Czym tu jeździć?
W ten sposób uniemożliwia się naukę dzieciom, które dojeżdżają do rybnickich szkół. A co z dorosłymi, którzy muszą dojechać do pracy? Nie dość, że PKS wykreślił z rozkładu jazdy wiele linii, to jeszcze kursy, które zostały, wypadają jeden za drugim – napisała do naszej redakcji czytelniczka z Żor.
Jerzy Siwica, dyrektor rybnickiego PKS-u, rozkłada ręce, przyznając, że kursy rzeczywiście wypadają z rozkładu. – W naszej firmie brakuje kierowców. Jeśli pracują wszyscy zatrudnieni, to nie ma problemu, ale jeśli posypią się np. zwolnienia lekarskie, nie ma komu zastąpić chorujących kolegów – mówi dyrektor Siwica. Przyznaje, że trudna sytuacja kadrowa to przede wszystkim efekt kłopotów finansowych, z jakimi boryka się zakład. Na dodatek w PKS-ie też funkcjonuje instytucja urlopu na żądanie, więc każdy szofer może zaskoczyć czuwającego nad kursowaniem autobusów dyspozytora swą nieobecnością w pracy.
Tymczasem Czytelniczka z Żor sugeruje, by PKS wysyłał na trasę przynajmniej minibusy, jeśli zdarzy się, że jakiś kurs wypadnie, ale tu odpowiedź dyrektora jest oczywista: skoro brakuje ludzi, który usiedliby za kierownicą autobusu, to nie ma również komu prowadzić minibusa. Jerzy Siwica owszem przyznaje, że ze względu na spadającą liczbę pasażerów firma musiała wymienić na mniejsze (zabierające do 20 pasażerów) większość dużych wozów, ale tu barierą jest znów sytuacja finansowa zakładu. Dyrektor już teraz uprzedza, że w czasie zbliżających się wakacji liczba kursów autobusowych zostanie radykalnie ograniczona.
– W rozkładach jazdy pozostanie niezbędne minimum, które pozwoli nam przetrwać – deklaruje Jerzy Siwica. Obecnie, jak mówi, trwa analiza rozkładów jazdy poszczególnych linii. Rybnicki PKS jak na zmiłowanie czeka na prywatyzację i inwestora z kapitałem. Specjalistyczna firma zaangażowana przez Ministerstwo Skarbu Państwa dokonała już wyceny przedsiębiorstwa. Kolejny ruch należy teraz do resortu.

Komentarze

Dodaj komentarz