliśmy rozbudować zakład. Zwłaszcza że pozyskaliśmy nowych kontrahentów w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieliśmy sprzedawać meble. Potem musieliśmy zrezygnować z tych planów – mówią przedsiębiorcy.
Elektrownia twierdzi, że podjęła próbę polubownego rozwiązania sporu, jednak wstrzymała rozmowy z powodu zniszczenia jej sieci teletechnicznej przez obecnego właściciela terenu. Z dokumentów wynika, że w lipcu tego roku złożyła propozycję odkupienia spornej działki. Przedsiębiorcy odpowiedzieli, że są gotowi sprzedać wszystkie nieruchomości (razem z zakładem) za 7,6 mln złotych. – Cenę ustalono w oparciu o wycenę z 2007 roku oraz koszty związane z budową nowego zakładu i innymi wydatkami związanymi ze zmianą lokalizacji – wyjaśniają Sobczykowie. Elektrownia odpowiedziała, że oferta „daleko odbiega od cen rynkowych”.
– Niestety, do dziś nie mamy kontroferty – podkreślają przedsiębiorcy, którzy ponadto oskarżają o bezczynność nadzór budowlany. 11 sierpnia ubiegłego roku Janusz Sobczyk zgłosił samowolę w postaci kabli położonych na ziemi byle jak oraz zwisających z drzew. Napisał, że znajdują się one tuż obok jego działki (kupionej od elektrowni) i mogą stwarzać zagrożenie, ale do dziś nie doczekał się wizji lokalnej. Nadzór wyjaśnił, że z powodu nawału pracy wyznaczono ją na 7 stycznia 2010 roku. To, nawiasem mówiąc, już drugi termin. Marian Gasz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla Rybnika, stwierdził, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem i nie ma mowy o żadnej bezczynności.
Tymczasem Beata Brzezina, pośrednik w obrocie nieruchomościami z Rybnika, potwierdza, że podziemne uzbrojenie to duży problem. W latach 70. czy 80. duże firmy, np. elektrownia czy gazownia, budowały sobie pod ziemią, nie zawsze swoją, różne rzeczy, czasem nawet bez wiedzy i zgody właścicieli owego terenu! – Często piękna, szeroka działka kryje niespodzianki, które mogą uniemożliwić zabudowę. Z tego powodu nie doszło zresztą do kilku transakcji. Niedawno natrafiliśmy np. na nieczynną kanalizację sanitarną, do której nikt nie chce się przyznać! Podziemna infrastruktura może znacznie obniżyć wartość każdego kawałka gruntu – mówi Beata Brzezina.

Komentarze

Dodaj komentarz