20024704
20024704


Klub działa nieprzerwanie od 1972 roku. Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat zorganizował bądź współorganizował ok. 90 wystaw fotografii. Sami „Niezależni” wzięli udział w blisko 25 warsztatach fotograficznych, sympozjach, plenerach i prezentacjach zdjęć.– Świat zdominowała fotografia barwna. Nie ma już ciemni w łazienkach. Jest za to dostępny doskonały sprzęt, materiały, a zdjęcia można kopiować w nowoczesnych laboratoriach fotograficznych. Co pozostało? Idea taka sama jak dawniej, ciekawość, taka sama pasja. Na ostatnią w roku 2001 wystawę klubową, zatytułowaną „W górach ulubionych”, prace złożyło 20 członków klubu. Więc jednak! Środowisko nie umiera. Do klubu garną się też fotograficy spoza Jastrzębia. Klub ma w sobie coś, co przyciąga, scala. Genius loci? – pyta retorycznie Jerzy Lubczyński, prezes jastrzębskiego klubu fotograficznego.– W klubie nikt nigdy nikomu niczego nie narzucał, jeśli już, to zajmowaliśmy się sprawami technicznymi. Nie było też żadnych szkoleń, bo członkiem klubu może zostać osoba, która już fotografuje, a jej zdjęcia zostały zakwalifikowane na jakąś wystawę bądź konkurs – dodaje Zofia Lubczyńska.Dziś „Niezależni” to mieszanka dużego doświadczenia nestorów klubu i młodzieńczej werwy. Należy do nich niespełna 15-letnia Barbara Englender, która najwyraźniej odziedziczyła talent po rodzicach. Witold Englender i Magdalena Strzałkowska-Englender są członkami klubu praktycznie od samego początku. Barbara robi oczywiście użytek z wiedzy, jaką jej przekazali, ale fotografuje po swojemu. Ma już na swoim koncie pierwsze nagrody i wyróżnienia, zdobyte w kilku regionalnych konkursach fotograficznych. W tym roku zdobyła pierwszą nagrodę w polskiej edycji międzynarodowego konkursu dziedzictwa kulturowego. Nadesłano 8600 zdjęć, za najlepsze jurorzy uznali jej fotografię przedstawiającą drewniany kościółek w Gogołowej.– Pomagałem jej, gdy miała sześć, siedem lat, teraz już się nie wtrącam, fotografuje sama. Teraz ograniczam się do roli kierowcy: mówi mi, co chce sfotografować, wsiadamy w samochód i jedziemy, nawet nie zwraca mi za paliwo – mówi z uśmiechem tata Basi.Michała Piekarskiego pasjonują zdjęcia przyrodnicze. Sam buduje z patyków i gałęzi tzw. czatownie, w których później, czekając na zoologiczne towarzystwo, spędza długie godziny. Jego ulubionym plenerem są osadniki kopalni Jastrzębie.Na wystawie można również oglądać zdjęcia Tomasza Zeprzałki. Do „Niezależnych” dołączył w tym roku. Zawodowo zajmuje się boksem, jako pięściarz wagi ciężkiej reprezentuje barwy pierwszoligowego Imeksu Jastrzębie. 28-letni pięściarz, wicemistrz kraju, to człowiek o dwóch naturach. W ringu bezlitosny dla swoich rywali, w życiu prywatnym niezwykle wrażliwy ojciec rodziny i utalentowany fotografik. – O istnieniu klubu dowiedziałem się w tym roku, przyszedłem na pierwsze spotkanie, pokazałem zdjęcia, a że się spodobały, zostałem. Boks to praca zawodowa, a fotografia to moja wielka pasja – mówi najlepszy chyba fotografik wśród bokserów.Zdarza się, że członkami klubu zostają osoby kończące swą zawodową karierę. Tak było w przypadku Ireneusza Jaworskiego, który niezależnym został już po przejściu na górniczą emeryturę. Sam żartuje, że jest najstarszym narybkiem klubu. Na wystawie można oglądać cykl jego fotografii zatytułowany „Śmierć kopalni”. Przedstawił na nich fizyczną likwidację jastrzębskiej kopalni Moszczenica, w której sam pracował.To już trzecie wcielenie wystawy „Fotografie wybrane”. Prezentując ją w Jastrzębiu, „Niezależni” pokazali wiele prac archiwalnych członków-założycieli.– Był już taki moment, że zastanawialiśmy się nad przyszłością klubu, obawiając się, czy przypadkiem nie przestanie istnieć, ale wtedy właśnie zjawiło się kilku młodych, utalentowanych i bardzo pracowitych kolegów. Jeśli pozostaną przy fotografii, mogą wiele osiągnąć – przekonuje Jerzy Lubczyński.– Dziś wszystko wygląda zupełnie inaczej, ale w czasach pionierskich, gdy wywoływało się negatywy w domowych ciemniach, każdy miał jakieś swoje tajemnice i starał się poznać sekrety kolegów, zachodząc w głowę, jak uzyskali taki czy inny efekt. Zawsze najważniejsze były rozmowy o zdjęciach. Dyskusje były nieraz bardzo ostre, ale zawsze wszystko odbywało się po przyjacielsku – mówi Witold Englender.Marian Rostkowski, jeden z bardziej utytułowanych rybnickich fotografików, trafił do „Niezależnych” w 1987 roku.– Urzekła mnie atmosfera klubu i podejście do człowieka, który chce fotografować. Aż chciało się robić zdjęcia! Na pierwsze spotkanie zabrałem swoje najlepsze prace. W pierwszej fotografii, którą im pokazałem, znaleźli mi 12 błędów. Gdy wracałem, myślałem, że się rozpłaczę, chciałem nawet sprzedać aparat, ale oprzytomniałem, wziąłem się do roboty i zostałem. Spotykaliśmy się w każdy wtorek, tak właśnie liczyłem upływające tygodnie – od wtorku do wtorku. Gdy zaczynałem, w klubie było kilkunastu rybniczan, teraz zostaliśmy sami, tzn. ja i mój syn Bartek (student Łódzkiej Szkoły Filmowej).Wystawę „Niezależnych” można oglądać w Galerii Sztuki TZR do 24.11.

Komentarze

Dodaj komentarz