20024606
20024606


Natalia Pisarek, uczennica szóstej klasy, wybrała się w odwiedziny do mieszkającej kilka domów dalej koleżanki. Kiedy próbowała przejść na drugą stronę jezdni, została potrącona przez jadącego z nadmierną prędkością „malucha”. Uderzenie było tak silne, że dziecko wybiło przednią szybę w samochodzie i upadło na jezdnię.- Z okna kuchni widziałam jadącą na sygnale karetkę pogotowia, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że wiezie ona moją córkę. Przeżyłam szok. Całe szczęście kurtka puchowa, w którą ubrana była Natalia, zamortyzowała siłę uderzenia - mówi Barbara Pisarek.Potrącona dziewczynka poza urazami głowy nie doznała na szczęście poważniejszych obrażeń. Jednak wypadek ten sprawił, że mieszkańcy osiedla postanowili jeszcze raz upomnieć się o swoje prawa.- Zaczęło się przed 10 laty, kiedy to ówczesne władze miasta zmieniły status ul. Stodoły, nadając jej prawa drogi publicznej. Do tej pory służyła ona jako droga lokalna, pozwalająca na dojazd do posesji. Wówczas wystąpiłem z wnioskiem o przywrócenie na niej ruchu lokalnego, ale bezskutecznie. Do tej pory nie otrzymałem z urzędu żadnej odpowiedzi - mówi Jan Figura, mieszkaniec domu przy ul. Stodoły.Stała się ona jedną z najbardziej niebezpiecznych ulic w mieście. Brak poboczy stwarza bowiem ogromne zagrożenie dla pieszych. Wprawdzie ustawiono przy niej znaki ograniczające dopuszczalną prędkość do 30 km/godz., ale na palcach jednej ręki można policzyć kierowców, którzy przestrzegają tego przepisu. Drogą tą do szkoły chodzą dzieci zarówno z domów jednorodzinnych, jak i dwóch bloków socjalnych oraz z osiedla Zofiówka. W momencie mijania ich przez samochody nie mają praktycznie gdzie uciekać. Bardzo często dochodzi też do sytuacji, że wymijające się pojazdy urywają sobie boczne lusterka.- Kiedyś wracałem z zakupów. Nagle przejeżdżający samochód porwał mi siatkę. Byłem przekonany, że była to kradzież, ale kierowca zatrzymał się i oddał mi sprawunki. Po prostu zahaczył ją lusterkiem - mówi jeden z mieszkańców.- Przed pięcioma laty wystąpiliśmy z kolejnym pismem do urzędu, w którym opisaliśmy sytuacje, do jakich dochodzi na tej ulicy. Zaproponowaliśmy, by oddzielić pobocze drogi, zamontować jej oświetlenie. Tymczasem w ubiegłym roku droga została poszerzona o około pół metra. Zwiększono także do 40 km/godz. dopuszczalną prędkość, z jaką można się po niej poruszać - mówi Stefan Szymik.- Poszerzenie tej drogi jest przejawem braku wyobraźni. Rozwijający duże prędkości kierowcy nie zwracają uwagi na osoby chodzące bokiem jezdni. Czy musi dojść do tragedii, żeby ktoś w końcu zareagował? - pyta J. Figura.- Mieszkam tutaj dopiero od czterech miesięcy, ale to, co widzę ze swoich okien, naprawdę przeraża. Mąż pokusił się o zliczenie samochodów przejeżdżających ul. Stodoły. Wyszło na to, że w godzinach szczytu średnio przejeżdża nią 30 pojazdów na minutę - mówi Aneta Frankowska.W tym tygodniu mieszkańcy domów przy ul. Stodoły wystąpili z kolejnym pismem do urzędu miasta. Domagają się montażu na jezdni progów zwalniających, wyłączenia jej z ruchu miejskiego oraz stosownego oznakowania.- Prawda jest taka, że ta ulica stała się wygodnym skrótem dla wracających „po kielichu” górników z kopalń Zofiówka i Borynia. Tędy mogą dostać się do centrum miasta, mijając główne drogi dojazdowe. Dlatego przez wielu mieszkańców nazywana jest Trinkenstrasse. Chcemy to zmienić - mówi jeden z mieszkańców.Właściciele domów przy ul. Stodoły zamierzają (w przypadku gdy znów nie doczekają się reakcji ze strony władz miasta) złożyć doniesienie do prokuratury.

Komentarze

Dodaj komentarz