W niedzielę na Jastorze nie brakowało ostrych starć. W trzeciej tercji doszło do emocjonującej bójki / Wacław Troszka
W niedzielę na Jastorze nie brakowało ostrych starć. W trzeciej tercji doszło do emocjonującej bójki / Wacław Troszka
Jastrzębscy hokeiści mogą powoli zacząć mówić o tyskim kompleksie, bo drużyna ta najwyraźniej „nie leży” podopiecznym trenera Wojciecha Matczaka. Tylko raz w tym sezonie ekipa Jastrzębskiego Klubu Hokejowego znalazła sposób na ogranie tyszan. W listopadzie wygrała z GKS Tychy 4:1, zapewniając sobie przy okazji awans do czołowej szóstki. W pozostałych czterech konfrontacjach zwyciężali zawodnicy prowadzeni przez czeskiego szkoleniowca Jana Vavreckę. W niedzielę była okazja, by w końcu przerwać tę serię. Po pierwszej, bezbramkowej tercji, trener Matczak zdjął z lodu Jakuba Radwana.
– Nie wszedł dobrze w ten mecz. Trener doszedł do wniosku, że lepiej będzie, jak przemyśli swoją grę w szatni – tłumaczył decyzję szkoleniowca zespołu gospodarzy jego asystent Jacek Chrabański.
Jego miejsce w drugim ataku zajął Mateusz Danieluk, a do pierwszej formacji „wskoczył” Tomasz Mackiewicz. W 24. minucie jastrzębianie w końcu znaleźli sposób na pokonanie bramkarza gości Przemysława Witka. Na strzał zdecydował się Pavel Zdrahal, a tor lotu krążka tuż przed bramką zmienił Jiri Zdenek i JKH prowadził 1:0. Chwilę później prowadzenie gospodarzy mógł podwyższyć Damian Kiełbasa. Od połowy lodowiska jechał sam naprzeciwko Witka. W dodatku miał obok siebie Macieja Urbanowicza. Niestety strzelił niecelnie.
Na odpowiedź tyszan trzeba było czekać niespełna osiem minut. Po szybkiej kontrze w dogodnej sytuacji znalazł się Adam Bagiński, który przez nikogo nie atakowany huknął tuż przy słupku. Kamil Kosowski nie miał żadnych szans na obronę tego strzału.
W trzeciej tercji ekipa z Tychów wykorzystała błąd Sebastiana Kowalówki przy wyprowadzaniu krążka ze strefy obronnej i po uderzeniu Robina Bacula objęła prowadzenia. Jastrzębianie rzucili się do odrabiania strat, ale grali nieskutecznie bądź szczęśliwie interweniował Witek. W końcówce wycofali nawet bramkarza, ale gra w przewadze nie zakończyła się wyrównaniem.
Teraz zespół JKH GKS Jastrzębie czeka seria spotkań wyjazdowych. Lodowisko Jastor przez najbliższe dni zajęte będzie przez siatkarzy Jastrzębskiego Węgla, których czekają dwa mecze w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów. W związku z tym spotkania hokeistów z Cracovią, Podhalem Nowy Targ i Naprzodem Janów rozegrane zostaną na wyjazdach.

JKH GKS JASTRZĘBIE – GKS TYCHY 1:2 (0:0, 1:1, 0:1)
1:0 Zdenek (24), 1:1 Bagiński (32), 1:2 Bacul (44).
JKH: Kosowski – Wolf, Bryk, Danieluk, Zdenek, Zdrahal – Piekarski, Dąbkowski, Urbanowicz, Kowalówka, Radwan – Górny, Pastryk, Kulas, Kiełbasa, Kąkol – Mackiewicz.


Zdaniem trenerów:

Jan Vavrecka (GKS Tychy): Widowiskowe to spotkanie na pewno nie było. Od strony fizycznej nie wyglądało to tak źle, ale w okresie tuż po sylwestrze brakuje koncentracji. W pierwszej tercji mieliśmy bodajże trzy takie sytuacje, w których byliśmy dwóch na jednego. Naszym błędem nie było może to, że nie chcieliśmy tego gola zdobyć, ale to, że nie potrafiliśmy znaleźć drogi do bramki. Gdyby chociaż ten jeden gol wpadł, to mecz mógłby wyglądać nieco inaczej.

Jacek Chrabański (JKH GKS Jastrzębie): Po raz drugi spotkaliśmy się w krótkim odstępie czasowym. Pod względem widowiska na pewno to spotkanie pucharowe było lepsze. Dzisiaj była w naszym zespole ogromna wola walki. Myślę, że jeśli te dosyć szczęśliwe dla nas akcje z początku trzeciej tercji zakończyły się pomyślnie to moglibyśmy ten mecz wygrać. W końcówce dwie dobre sytuacje miał też Kowalówka. Tych okazji jednak nie udało się wykorzystać, co zakończyło się porażką.

Komentarze

Dodaj komentarz