20024607
20024607


- Próbowaliśmy tłumaczyć, że to straszny smród, ale jej się nie przegada. W ubiegłym roku w czasie wakacji do starszego syna przyjechali w wakacje koledzy ze studiów, chcieli się trochę rozerwać, zrobić grilla, ale jak tu grillować przy tym smrodzie? Z biedą wytrzymali dwa dni. Gdyby tych świń nie było, żylibyśmy tu sobie w zgodzie, a tak... Ludzi mogą eksmitować na bruk, a ze świniami nikt sobie nie może dać rady - zżyma się Piotr Kuczera, mieszkaniec ul. Spółdzielczej.Jego sąsiadka, 81-letnia Cecylia Stania, hoduje świnie. Trzyma je w niewielkim budynku gospodarczym. Obornik ląduje w zbiorniku położonym w jego sąsiedztwie.- Przywożono tu małe świnie na trzy, cztery miesiące, potem dorodne, już 100-kilogramowe sztuki wywożono samochodami do firmy jej syna - opowiada Piotr Kuczera. Syn pani Cecylii jest właścicielem dużego zakładu zajmującego się przetwórstwem mięsa.Starania o świeże powietrze państwo Kuczerowie rozpoczęli już w 2000 roku. Pan Piotr otwiera pudełko po bombonierce, wypełnione różnego rodzaju pismami - do magistratu, wojewody, a nawet rzecznika praw obywatelskich. Na początku lutego otrzymali kopie pisma adresowanego do pani Cecylii. To decyzja prezydenta miasta, odmawiająca jej zgody na użytkowanie budynku gospodarczego do hodowli trzody chlewnej oraz zbiornika na odchody pochodzenia zwierzęcego. Sąsiadka odwołała się do wojewody, ale ten utrzymał w mocy decyzję prezydenta. Chodziło zresztą nie o same świnie, ale i o to, że ich kwatera została zbudowana nielegalnie.- Obiekt powstał bez zgody, ale mimo to został przez nas zalegalizowany jako budynek gospodarczy. To wcale nie znaczy, że można w nim trzymać świnie. Budynek gospodarczy to nie to samo co inwentarski. Zgodnie z planem ogólnym zagospodarowania przestrzennego te tereny to tzw. strefa zamieszkania i nie może tam powstać chlewik nawet na jedną świnię - wyjaśnia Janusz Błaszczyński, naczelnik wydziału architektury urzędu miasta.Jeszcze przed rozstrzygającymi decyzjami najważniejszych urzędników świnie zniknęły z posesji przy ul. Spółdzielczej. Wróciły kilka dni przed wyborami.- Nasz 13-letni syn patrzył przez okno, nagle woła: mamo, świnie kwiczą! Myślałam, że żartuje, ale nie, znowu je przywieźli - opowiada Gizela Kuczera.Wieczorem nielegalny chlew odwiedziła straż miejska. Od jej komendanta Kuczerowie dowiedzieli się, że świń jest osiem.- Panoczku, teraz żeście som na wsi, a nie w mieście, podźcie se ten smród powoniać... Tu już były wszystkie instytucje, przyjeżdżają jak na wroga... To jest normalny cyrk - denerwuje się pani Cecylia. - A jo je chowia na weseli... Jo miała siedmioro dzieci...- A kiedy to wesele?- A co wos to obchodzi, kiedy to mo być...? Do siebie je chowia. Specjalnie wybrałach zimowa pora, żeby nie śmierdziało, i zaś im nie pasuje. Co za banda przeklęto! Jo się nie dom! - odgraża się mocno zdenerwowana pani Cecylia.Zygmunt Gajda, przewodniczący rady dzielnicy, nie chce się wypowiadać. - To spór między sąsiadami, ich już nikt nie pogodzi. Takich przypadków w naszej dzielnicy znalazłoby się więcej, ale nie każdemu takie zapachy przeszkadzają - mówi.- To trudna sprawa. Odór nie jest normowany, więc trudno powiedzieć, czy norma jest tam przekroczona, czy nie. To, co jednym pachnie, innym śmierdzi - mówi dyplomatycznie Irena Kułachowa, naczelniczka wydziału ekologii rybnickiego magistratu.

Komentarze

Dodaj komentarz