Mamy podgląd na wszystkie pokoje dla pacjentów – mówi Artur Forfecki, który obsługuje monitoring w tyskiej placówce / Wacław Troszka
Mamy podgląd na wszystkie pokoje dla pacjentów – mówi Artur Forfecki, który obsługuje monitoring w tyskiej placówce / Wacław Troszka
Policjanci i lekarze pogotowia od lat narzekali na brak izby wytrzeźwień, bo skutkowało to koniecznością odwożenia osób pijanych albo do izby zatrzymań w komendzie, albo do szpitala. Wiosną tego roku prezydent zaproponował radnym podpisanie umowy z jedną z działających w pobliżu izb wytrzeźwień. Najlepszą ofertę przedstawiły Tychy. Od połowy lipca do 28 grudnia z Rybnika trafiło tam 75 osób, w tym sześć kobiet. Większość zawieźli policjanci, nieco mniej straż miejska. W 30 przypadkach był to finał awantur w domach, w 16 skutek awantur w miejscach publicznych. 13 delikwentów leżało w stanie upojenia w miejscach publicznych, 11 wypiło tak dużo, że istniało zagrożenie dla ich zdrowia i życia. Co ciekawe, tylko jedna osoba nie miała stałego meldunku, wszystkie pozostałe to rybniczanie.
– Dojazd do Tychów jest nieco kłopotliwy, ale w izbie wytrzeźwień jest fachowa opieka, również lekarska. Dla nas to lepsze rozwiązanie niż wzywanie co godzinę pogotowia do izby zatrzymań – mówi Aleksandra Nowara, rzecznik prasowa rybnickiej policji. Dla mundurowych te 75 osób to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Od początku roku na komendzie zatrzymano do wytrzeźwienia blisko 700 mieszkańców miasta. Jak mówi Alicja Kazimierska, dyrektorka tyskiej izby wytrzeźwień, ustawa precyzyjnie reguluje, kto może trafić do takiej placówki. Jednym z warunków jest zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, mierzona tu certyfikowanymi alkomatami. Przyjmują od pół promila w górę. – Jeśli jest 0,48, o przyjęciu nie ma mowy – podkreśla Alicja Kazimierska.
Tyska izba to placówka czysta i schludna, jako jedyna w kraju posiada certyfikat ISO, zaświadczający, że obsługa nietrzeźwych pacjentów jest tu na najwyższym poziomie. Izba ma też swoją stronę internetową (www.izbaw.pl), a pracujący tu psycholodzy udzielają też porad i informacji na Gadu-Gadu. Jest tu 29 miejsc, w tym sześć dla kobiet. Są osobne pokoje dla nieletnich chłopców i dziewcząt, a także dla pacjentów agresywnych, przypinanych do łóżek pasami. Trzeźwiejący mają tu pod dostatkiem wody, herbaty, kawy zbożowej i naturalnej. Osobom bezdomnym personel proponuje gorące kubki, a czasem ubranie na zmianę. – Skompletowaliśmy zapas używanej odzieży i gdy widzimy, że jest taka potrzeba, to nieraz ubieramy naszych pacjentów od stóp do głów – zapewnia pani dyrektor.
Na życzenie pacjentów opiekunowie powiadamiają wskazane osoby o tym, że oni sami przebywają w izbie, ale nikt, kto zadzwoni do placówki, nie otrzyma żadnych informacji. Opuszczający progi przybytku otrzymują rachunek na 250 zł. Więcej nie wolno kasować, więc rybnicki magistrat dopłaca 140 zł do każdego mieszkańca. Pieniądze pochodzą z miejskich funduszy na przeciwdziałanie alkoholizmowi i z tego powodu każdy delikwent na odchodne odbywa rozmowę z psychologiem, poświęconą m.in. szkodliwości alkoholu. – Tu nie ma schematów i profilaktycznego trucia, każda taka rozmowa wygląda inaczej. Są osoby, które najpierw absolutnie nie chcą rozmawiać, a potem spowiadają nam się z całego życia – mówi Anna Falecka, psycholog z tyskiej izby wytrzeźwień.
1

Komentarze

  • kurt Debilizm 02 stycznia 2010 14:27Mając powyżej pół promila można trafić do izby wytrzezwień?Czy oni się z ch...i na łby pozamieniali?Kiedy wreszcie zlikwidują te komunistyczne wynalazki.

Dodaj komentarz