Mieszkańcy mają żal m.in. o to, że nikt nie konsultował z nimi planów budowy stacji / Adrian Karpeta
Mieszkańcy mają żal m.in. o to, że nikt nie konsultował z nimi planów budowy stacji / Adrian Karpeta
W Żorach zawrzało. Mieszkańcy Kleszczówki (to osiedle leżące przy wiślance) dowiedzieli się, że w pobliżu ich domów powstanie stacja paliw z całodobową restauracją. Co więcej, żeby mogła zostać otwarta, trzeba rozebrać ekrany akustyczne, stojące wzdłuż wiślanki. – Niech stacja sobie powstanie, ale po drugiej stronie drogi! Tam, gdzie ma zostać wybudowane miasteczko westernowe – mówią zdenerwowani żorzanie.
Twierdzą, że o planowanej budowie stacji dowiedzieli się przypadkiem – od samego inwestora, który przyszedł do jednego z mieszkańców i zapytał o możliwość dokupienia kawałka ogrodu.
Na ulicy Dębowej zawrzało. Okazało się bowiem, że żeby stacja mogła powstać, trzeba rozebrać ekrany dźwiękochłonne, które wzdłuż wiślanki wybudowano ledwie 1,5 roku temu. Zostanie więc przerwany pas, który chroni ludzi przed hałasem. W dodatku pod topór pójdzie kilkadziesiąt drzew.
– Obawiamy się takiej inwestycji. Już kiedy budowano ekrany, palowano teren. Na ścianach naszych domów pojawiły się spękania. Nasze budynki powstawały pod koniec lat 50. Budowano je z różnych materiałów, brakowało cementu. Boimy się, że zaczną się sypać, kiedy wjedzie tutaj ciężki sprzęt – mówi Zdzisław Chinc, jeden z mieszkańców.
Bernard Kłosek zwraca uwagę na kolejny problem: spadnie wartość domów i działek. – Poza tym znów zwiększy się hałas. I to podwójnie, i od Wiślanki, i od stacji paliw – twierdzi.
Otton Niedoba obawia się zanieczyszczenia środowiska. – Na mojej posesji mam czynną studnię. Woda jest na głębokości 7,4 metra. Na terenie, który jest planowany pod stację, jest taka sama głębokość wód. Wody gruntowe są w cyrkulacji, boję się, że zanieczyszczenie dostanie się do mojej studni – mówi Niedoba.
Mieszkańcy Kleszczówki zastanawiają się, po co przy kilkukilometrowym odcinku żorskiej wiślanki kolejna stacja paliw. – Jeśli dobrze liczymy, działają już cztery. Po co piąta? – denerwują się. I dodają: – Skoro po przeciwnej stronie wiślanki ma powstać miasteczko westernowe, to niech stacja zostanie wybudowana właśnie tam! Miasto będzie miało z głowy i stację, i restaurację. Po co nam utrudniać życie? – pytają.
Ludzie skrzyknęli się i poszli do prezydenta miasta. – Potraktował nas jak małe dzieci. Mówił, że nic nie wie, że to sprawa inwestora, że mamy powiadomić media – żali się Stanisław Ogierman, kolejny mieszkaniec.
Dorota Marzęda, rzecznik prasowy żorskiego magistratu, przyznaje, że do urzędu miasta wpłynął wniosek inwestora, który chce zlikwidować 139 metrów ekranów. – Nie ma jednak mowy o ich całkowitej likwidacji, ale o przesunięciu. Tak, by możliwy był wjazd na stację paliw. Oczywiście, wszystko na koszt inwestora – tłumaczy rzecznik. Dorota Marzęda dodaje, że uzgodnienia w magistracie wciąż trwają i jeszcze nikt nie wydał zgody na rozbiórkę ekranów.
Ludzi nie przekonują te wyjaśnienia. – Dlaczego nikt nie pyta nas o zdanie, skoro stacja paliw ma być naszym sąsiadem? – pytają. Dodają, że przesunięcie ekranów spowoduje, że przybliżą się do ich posesji. – Zasłonią nam wszystko: słońce, wiatr, deszcz. Czy to normalne? – zastanawiają się.
Dodajmy, że ekrany o powierzchni 19 tys. metrów kwadratowych powstały przy okazji modernizacji 6,7-kilometrowego żorskiego odcinka wiślanki. Cała inwestycja kosztowała 66 mln zł, dofinansowanie z Unii Europejskiej wyniosło 39,6 mln zł. Inwestycja zakończyła się w maju 2008 roku.
3

Komentarze

  • anonim stacja paliw 30 stycznia 2010 04:54najwyższy czas aby do uurzędu zawitała ABW
  • anonim hmmm 28 stycznia 2010 17:40to się jeszcze okaże jeżeli tak tzn że ktoś"musiał posmarować tam wyżej"
  • boitak Prezio mo hacjenda po drugiej stronie Żor 28 stycznia 2010 13:12to i tak wam to wybuduja.......zabaczymy jak zadziałają żorskie krezusy finansowe......i czy uda im się obronić przed stacją???

Dodaj komentarz