Wojciech Bronowski, prezesujący Ekranowi od 45 lat, jest najstarszym stażem szefem DKF-u w Polsce / Wacław Troszka
Wojciech Bronowski, prezesujący Ekranowi od 45 lat, jest najstarszym stażem szefem DKF-u w Polsce / Wacław Troszka

Jubileusz zainaugurowała projekcja „Symfonii pastoralnej”, czarno-białego francuskiego melodramatu z 1946 roku. W latach 60. mieście prężnie działał Dom Kultury Rybnickiej Fabryki Maszyn, przy którym istniał też amatorski klub filmowy. W 1964 roku jeden z jego pracowników Wojciech Bronowski, będąc w Warszawie, przypadkowo trafił na zjazd Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych, które działały od roku 1956. Gdy wrócił, przekonał dyrektora Tadeusza Pintarę do powołania DKF-u. Kto zaproponował nazwę Ekran, już nie pamięta. Ryfama miała swoje kino Górnik. To w jego sali odbył się pierwszy klubowy seans. Pokazano wtedy właśnie „Symfonię pastoralną”, więc historia zatoczyła koło. Klub chciał pokazywać filmy wartościowe artystycznie. Przystąpienie do Polskiej Federacji DKF pozwoliło mu korzystać ze zbiorów Filmoteki Polskiej, co znacznie wzbogaciło ofertę.

2,4 tys. filmów
Z czasem Ekran zyskał grono wiernych członków. Piotr Sosna wspomina, że już w latach 70. karnety były prawdziwym rarytasem, a chętnych zapisywano w specjalnym zeszycie. Potem działalność klubu poszerzono o organizowanie spotkań ze znanymi reżyserami, krytykami czy aktorami, by wspomnieć Andrzeja Wajdę i Krzysztofa Zanussiego. Zaczęto również organizować przeglądy, w czasie których prezentowano filmy wybitnych reżyserów, aktorów czy też kinematografie narodowe. W sumie Ekran pokazał ok. 2400 filmów z 70 krajów, m.in. z Peru i Chile, Tajwanu, Tajlandii, Czadu czy Senegalu. 180 z nich to obrazy dokumentalne, a 330 należy do klasyki filmu. Wyświetlano również tzw. półkowniki, czyli przetrzymywane na półkach filmy, które nie trafiały do powszechnej dystrybucji.
W czasach PRL-u wiele cennych filmów zdobywano dzięki pomocy zagranicznych ambasad, a wtedy nie mogli ich już okaleczać cenzorzy. Wiele takich filmów trafiało tu w wersji oryginalnej i wtedy listę dialogową czytał lektor, którym najczęściej bywał sam prezes Wojciech Bronowski. DKF ustanowił też swoisty rekord Polski, organizując aż czterokrotnie doroczne, ogólnopolskie seminaria filmowe. Ostatnie, poświęcone filmowemu dokumentowi, odbyło się tu w 2004 roku, ale najgłośniejsze miało miejsce w roku 1989. Było poświęcone kinematografii japońskiej. W przygotowania zaangażował się sam Andrzej Wajda, ówczesny prezes Polskiej Federacji DKF, a na 19 tytułów, które sprowadzono z tokijskiej Fundacji Sztuki Filmowej, 17 miało w Rybniku swoje europejskie premiery.

Kryzys i banicja
W latach 70. Ekran przeniósł się ze skromnego kina Górnik do Teatru Ziemi Rybnickiej, w którym sala kinowa liczyła 450 miejsc. W latach 80. przeżywał swój pierwszy poważny kryzys. – Zniknęła wtedy pula specjalna, czyli lista tytułów filmów, które można było wyświetlać tylko w czasie klubowych seansów. W dodatku instytucje zajmujące się dystrybucją filmów reorganizowały się, co odbijało się na jakości repertuaru. Kryzys był poważny, więc ratowaliśmy się powtórkami, filmami archiwalnymi i przeglądami tematycznymi. Tym sposobem jakoś udało nam się wyjść na prostą – wspomina Kazimierz Grzonka, wiceprezes Ekranu. W roku 1997 DKF popadł w niełaski ówczesnych włodarzy miasta. Zarzucano mu komercyjny repertuar i konkurowanie z działającym w TZR Kinem Premierowym.
Ostatecznie klubowiczów skazano na banicję. Z pomocą przyszli właściciele prywatnego już wtedy kina Apollo. Klubowe seanse odbywały się tam przez ponad trzy lata. Apollo lata świetności wtedy jednak miało już wtedy za sobą, więc część pomieszczeń wydzierżawiono na sklep meblowy, a jesienią i zimą kinomani szczękali zębami z zimna. Trudno się dziwić, że ich liczba znacznie wtedy spadła. Do teatru DKF wrócił w 2001 roku i do dziś poniedziałkowe wieczory są tu zarezerwowane na klubowe seanse. Wojciech Bronowski nie bez sentymentu wspomina jednak czasy, gdy w Polsce było tylko dwóch państwowych dystrybutorów, którzy, podporządkowując się dyrektywie ówczesnego ministerstwa kultury, udostępniali DKF-om filmy za psie pieniądze.

Bez sentymentów
Dziś jest blisko 20 prywatnych dystrybutorów i nie ma sentymentów. Tak jak przed laty Ekran utrzymuje się wyłącznie ze sprzedaży karnetów i biletów. – Gdyby nie pomoc magistratu i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w Warszawie, już dawno poszlibyśmy z torbami. Frekwencja nieco spadła, kiedy w centrach handlowych otwarto pierwsze multikino, a potem drugie, ale wróciła już do normy. Prezesi innych DKF-ów są w siódmym niebie, gdy na seans przychodzi 100 osób. Nasza średnia to blisko 200 widzów, a najbardziej cieszy nas to, że mamy sporo młodzieży. Przychodzą delektować się magią kina. U nas widzowie nawzajem się wychowują. Zdarzało się, że klubowicze wyprowadzali z sali osoby, które przeszkadzały innym. Dodam, że popcorn jest u nas zabroniony – mówi prezes Wojciech Bronowski.

Komentarze

Dodaj komentarz