Energia z biogazu
W Niemczech funkcjonuje już 5,5 tys. biogazowni rolniczych, w Polsce jest ich zaledwie pięć. We włoskim Tyrolu energię produkują z odpadków z restauracji, w Holandii z odpadków ryb. U nas mniej więcej od dwóch lat polscy rolnicy szykują się do wejścia na rynek energetyczny. Taką szansę teoretycznie stwarza im rządowy program, który zakłada, że do 2020 roku na terenie każdej gminy powstanie jedna biogazownia produkująca energię z rolniczych odpadów. Docelowo w kraju miałoby działać około 2,5 tys. takich zakładów. – Niestety, do tej pory jest ich zaledwie pięć, przy czym jedyna na Śląsku biogazownia rolnicza powstała w Studzionce pod Pszczyną – mówi Janusz Wita, zastępca wójta Mszany, który próbuje zainspirować miejscowych rolników do takiej inwestycji.
Niedawno był w Bawarii, a po powrocie zorganizował w Połomi biesiadę rolniczą poświęconą produkcji biogazu. Przybyli na nią rolnicy z całego regionu. Janusz Wita opowiadał, że bawarscy rolnicy doskonale radzą sobie z produkcją zielonej energii. – Biogazownie rolnicze wyrastają tam jak grzyby pod deszczu, obecnie jest ich już 5,5 tysiąca, a w tym roku ma powstać kolejnych 700 – mówi wicewójt Mszany. Wyjazd zorganizowało bawarskie ministerstwo gospodarki we współpracy ze Śląską Izbą Rolniczą, do której należy Janusz Wita. Jest delegatem walnego zgromadzenia. Niemieckie biogazownie oglądali także rolnicy m.in. z Sośnicowic, Wielowsi i Gierałtowic, zainteresowani takimi inwestycjami. Rzecz w tym, że koszt budowy biogazowni jest ogromny, ponieważ sięga 20 mln zł.
Ludzi odstraszają także inne problemy, związane m.in. z formalnościami. Czy mimo to w Mszanie powstanie biogazownia rolnicza? Na takie pytanie trudno dzisiaj odpowiedzieć. – Wziąłem udział w kilku spotkaniach, cały czas zgłębiam temat, bo uważam, że mamy warunki do realizacji pomysłu. Doskonałym surowcem mogą być nie tylko kukurydza, ale i trawa z nieużytków. W Polsce odłogiem leży około 2 mln hektarów ziemi, bo uprawa się nie opłaca. Podobnie jest w naszej gminie, gdzie bardzo dużo łąk nie jest koszonych. I w tym tkwi potencjał. Trawa może stać się towarem rynkowym, za który rolnicy mogą otrzymać konkretne pieniądze. Obecnie to się marnuje – dodaje wicewójt.
Inną kwestię związaną biogazem poruszył na sesji Grzegorz Gryt, wójt Lysek. Zasygnalizował, że narzucone wymogi produkcji zielonej energii w rolnictwie mogą doprowadzić do tego, że zabraknie żywności. Problem pojawił się już wcześniej w przypadku elektrowni, które muszą wytwarzać części energii z biomasy, więc wykorzystywały bardzo dobre drewno. Wywołało to oburzenie m.in. producentów mebli. Czy może dojść do sytuacji, że biogazownie będą bazowały np. na zbożu najlepszej jakości? Janusz Wita nie obawia się takiego scenariusza. – Produkcja zielonej energii w oparciu o surowce rolnictwa wywołała niepokój już dwa lata temu. Wtedy zapowiadano, że ceny zbóż mogą dojść nawet 1 tys. zł za tonę. I cóż się stało? Cena zboża spadła – mówi.

Komentarze

Dodaj komentarz