Grupa nie zawiodła swoich fanów. Przygotowała dokładnie taki show, na jaki czekali jej wielbiciele - z muzyką świetnie współgrały wyświetlane na scenie filmy.
Duży aplauz wywołał niemiecki zespół Das Ich, przede wszystkim z powodu scenicznego wizerunku. Zakrwawiony rzeźnik, ksiądz z włosami uformowanymi w dwa potężne rogi - Niemcy nie wyglądali normalnie. I nikomu nie przeszkodziło to, że w czasie ich występu doszło do awarii nagłośnienia i koncert na chwilę został przerwany.
W klimat lat 80. przeniósł nas polski duet 1984. Chociaż utwory w stylu "Tu nie będzie rewolucji" trochę już trąciły myszką, to wśród urodzonych w latach 70. wywołały miłe wspomnienia. Ciekawie było też na małej scenie - znakomicie wypadł węgierski zespół Yellow Spots, swingujący w starym stylu.
Nie zachwyciła frekwencja - tłoczniej zrobiło się tylko na Laibachu. Oby tylko nie zniechęciło to organizatorów w rozważaniach nad drugą edycją imprezy...
Komentarze