Trener Roberto Santilli zrealizował pierwsze zadanie: jego zespół zagra w turnieju finałowym Pucharu Polski / Wacław Troszka
Trener Roberto Santilli zrealizował pierwsze zadanie: jego zespół zagra w turnieju finałowym Pucharu Polski / Wacław Troszka
Jastrzębianom do awansu wystarczyło wygranie zaledwie jednego seta. Plan ten wypełnili już w pierwszej odsłonie niedzielnego spotkania. W pierwszym meczu w Jastrzębiu Zdroju gospodarze wygrali 3:0. Przed rewanżem to oni byli faworytami. Mimo to włoski szkoleniowiec jastrzębskiej drużyny wolał „dmuchać na zimne”. Nie zlekceważył rywala i nie pozwolił swoim zawodnikom na długie świętowanie. Na Boże Narodzenie wyjechał wprawdzie do Włoch, ale kolejne treningi zaplanował już na sylwestra. Jego drużyna trenowała też w Nowy Rok. Te zajęcia miały przygotować zawodników do istnego maratonu, jaki czeka ich w styczniu. W odstępie zaledwie niespełna czterech tygodni czeka ich jeszcze co najmniej osiem meczów. Już dzisiaj (6 stycznia) w hali lodowiska Jastor w Jastrzębiu Zdroju zagrają kolejne spotkanie w ramach Ligi Mistrzów. Ich rywalem będzie zespół mistrzów Niemiec – VfB Friedrichshafen. Jeżeli podopieczni trenera Santilliego marzą o awansie do następnej rundy, muszą ten wygrać. Już w sobotę (9 stycznia) spotkaniem z AZS Neckermann Politechnika Warszawska rozpoczną rundę rewanżową rozgrywek PlusLigi. Za tydzień (13 stycznia) wracają na Jastor, by zmierzyć się w meczu Ligi Mistrzów z mistrzami Włoch – Coprą Piacenza. Trzy dni później (16 stycznia) w kolejnym ligowym pojedynku zagrają przeciwko Jadarowi Radom. Następnie czeka ich podróż do Grecji, gdzie w Atenach spróbują zrewanżować się za porażkę w pierwszym meczu Panathinaikosowi. W dniach 23-24 stycznia w Bydgoszczy rozegrany zostanie turniej finałowy Pucharu Polski, a na zakończenie (30 stycznia) jastrzębski zespół w meczu na szczycie PlusLigi zagra z mistrzami kraju – PGE Skrą Bełchatów.
Nic dziwnego, że Santilli po wygraniu w niedzielę pierwszego seta dał odpocząć liderom swojej drużyny. Boisko opuścili Paweł Abramow, Grzegorz Łomacz i Adam Nowik. W ogóle na parkiecie nie pojawił się Igor Yudin, który narzekał na mięśnie brzucha. Sztab szkoleniowy Jastrzębskiego Węgla wolał nie ryzykować i młody Australijczyk oglądał mecz z trybun. Na pozycji atakującego zastąpił go Brazylijczyk Pedro Azenha.
– Wiadomo było, że jeżeli wygramy pierwszego seta, to trener da więcej pograć zawodnikom, którzy nie wychodzą w pierwszej szóstce. Czeka nas spora dawka spotkań i każdy musi być gotowy do gry – mówił po meczu Sebastian Pęcherz.
W obozie Jastrzębskiego Węgla panuje przekonanie, że triumf w rozgrywkach o Puchar Polski jest najkrótszą drogą do startu w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Tym bardziej teraz, kiedy z rozgrywek tych wyeliminowany został zespół Skry Bełchatów, przed zespołem z Jastrzębia Zdroju otworzyła się szansa na pierwsze w historii klubu zwycięstwo w tej rywalizacji. Do ostatecznego sukcesu pozostało wygranie dwóch spotkań w Bydgoszczy. Ten wyczyn jest w zasięgu możliwości drużyny Jastrzębskiego Węgla.

AZS UWM OLSZTYN – JASTRZĘBSKI WĘGIEL 1:3 (20:25, 21:25, 26:24,23:25)
Jastrzębski Węgiel: Łomacz, Hardy, Czarnowski, Azenha, Abramow, Nowik, Rusek (libero) – Szczygieł, Pęcherz, Master.


Zdaniem trenerów:

Mariusz Sordyl (AZS UWM Olsztyn):
To było trudne spotkanie. W pierwszym secie oddaliśmy za dużo punktów w przyjęciu. Nasza zagrywka też nie była najlepsza. W czwartej partii mieliśmy dużo kontrataków. Martwi to, że nie potrafiliśmy sporo z nich wykorzystać. W kolejnym tygodniu skupimy się na tym, żeby poprawić skuteczność kontrataku z wysokich piłek. Nie robimy z tej porażki tragedii. Widzimy swoje braki i będziemy nad nimi pracować.

Roberto Santilii (Jastrzębski Węgiel):
Cieszę się z tego, że udało się nam szybko zapewnić sobie awans do turnieju finałowego. Czeka nas teraz seria bardzo ważnych spotkań i nie chciałem, abyśmy się niepotrzebnie stresowali. Mój zespół zagrał bardzo dobrze taktycznie. Przed nami kolejne zadania – musimy zacząć wygrywać w Lidze Mistrzów i powalczyć o jak najwyższe miejsce w lidze. Ciężko pracowaliśmy, aby teraz zbierać efekty tej pracy.

Komentarze

Dodaj komentarz