Foto: Adrian Karpeta
Foto: Adrian Karpeta

Od kilku dni przy każdej sposobności w prasie i w telewizji przeprasza pan za koncert w Pszowie, podczas którego był pan pijany. Czy to faktycznie zdarzyło się po raz pierwszy, jak pan twierdzi?

Wiem, nie jestem święty. Mam 47 lat i w swoim życiu wypiłem wiele alkoholu, ale naprawdę nigdy nie traciłem nad sobą kontroli. Nie upadałem po pijanemu. Za to, co się stało w Pszowie, jeszcze raz wszystkich bardzo przepraszam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale faktycznie zdarzyło mi się to po raz pierwszy od 28 lat, czyli odkąd jestem na scenie. Jest mi niezmiernie przykro i mam zamiar naprawić swój błąd, dlatego postanowiliśmy, że za koncert w Pszowie nie weźmiemy ani grosza. Z ręką na sercu oddaliśmy wszystkie pieniądze za koncert, a jesienią zagramy tutaj jeszcze raz bez gaży.

Ze sceny w Pszowie krzyczał pan „cześć wieśniaki!”...

To są bzdury! Na pewno nic takiego nie powiedziałem! Koledzy z zespołu też niczego takiego nie słyszeli. Może krzyczałem: cześć dzieciaki, bo tak często się zwracam do publiczności albo: cześć Ślązacy! Ślązaków zresztą bardzo lubię. Poza tym nie ma we mnie czegoś takiego, żebym obrażał innych ludzi. Fani są dla nas największą wartością, czy gramy w mniejszej czy większej miejscowości, to nie ma znaczenia. Gramy tak samo, z takim samym szacunkiem do publiczności. A jeśli naprawdę coś takiego powiedziałem, to jeszcze raz wszystkich bardzo przepraszam.

Jak pan zapamiętał Pszów?

Macie świetnego burmistrza! (śmiech) Z przykrością muszę powiedzieć, że niestety niczego nie pamiętam. Jeszcze przed koncertem siedziałem w namiocie, rozmawiałem z bardzo miłą panią Kasią, potem poszedłem do chłopaków z Kombii, wypiliśmy drinka. Kiedy wszedłem na scenę, nie pamiętam już nic. Ocknąłem się dopiero po kilku godzinach, jak dojechaliśmy do Warszawy.

Oglądał pan filmiki nagrane podczas występu? Jest ich dość dużo w sieci.

Naprawdę nie miałem odwagi, ale za jakiś czas chyba obejrzę. Ta historia mnie wzmocniła, bo kilka dni później zagraliśmy w Białymstoku świetny koncert. Dostałem w dupę od życia, jest to dla mnie nauczka.


 

Rozmowa z Markiem Hawlem, burmistrzem Pszowa

Koncert w Pszowie z pijanym Muńkiem Staszczykiem w roli głównej stał się głośny w całej Polsce. Cieszy pana taka promocja miasta?

No nie wiem, czy jest to idealna promocja miasta spowodowana tak negatywną historią. Staramy się jednak przekuć to złe wydarzenie na coś dobrego i myślę, że to nam się poniekąd udało. Już w poniedziałek rozmawiałem z Muńkiem Staszczykiem telefonicznie i ustaliliśmy warunki, z których zespół, jak do tej pory się wywiązuje. Muniek też stara się wyjść z twarzą, co potwierdza czynami. Jak by na to nie patrzeć, tegoroczne Dni Pszowa zostaną na długo w pamięci, niekoniecznie jednak w tym dobrym aspekcie.

W sumie aż dwa koncerty nie odbyły się zgodnie z programem XV Dni Pszowa.

Najpierw sobotnia ulewa uniemożliwiła koncert zespołu Kombii, który jednak zgodził się zostać do następnego dnia i wystąpić w niedzielę, przed T.Love. Mieliśmy tysiąc problemów, żeby to wszystko dograć. Scena była zawalona sprzętem obu zespołów, ale jakoś się to poukładało. Muniek wszedł na scenę o godz. 22.19, bo patrzyłem na zegarek, a zszedł o godz. 23. Występował 40 minut. Sygnalizowaliśmy, żeby już wcześniej przerwać jego występ, ale menedżer twierdził, że nie jest tak źle.

Od piętnastu lat organizuje pan w Pszowie koncerty, najpierw jako szef referatu kultury, potem jako dyrektor miejskiego ośrodka kultury, teraz gospodarz miasta. Czy w ciągu tych lat zdarzył się taki przypadek jak ten z pijanym Muńkiem?

Coś takiego zdarzyło się u nas po raz pierwszy. A występowało u nas naprawdę bardzo wielu muzyków z opinią niepokornych. Trzy razy w Pszowie koncertował Kazik, dwa razy Illusion, raz przyjechał też słynny Sweet Noise, który bodajże właśnie w Pszowie miał ostatni dobry koncert w kraju. Nigdy się jednak nie zdarzyło, żeby trzeba było przerywać występ z powodu pijanego wykonawcy. Owszem, czasem były jakieś wyskoki alkoholowe, ale to po koncertach.

Tym gorzej więc dla Muńka?

Póki co porozumieliśmy się z zespołem T.Love, że zagrają u nas w październiku po kosztach. Zwrócili nam całe honorarium, co do grosza. Musimy dbać o interesy miasta, dlatego konsekwentnie nie odpuszczamy. Muniek stara się naprawić niedzielny wyskok, wyjść z tego z twarzą i to, co mówi, wydaje się być szczere. Ale zobaczymy...

3

Komentarze

  • Brodacz Piwo na koncertach 13 października 2010 12:43Przecież W Pszowie zawsze jest browar na koncertch a szczególnie w Mok ja nie pamietam ,żeby nie było a przecież bez tego też można panie Burmistrzu co?
  • Śmieszek... Warszawce podzienkował... 27 czerwca 2010 20:19Powiedział „cześć wieśniaki!”, a co do zapłaty, to powinien ponieść pełny koszt, nie tylko oddać gażę. Organizacja obejmuje też ochronę, zabezpieczenie medyczne itd. A za październik to ja dziękuje.
  • Eterno Vagabundo Tych luminarzy już nie prosić. 27 czerwca 2010 19:16 Więcej się chyba to nie zdarzy, By tych kultury luminarzy, W bramy jakiegoś Grodu prosić. Nie chcąc pokoleń przyszłych zguby, Potrzeba z własnej kindersztuby, Afirmatywne wzorce wnosić. Więc prośmy mistrzów wielkiej miary, Aby artyzmu swego dary, Przekazać chcieli młodej nacji. Młódź wszak od złego chronić chcemy. Przy tym i sami unikniemy, Lucyferycznej deprawacji.

Dodaj komentarz