Najpierw wielka radość i gratulacje, a teraz smutek i oczekiwanie na ostateczny wynik badań – tak najkrócej można określić nastroje w Marklowicach, rodzinnej miejscowości Kornelii Marek. Przypomnijmy, że w organizmie polskiej biegaczki narciarskiej wykryto obecność środka dopingującego - EPO. Olimpijka zwróciła się o zbadanie tak zwanej próbki B. Wynik ma być znany najwcześniej 17 marca. – To jest niemożliwe, żeby Kornelia coś wzięła. Nie wierzymy w to, to nie może być prawda – powtarzają mieszkańcy Marklowic.
Kornelię nazywają po prostu Kolą i są bardzo z niej dumni. Nazywają ją drugą Justyną Kowalczyk. Po powrocie z Vancouver, 4 marca, powitali radośnie swoją olimpijkę kwiatami, listami gratulacyjnymi. Przed rodzinnym domem na Kornelię czekali mama, koledzy z Uczniowskiego Międzyszkolnego Klubu Sportowego, przedstawiciele gminy i oczywiście kibice.
W sprincie drużynowym Kornelia Marek wraz z Sylwią Jaśkowiec uplasowała się na dziewiątym miejscu, w biegu na 30 kilometrów techniką klasyczną była jedenasta. Teraz pytanie, co dalej. –- Wszyscy czekamy i wierzymy, że nasza Kola nic nie brała - powiedzieli nam dzisiaj marklowiczanie. Więcej w najbliższym wydaniu "Nowin".
Komentarze