Zarząd Odry – Dariusz Kozielski i Ireneusz Serwotka – na razie nie mają wpływu na tarcia akcjonariuszy / Wacław Troszka
Zarząd Odry – Dariusz Kozielski i Ireneusz Serwotka – na razie nie mają wpływu na tarcia akcjonariuszy / Wacław Troszka

Nadal nie ma odpowiedzi na pytanie, jaka przyszłość czeka Odrę Wodzisław. W minionym tygodniu zamiast konkretnych rozwiązań byliśmy świadkami kolejnych sporów pomiędzy udziałowcami spółki.
Najpierw czescy członkowie rady nadzorczej storpedowali jej strategiczne posiedzenie, a następnie przerwane zostało walne zebranie akcjonariuszy.
To miały być sądne dni dla wodzisławskiego klubu. Najpierw członkowie rady nadzorczej, jako przedstawiciele poszczególnych udziałowców spółki, mieli wypracować wizję jej funkcjonowania po spadku drużyny z piłkarskiej Ekstraklasy. Przed rozpoczęciem obrad okazało się, że nie zamierza w nim uczestniczyć dwójka czeskich przedstawicieli. Marek Zdrahal i Karel Possinger pojawili się wprawdzie w budynku klubu, ale nie zamierzali wejść do sali, gdzie obradować zaczynała rada nadzorcza. Gremium obradowało zatem w trzyosobowym składzie, lecz żadnych decyzji nie podjęło. W myśl statutu decyzje rady nadzorczej Odry Wodzisław zapadają większością 90 procent głosów, a obecnie nikt nie dysponuje taką siłą. Zachowanie Czechów określono mianem bojkotu.
– Jak wiadomo, w styczniu poprzednie zebranie rady zostało przerwane. Naszym zdaniem bezpodstawnie. I nie zostało dokończone. Od tamtej pory daremnie czekamy na pewne dokumenty finansowe, które powinny były zostać przedstawione wszystkim członkom. W ciemno nie zamierzamy głosować – wyjaśnia swoje zachowanie Karel Possinger.
Co na to polscy działacze? Zdaniem Dariusza Kozielskiego, który w imieniu stowarzyszenia MKS Odra dysponuje 58 procentami akcji, ten bojkot tylko komplikuje sytuację spółki.
– Nie rozumiem, o co im chodzi. W piśmie skierowanym przez Czechów do klubu nie było żadnych konkretów, jak zwykle same głupoty. Ja sam cały czas jestem za kompromisem. Kompletnie nie wiem, czemu ma służyć ten bojkot – stwierdza Dariusz Kozielski, członek zarządu klubu.
Tymczasem Possinger i Zdrahal zdają sobie sprawę, że w efekcie swojego zachowania mogą zostać odwołani z rady nadzorczej podczas walnego zebrania akcjonariuszy.
– Wcale nie zdziwimy się, jeżeli zostanie podjęta taka próba. I mamy świadomość, że taki wniosek bez problemów zostanie przeforsowany. Wmawia się wszystkim, że mamy Odrę w d..., a to nieprawda. Jesteśmy jednak niewygodni, bo pytamy o pieniądze i o to, jak gospodaruje nimi zarząd spółki. Przecież rada ma obowiązek nadzoru nad działalnością spółki we wszystkich dziedzinach, od finansów począwszy, na stronie stricte sportowej kończąc – zauważa Possinger.
Środowe walne zebranie akcjonariuszy w kancelarii notarialnej Zenona Hudka w Wodzisławiu Śląskim zostało przerwane. Polska strona chce podniesienia kapitału spółki Odra SA poprzez emisję nowych akcji, na co nie wyrażają zgody Czesi. Ci z kolei domagają się przedstawienia sprawozdania z działalności zarządu, bieżącego stanu finansów oraz planu przychodów i wydatków na ten rok.
– Warunkiem niezbędnym do wyjścia do rozmów o przyszłości klubu jest rzetelna analiza, pokazująca, w którym miejscu obecna ekipa zostawia klub – przekonuje Roman Wistuba, reprezentujący czeskiego akcjonariusza – firmę Rovina z Hulina.
Główny problem Odry polega na tym, że powstała dziura budżetowa. Piłkarzom trzeba wypłacić zaległe pensje, a to w sumie około milion złotych. Pojawił się pomysł, aby wziąć kredyt na 600 tysięcy złotych.
Dariusz Kozielski, członek zarządu, nie zamierza wycofywać się z działalności w Odrze, ale warunkuje to porozumieniem skłóconych stron. Zebranie miało być kontynuowane we wtorek, 8 czerwca.

Komentarze

Dodaj komentarz