Myśliwi podkreślają, że na nieużytkach i w zagajnikach samosiejek poluje się znacznie trudniej niż w lesie / Wacław Troszka
Myśliwi podkreślają, że na nieużytkach i w zagajnikach samosiejek poluje się znacznie trudniej niż w lesie / Wacław Troszka
W niedzielę myśliwi z koła Pod Bukiem uczestniczyli w kolejnym interwencyjnym polowaniu na dziki. Mieli nadzieję, że ustrzelą ich kilka (zwłaszcza że chwycił lekki mróz, który zawsze sprzyja łowczym), ale nie trafili ani jednego.
Bilans to zatem pięć dzików ustrzelonych w czasie poprzednich polowań, które zorganizowano celem ograniczenia populacji dzików, żyjących już nie w lesie, ale na nieużytkach obok domostw. To one podchodzą coraz bliżej pod zagrody i wyrządzają największe szkody oraz stwarzają zagrożenie, na co skarżą się głównie mieszkańcy peryferyjnych dzielnic. Dziki rozzuchwaliły się na tyle, że grasowały już w centrum miasta. – Ludzie sami jednak wyrzucają za płoty resztki jedzenia, a potem dziwią się, że przychodzą tam zwierzęta. One też są wygodne, bo po co mają szukać pożywienia w lesie, skoro tu mają je pod nosem – mówią myśliwi.
Jak dodają, nieużytki na pograniczu m.in. Wielopola i Rybnickiej Kuźni to prawdziwy las samosiejek. – Jak ktoś nie zrobi z tym porządku, za dwa, trzy lata nikt tu już nie wejdzie, bo nie przedrze się przez ten gąszcz, a dziki będą miały jeszcze większy spokój – komentowali myśliwi. Terminy następnych dodatkowych polowań na dziki wyznaczono na 19 i 24 grudnia, czyli w Wigilię.

Komentarze

Dodaj komentarz