Leszek Blanik prezentuje plastron rekinów / Wacław Troszka
Leszek Blanik prezentuje plastron rekinów / Wacław Troszka
Wcześniej nie było to wskazane zwłaszcza ze względu na ryzyko kontuzji – mówi. Ale kiedy tylko pozwalał mu na to czas, wracał na stadion. Do dzisiaj jest wierny rekinom. Był na inauguracji ubiegłorocznego sezonu na stadionie przy Gliwickiej. Potem gościł na dwóch meczach i kilku spotkaniach wyjazdowych.
Równie mocno kibicuje Wybrzeżu, bo tam obecnie mieszka. To Wybrzeże pomoże mu w zrealizowaniu marzenia z dzieciństwa. – Trener obiecał mi, że na początek dostanę jakiegoś osiołka, czyli motocykl, na którym bardzo trudno się przewrócić i który ma już swoje lata, więc nie jest zbyt cenny. Jak go rozbiję, to nie będzie dużych strat. Ale i tak mam wielką tremę – śmieje się Leszek Blanik. Czy mamy szansę zobaczyć go na rybnickim torze w roli zawodnika? – Wszystko możliwe. Może zrobię licencję i zacznę się ścigać? Gimnastyka to inny sport. Kontroluję tylko swoje ciało. A w żużlu trzeba mieć też pod kontrolą maszynę. Rzecz w tym, że mam już 32 lata! Młodszym łatwiej przychodzą takie rzeczy – opowiada.
Nigdy wcześniej nie jeździł na motorze. Nawet jako nastolatek nie wsiadł na motorynkę. – Ale muszę przyznać, że razem z bratem Dariuszem założyłem dwuosobową ligę speedrowerową. Wtedy jeszcze nikt chyba o tym sporcie nie słyszał. Jeździliśmy w kółko po podwórku przed naszym domem. Brat do dzisiaj ma zeszyty z wynikami! – wspomina. Leszek Blanik jest mistrzem olimpijskim, świata i Europy. Zdobył złoty medal na igrzyskach w Pekinie 2008 roku w konkurencji skok. Pokonał Francuza i Rosjanina, zostając pierwszym mistrzem olimpijskim w historii polskiej gimnastyki! – Teraz przygotowuję się do pożegnania ze sportem. Ale gdzieś w kwietniu wyjadę na tor. Chcę zrobić chociaż kilka łuków – mówi Leszek Blanik.

Komentarze

Dodaj komentarz