Znajomy podszywał się pod Annę, proponując w jej imieniu usługi erotyczne na jednym z portali. Zmienił życie młodej kobiety w istne piekło. Anna pozwała go do sądu i wygrała. Teraz czeka na publikację przeprosin i wypłacenie odszkodowania za szkody moralne.
W ciągu kilku miesięcy niespełna 21-lwtnia Anna z Rybnika (nazwisko do wiadomości redakcji) zmieniła się nie do poznania. Ma inną fryzurę, makijaż, styl ubierania. Stało się tak z powodu ogłoszeń w rubryce „Towarzyskie”, które bez jej wiedzy i zgody umieszczał na rybnickim portalu jej znajomy Rafał L. „Jeśli pragniesz wrażeń erotycznych, czekam na ciebie. Tanio. Szukam kochanka – sponsora. Z pewnością nie będziesz żałował” – to fragmenty anonsów, które zmieniły życie młodej kobiety w istne piekło. Do tego podany były jej numer telefonu, imię, nazwisko, adres, a nawet zdjęcie.
– Ludzie rozpoznawali mnie na ulicy, wytykali palcami na przystanku. Za plecami słyszałam złośliwe, wulgarne odzywki w rodzaju: o, zobacz, to jest ta k... z internetu. Byłam przerażona. Straciłam wielu znajomych, którzy patrzyli na mnie podejrzliwie. Moja praca wisiała na włosku – wspomina dzisiaj młoda kobieta. Zaraz po pojawieniu się pierwszego ogłoszenia w sieci poszła do prawnika. Następnie zawiadomiła prokuraturę, a kiedy ta odmówiła wszczęcia postępowania, odwołała się od jej decyzji. Kiedy i to nie pomogło, pozwała znajomego do sądu z powództwa cywilnego. I wygrała.
– Myślę, że ta sprawa powinna być przestrogą dla tych, którzy bez skrupułów publikują niewybredne komentarze w internecie. Każdy może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za to, co pisze w sieci. Temu panu się to nie opłaciło – powiedział nam mecenas Janusz Miszkurka, pełnomocnik Anny. Adwokat wystąpił do rybnickiego oddziału Sądu Okręgowego w Gliwicach o naruszenie dóbr osobistych. – Rozprawa odbyła się 27 kwietnia i zakończyła się prawomocnym postanowieniem w postaci zawarcia ugody – poinformował nas sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Adwokat zażądał najpierw od Rafała L. 20 tys. zł odszkodowania. – Uznałem, że kwota powinna chociaż w pewnym stopniu rekompensować starty moralne, które poniosła pani Anna – tłumaczy mecenas Miszkurka. Ostatecznie sąd przyznał 2,5 tys. zł odszkodowania, nakazał pozwanemu pokrycie kosztów procesu w wysokości 1322 zł oraz umieszczenie przeprosin w terminie siedmiu dni na rybnickim portalu. Rafał L. przyznał się do zarzutów, zgodził się na publikację ogłoszenia, ale nie chciał wypłacić odszkodowania. Tłumaczył, że go na to nie stać, zwłaszcza że stracił pracę z powodu kryzysu i ma obciążenia komornicze.
Ostatecznie adwokat zaproponował ugodę i 2,5 tys. zł odszkodowania. Kiedy Rafał L. nie zgodził się na te warunki, wniósł o zasądzenie 5 tys. zł. Wtedy pozwany ugiął się i przystał na ugodę. Stanęło na 2,5 tys. zł. płatnych w ratach po 100 zł od czerwca. A wszystko zaczęło się 21 listopada, kiedy ukazało się pierwsze ogłoszenie. – Telefon dzwonił, a ja nie wiedziałam, co się dzieje – wspomina Anna. Kiedy zorientowała się, co jest przyczyną, pobiegła do redakcji portalu i prawnika. W redakcji usłyszała, że jej prześladowca wykorzystuje chwilową nieobecność moderatora przy komputerze i włącza anons na 15-20 minut. W sylwestra umieścił pikantne ogłoszenie o godz. 20. Znowu telefony się urywały.
– Ogłaszał mnie też na różnych czatach: Rybnik, Kraków, Bielsko, Poznań, Katowice, Niemcy. Kiedy dostał pismo od prawnika, zaczął wydzwaniać, obiecywał przeprosiny, kwiaty. Oferował przyjaźń, ale sugerował, że mam zapomnieć o odszkodowaniu. Potem groził, straszył. Wszystkie rozmowy mam nagrane, tak poradził mi prawnik – wspomina pani Anna. Jak dodaje, póki co Rafał L. nie wywiązuje się z warunków ugody. – Nie umieścił przeprosin na portalu, więc my będziemy musieli to zrobić – zapowiada mecenas Miszkurka. – Zobaczymy też, co będzie z odszkodowaniem, bo nawet nie zapytał, w jakiej formie ma zapłacić – dodaje Anna. Rafała L. widziała może dwa razy w życiu. To były chłopak jej znajomej. Nie wiadomo, dlaczego stał się jej prześladowcą.
Komentarze