Alojzy Buchalik skończył już 88 lat / Ireneusz Stajer
Alojzy Buchalik skończył już 88 lat / Ireneusz Stajer

Jego dzieło kontynuuje 32-letni wnuk Leszek Lesiński. – Podoba mi się artyzm zawarty w gotowych fryzurach. Uzyskuje się go poprzez umiejętne strzyżenie, ale również koloryzację włosów i szereg innych zabiegów. To doprawdy sztuka, praktykowana na żywym człowieku. Doceniam także to, że mogę poznawać nowe trendy i techniki we fryzjerstwie – wylicza atuty swojego zawodu. Już jako adept sztuki nożyc i grzebienia wygrał konkurs w Jastrzębiu Zdroju. Zwyciężał również w eliminacjach do mistrzostw Polski. Ponadto wykonuje znakomite zdjęcia. O ile fryzjerstwa nauczył się przy dziadku, to umiejętność fotografowania zdobył pod okiem Ludwika Wacławczyka, instruktora w żorskim domu kultury. Dzięki swoim mentorom obie sztuki opanował do perfekcji. Pan Leszek najchętniej fotografuje Żory i okoliczne krajobrazy. Miał wystawy indywidualne i uczestniczył w ekspozycjach zbiorowych.

Legenda trwa
Alojzy Buchalik jest prawdziwą legendą, człowiekiem instytucją. Urodził się w Rogoźnej, jego ojciec był górnikiem w kopalni Jankowice. Rodzice uznali, że ich syn będzie rzemieślnikiem. Młody Alek potrafił bowiem strzyc i czesać jak mało kto. W 1937 roku został więc uczniem w zakładzie fryzjerskim Norberta Glossa, innej wybitnej postaci w dziejach miasta. W czasie wojny został wcielony do Wehrmachtu, jednakże dostał się do niewoli amerykańskiej. Stamtąd trafił do polskiego wojska. Walczył jako artylerzysta w dywizji pancernej gen. Stanisława Maczka. Po wojnie przebywał w Anglii.
– W 1946 roku wróciłem statkiem do kraju. Rok później zdobyłem uprawnienia mistrzowskie i otworzyłem swój pierwszy zakład fryzjerski w domu Kretów przy ulicy Dworcowej – wspomina nestor rodu. Za zarobione na Zachodzie pieniądze zbudował po drugiej stronie drogi swój dom i tam przeniósł firmę. Działa tu do dziś.
Ożenił się z jastrzębianką fryzjerką Genowefą. Miał szczególny dar czesania pań. Potrafił wyciskać fale tak jak żaden inny fryzjer w okolicy.

Najważniejszy pomysł
– Dobry fryzjer powinien mieć pomysł. Każdą osobę należy traktować indywidualnie. Jednej pani będzie pasowała krótka fryzura, innej dłuższe włosy – powtarza mistrz. Obie córki pana Alojzego także wybrały fryzjerstwo. Wszystkiego nauczył je ojciec. Krystyna Lesińska (mama Leszka, już nie żyje) i Ewa Turos (wyjechała do Niemiec) słynęły z pewnej ręki i właśnie dobrych pomysłów. Zorganizował szereg konkursów i pokazów sztuki nożyc i grzebienia. – Najlepsi byli Norbert i Krysia Glossowie – mówi z uznaniem.
W uznaniu za wieloletnią pracę Izba Rzemieślnicza w Katowicach uhonorowała go prestiżową odznaką „Złote Ręce Rzemieślnika”. Od 20 lat przebywa na emeryturze, zakład przejęła córka Krystyna, a po niej wnuk Leszek. Niemniej jeszcze długo po zawieszeniu działalności pan Alojzy schodził na parter, by przyglądać się, jak pracują fryzjerki. Czasem coś doradził, poprawił. Mimo przejścia na emeryturę kilku klientów wciąż życzyło sobie, by czesał ich tylko nestor rodu. Uważali bowiem, że jest w swym fachu niedoścignionym mistrzem. – Ach, uczesałbym jeszcze jakąś panią. Niestety palce już nie są takie miękkie, plastyczne. Nie utrzymałbym nożyczek – trochę żałuje.

Druga pasja
Oprócz fryzjerstwa miał drugą wielką pasję: sporty motorowe. W 1951 roku współzakładał w Żorach sekcję motocyklową. Z biegiem lat przerodziła się w odnoszący sukcesy klub, który nosił różne nazwy: Górnik, Kolejarz i Stal. Sprawował funkcję pierwszego wiceszefa zarządu. Startował też jako zawodnik, ale nie odniósł większych sukcesów. – Najpierw jeździłem na niemieckim simpsonie, a potem rodzimym WSK. Startowałem nawet w mistrzostwach Śląska – sięga pamięcią. W 1958 roku zdobył uprawnienia sędziego sportów i rajdów motocyklowych. Prowadził zawody rangi wojewódzkiej. Żorzanie chętnie przychodzili na imprezy motokrosowe organizowane w rejonie stawu Śmieszek czy na terenie piaskowni obok ówczesnych zakładów ZWUS. Najlepszymi zawodnikami w dziejach żorskiego klubu był klan Górków: Wiktor i jego synowie. Zenon wywalczył w 1989 roku mistrzostwo Polski, Eugeniusz i Marian uplasowali się w tych samych zawodach na drugim i trzecim miejscu. Pan Alojzy przez kilka kadencji zasiadał w radzie miasta. W latach 1984-1988 był radnym wojewódzkim. Aktywnie działał w zarządzie Cechu Rzemiosł Różnych, najpierw w Rybniku, a potem Żorach.
Obecnie starszy pan całe dni spędza w swoim pokoiku na piętrze. Wciąż dopisuje mu pamięć, więc chętnie wspomina dawne czasy. – Systematycznie spotykaliśmy się w gronie 20 żorskich fryzjerów. Niestety, żaden z nich już nie żyje – mówi z nostalgią.

Komentarze

Dodaj komentarz