W Rybniku działa jedno i nie narzeka na brak klientów. W ciągu siedmiu lat trafiło tu ok. tysiąca osób. Na ślubnym kobiercu stanęło 200 spośród nich. To całkiem dobry wynik, zważywszy ile zachodu wymaga znalezienie odpowiedniego partnera, często na całe życie. Wśród młodszych osób zdecydowanie przeważają mężczyźni, po pięćdziesiątce przychodzą raczej panie. Każdy klient wypełnia ankietę. Należy podać wiek, zainteresowania, stan cywilny, liczbę dzieci i zaznaczyć, jaką chce się poznać osobę. Rok obecności w rejestrze kosztuje 150 zł.
Żonaty z internetu
– Wielu naszych klientów miało przedtem bardzo złe doświadczenia z internetem. W sieci człowiek jest anonimowy. Często oszukuje. Mówi, że jest kawalerem, a ma żonę i dzieci. Muszę z przykrością stwierdzić, że w internecie ogłaszają się zazwyczaj poszukiwacze przygód, którzy działają bez skrupułów. W naszym biurze klient musi się wylegitymować i pod odpowiedzialnością karną oświadczyć, że jest osobą prawnie wolną – ostrzega Romana Bezuch, właścicielka centrum matrymonialno-zapoznawczego w Rybniku.
Młodsze osoby szukają raczej partnera na całe życie. Starsze, mające już dość samotności, np. po śmierci małżonka, pragną znaleźć bratnią duszę. Najwięcej klientów przychodzi wiosną i latem, gdy najbardziej buszują hormony. – W ofercie mamy osoby z różnym wykształceniem i oczekiwaniami wobec przyszłego partnera. Pewien lekarz nie szukał kobiety z dyplomem magistra. Było mu to zupełnie obojętne. Życzył sobie natomiast, by jego partnerka była bardzo ładna. Znaleźliśmy mu atrakcyjną brunetkę i do tego z wyższym wykształceniem, choć to ostatnie nie miało akurat dla pana doktora znaczenia. Mieszkają razem. Z kolei kardiochirurg z Zabrza szuka u nas odpowiedniej kandydatki na żonę – opowiada pani Romana.
Najlepszy bezpośredni kontakt
Centrum matrymonialno-poznawcze odwiedziła kiedyś wdowa, która trzy miesiące wcześniej pochowała męża. Stwierdziła, że jest strasznie samotna. Dzieci mieszkają za granicą, więc sama spędza długie jesienno-zimowe wieczory, a to prawdziwy koszmar. Dokładnie trzy dni później swoją ofertę złożył wdowiec w odpowiednim wieku. Państwo spotkali się w kawiarni. Od razu między nimi zaiskrzyło. – Rzadko kiedy zdarza się, by ludzie już po pierwszej randce byli parą – komentuje właścicielka biura. Kolejnej wdowie biuro znalazło odpowiedniego wdowca. Wzięli ślub. Niestety małżonek zmarł już po dwóch latach. Kobieta wróciła do biura, poszukuje kolejnego mężczyzny na całe życie.
Zdaniem prowadzących rybnickie centrum w kojarzeniu par nie sprawdzają się programy komputerowe. Wybierają bowiem ludzi według sztywnych schematów. Najskuteczniejszy jest bezpośredni kontakt, w którym o powodzeniu decydują niuanse, np. uśmiech w danym momencie. Klienci biura sami wybierają miejsce, gdzie chcieliby spotkać się z drugą osobą. Zwykle jest to kawiarnia.
Ach, te Polki!
Część klientów mieszka za granicą. Są to głównie panowie polskiego pochodzenia, którzy w starym kraju szukają żony. Twierdzą, że do małżeństwa nie nadają się ani Amerykanki, ani Angielki, a tym bardziej całkowicie wyzwolone Niemki. – Mówią, że tamte kobiety nie są takie serdeczne i gościnne, a przede wszystkim tak ładne jak Polki – zaznacza pani Romana.
Potem skojarzone pary dziękują pracownikom biura. Często przychodzą z szampanem i słodyczami. Zasiadają w tych samych czerwonych fotelach, kiedy składali swoją ofertę, a następnie w laptopie oglądali zdjęcia pań lub panów.
Komentarze