W niedzielę rybniczanie rozgromili beniaminka z Węgier, w czwartek czeka ich znacznie trudniejszy pojedynek z Marmą Rzeszów / Wacław Troszka
W niedzielę rybniczanie rozgromili beniaminka z Węgier, w czwartek czeka ich znacznie trudniejszy pojedynek z Marmą Rzeszów / Wacław Troszka
Żużlowcy RKM-u w pierwszym w tym roku meczu rewanżowym pokonali węgierskiego beniaminka z Miszkolca 63:27 i oprócz punktów za zwycięstwo zainkasowali również punkt bonusowy za wygranie dwumeczu.
Rybniczanie o ligowe punkty walczyli na swoim torze po raz pierwszy od blisko dwóch miesięcy. Mimo to niewielu widzów wybrało się na Stadion Miejski, by oglądać historyczny pojedynek ze Speedwayem Miszkolc. Drużyna beniaminka jest znana głównie z rekordowo wysokich porażek w meczach wyjazdowych, więc można się było spodziewać, że prawdziwych emocji będzie w tym meczu jak na lekarstwo i tak faktycznie było. Węgrzy prowadzeni przez byłego żużlowca Stali Rzeszów Janusza Ślączkę przyjechali do Rybnika w niepełnym składzie. Z dwójki obowiązkowych juniorów mieli tylko jednego, a z trójki awizowanych wcześniej obcokrajowców: Nicholls, Ales Dryml, James Wright wystąpił tylko ten ostatni.
Goście wygrali tylko jeden, pierwszy wyścig, gdy Magosi pokonał Jamrożego, a Conda ostatniego na mecie Klindta. W drugim wyścigu zespół gospodarzy wyprowadzili na prowadzenie juniorzy Rafał Fleger i Mateusz Domański, którzy pokonali osamotnionego Tabakę. Od tego momentu rybniczanie dość regularnie powiększali przewagę. Gości stać było jeszcze tylko na jedno indywidualne zwycięstwo i dwa remisy.
– To był dla nas łatwy i trudny zarazem mecz, bo na spotkania z łatwymi rywalami czasem trudno zmobilizować zespół. Próbowaliśmy dzisiaj jeździć bardziej parami, jak było widać – z lepszym niż dotąd skutkiem. Cieszy mnie udany występ Mateusza Domańskiego, który robi postępy z tygodnia na tydzień. Pojawił się w składzie na moją własną odpowiedzialność – mówił po meczu menadżer Dariusz Momot.
Bieg dziesiąty okazał się pechowy dla Mariusza Węgrzyka. Na pierwszym łuku zderzył się on z Tabaką, który po ostrej potyczce przy krawężniku z Nermarkiem zjechał nagle na zewnętrzną część toru. Rybniczanin doznał stłuczenia stawu łokciowego lewej ręki i na torze już się nie pojawił.
W ekipie z Miszkolca względnie skutecznie o punkty walczyli jedynie doświadczony Norbert Magosi i Anglik James Wright. Janusz Ślączka przyznał po meczu otwarcie, że klub z Miszkolca nie ma pieniędzy na angażowanie obcokrajowców na mecze wyjazdowe.
To był pojedynek sąsiadów z dna ligowej tabeli. Do tej pory oba zespoły miały na swoim koncie po dwa punkty; teraz aż trzy punkty przewagi ma ekipa RKM-u. Po serii czterech porażek podopieczni Dariusza Momota mieli przypomnieć sobie, jak się wygrywa mecze i podreperować morale. Teraz przed nimi kolejne dwa bardzo ciężkie spotkania. Już w najbliższy czwartek, 24 czerwca, o 18.30 na swoim torze zmierzą się w zaległym, teraz już rewanżowym meczu z silną Marmą Hadykówką Rzeszów (w Rzeszowie ...:... dla Marmy). Nie wiadomo, czy wystąpi w nim Mariusz Węgrzyk, wiadomo za to, że w ekipie RKM ROW zabraknie fina Kylmaekorpiego, który musi w tym dniu startować w lidze angielskiej. Z kolei w niedzielę, 27 czerwca, rybniczan czeka rewanżowy mecz w Grudziądzu. 2 maja pojedynek w Rybniku wygrali żużlowcy GTŻ i mało prawdopodobne, by teraz na swoim torze oddali punkty, zwłaszcza że w niedzielę pokonali na wyjeździe Start Gniezno.
W innych meczach 10. kolejki: Gdańsk – Poznań 40:49; Daugavpils – Rzeszów 56:34; Gniezno – Grudziądz – 44:46. RKM ROW z 5 pkt zajmuje siódme miejsce w tabeli i traci cztery punkty do kolejnych rywali, czyli drużyn z Gdańska i Gniezna. Ci ostatni mają na koncie siedem rozegranych meczów, zaś gdańszczanie dziewięć.

RKM ROW RYBNIK – SPEEDWAY MISZKOLC 63:27

RKM ROW: Klindt 10+2 (0,2,3,3,2), Jamroży 12+2 (2,3,2,2,3), Nermark 11+1 (2,3,3,3,0), Węgrzyk 4 (3,1- -), Karpow 13+1 (2,2,3,3,3), Domański 3+1 (3,1,1), R. Fleger 8+1 (2,3,1,1,1)

Komentarze

Dodaj komentarz