Iwonę żegnali najbliżsi, krewni, sąsiedzi i znajomi / Wacław Troszka
Iwonę żegnali najbliżsi, krewni, sąsiedzi i znajomi / Wacław Troszka
Dziś Bóg prowadzi Iwonę na inne zaślubiny – mówił ksiądz nad trumną 24-latki. Tydzień temu w domu przy ul. Głównej doszło do tragedii: Jerzy K. brutalnie zamordował córkę Iwonę. W czwartek dziewczynę pochowano. – Miła, uczynna, zaradna, pracowita i zawsze uśmiechnięta – tak wspominali 24-latkę przyjaciele, znajomi i sąsiedzi. We wrześniu miała wyjść za mąż. Młodzi zarezerwowali już salę i fotografa. – Najpierw zjawili się u mnie we dwoje, by obejrzeć zdjęcia. Kilkanaście dni temu przyjechała Iwona, by zarezerwować termin. W poniedziałek pojawił się narzeczony Waldemar, powiedział, że Iwona nie żyje i prosił o zrobienie kilku zdjęć na pogrzebie. Coś strasznego, trudno w to uwierzyć – mówiła młoda, zapłakana pani fotograf.
Zgodnie z tradycją dziewczynę pochowano w sukni ślubnej, która już wisiała w jej szafie. – Wyglądała ślicznie, jakby spała – komentowali członkowie rodziny. – 20 września Iwona chciała wyjść za mąż. Dziś Bóg prowadzi ją na inne zaślubiny. Pamiętajcie, byście po tym pogrzebie nie wrócili do domów tacy sami. Byście byli ludźmi, którzy potrafią kochać i przebaczać. Pamiętajcie, by ta śmierć nas wszystkich nawróciła, by nas wszystkich nauczyła kochać, bo bez miłości nie ma życia – mówił w homilii ksiądz Karol Matera, proboszcz jejkowickiej parafii. Po mszy żałobnej kondukt wyruszył w stronę cmentarza. Za trumną szli razem starszy brat dziewczyny i jej narzeczony.
12-letni Krzysiu, który wezwał policję, prawdopodobnie ratując życie swoje i mamy, ukochanej siostry ocalić już nie zdołał. Na białej poduszce niósł jej zdjęcie, z którego pięknie się uśmiechała. Na pogrzebie zabrakło rannej matki, która wciąż w stanie ciężkim leży w klinice w Zabrzu. – To była wspaniała przyjaciółka, już teraz bardzo mi jej brakuje. Ci, którzy dobrze ją znali, wiedzieli, że w jej domu źle się dzieje, ale nikt nie myślał, że tak się to skończy – mówiła zapłakana koleżanka Iwony, która pracowała z nią w jednym z rybnickich sklepów. – Niewiele wiedzieliśmy o tym, co działo się w tym domu. Jest zima, a wtedy ludzie rzadziej wychodzą i rozmawiają – próbowała tłumaczyć bezczynność mieszkańców jedna z sąsiadek.
Tragedia zaskoczyła też policjantów z gaszowickiego komisariatu. Gdy Jolanta K. oskarżyła męża o znęcanie, założyli rodzinie niebieską kartę, a gdy mąż zagroził żonie śmiercią, zatrzymali go i odstawili do prokuratury. Twierdzą jednak, że na swoim terenie mają kilku mężczyzn, którzy znęcają się nad żonami bardziej niż 48-letni Jerzy K. Mężczyzna po zadaniu córce śmiertelnych ciosów i ciężkim zranieniu żony nożem powiesił się na klamce od drzwi, zanim do domu wbiegli mundurowi. Zmarł trzy dni później w klinice w Katowicach Ochojcu. Jak poinformował nas Jacek Sławik, prokurator rejonowy w Rybniku, sekcja potwierdziła, że przyczyną śmierci była próba samobójcza. Wkrótce będzie wiadomo, czy zabójca był pijany i na ile alkohol mógł mu odebrać rozum.
– Alkohol powoduje m.in. osłabienie kontroli nad emocjami. Po wódce jedni stają się weseli, inni senni, a inni agresywni. Alkoholu bardzo często nadużywają ludzie z zaburzoną lub psychopatyczną osobowością, a w takim przypadku nierzadko prowadzi to do tragedii – mówi Piotr Dragon, biegły sądowy i ordynator oddziału dla podsądnych w rybnickim szpitalu psychiatrycznym. Cichy pogrzeb Jerzego K., prawdopodobnie bez obecności księdza i rodziny, miał odbyć się na początku tego tygodnia. Po kremacji prochy miały być rozsypane w tzw. kręgu pamięci, a raczej niepamięci, na rybnickim cmentarzu komunalnym.
2

Komentarze

  • komar bez zartów 16 marca 2010 16:55bzdura.. Bóg jej nie potrzebował z całą pewnoscia - z pewnością bardziej potrzebna była matce, rodzeństwu i narzeczonemu... niech ksiądz nie gada głupot - wynika z tego ze Bóg posłużył sie brutalnym ojcem w pijackim szale zeby zabił swoje dziecko i wysłał je do nieba! Bóg nie robi takich rzeczy!! gdyby tak było, nasza wiara nie miałaby sensu, prawda? takie wypadki, przypadki, morderstwa i tragedie po prostu sie zdarzają, i zawsze dokonuja ich ludzie, a nie Bóg! ksiądz - z powrotem na seminarium, więcej sie pouczyc, a nie Boga obrazac!
  • Terrestre Peregrino Bóg woła do siebie. 14 marca 2010 11:45 W młodym wieku, tych lepszych, Bóg woła do siebie. Boć to oni, snadź bardziej, potrzebni są w Niebie. Nam na ziemi, by łaski móc dostąpić z Nieba, Do nich właśnie, tych dobrych, modlić się potrzeba. Teraz żal już jest późny. Daremny frasunek. W dalszym życiu trza obrać takowy kierunek, Coby nam dosyt przyniósł, a ludziom radości ; Gdyż to wtedy nas jeno, Bóg w Niebie ugości.

Dodaj komentarz