Andrzej K. pojawił się na rozprawie bez adwokata. Już zapowiada apelację / Wacław Troszka
Andrzej K. pojawił się na rozprawie bez adwokata. Już zapowiada apelację / Wacław Troszka
Na pięć lat skazał sąd znanego ginekologa za przeprowadzenie 99 nielegalnych aborcji i wystawianie lewych zwolnień lekarskich górnikom. Niektóre kobiety zeznały, że trafiły do gabinetu oskarżonego, bo wiele kobiet w Rybniku mówiło, że to lekarz, który bez problemów takie zabiegi wykonuje – mówił sędzia Ryszard Furman, uzasadniając wyrok.
W czwartek w wodzisławskim wydziale zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach ogłoszono wyrok w głośnym procesie znanego rybnickiego ginekologa. Procesie, który praktycznie trwał od końca marca 2008 roku, ale w połowie lipca 2008 roku po zmianie składu sędziowskiego rozpoczął się od nowa. Po aresztowaniu w połowie marca 2007 roku, jak sam podkreślał, spędził w areszcie 600 dób. Na wniosek obrońcy sąd uchylił mu areszt w listopadzie 2008 roku i po złożeniu poręczenia majątkowego mógł opuścić areszt i odpowiadać w sądzie z wolnej stopy. Jeśli wyrok się uprawomocni, jeszcze przez trzy lata po opuszczeniu więzienia, lekarz nie będzie mógł wykonywać swojego zawodu; musi też oddać skarbowi państwa 100 tys. zł, które zarobił, popełniając przestępstwa.

Zeznania kobiet
Zdaniem prokuratury od 2002 roku do marca roku 2007 Andrzej K. w swoich trzech gabinetach lekarskich w Rybniku i w Żorach wykonał ponad 100 nielegalnych zabiegów przerwania ciąży. W akcie oskarżenia wymieniono 102 konkretne przypadki, podając imię i nazwisko pacjentki, datę i kwotę, jaką zapłaciła za zabroniony przez prawo zabieg. Sam lekarz nigdy nie przyznał się do winy, twierdząc, że nie wykonał nigdy żadnej aborcji, a tylko różne inne zabiegi medyczne. Na rozprawie zamykającej przewód sądowy przekonywał, że w całej sprawie nie przedstawiono żadnego obiektywnego dowodu jego winy.
To samo mówił, gdy po ogłoszeniu wyroku odpowiadał na pytania dziennikarzy. Podkreślał, że jedynym źródłem wiedzy jest jego dokumentacja medyczna. Dla sądu ewidentnymi dowodami jego winy okazały się jednak wyjaśnienia przesłuchiwanych w sądzie kobiet oraz zeznania współoskarżonej 35-letniej Elżbiety L., pielęgniarki i położnej, która asystowała Andrzejowi K. przy większości zabiegów opisanych w akcie oskarżenia. To ona przygotowywała pacjentki do zabiegu, a czasem po jego zakończeniu odwoziła je swoim samochodem do domu. Kobieta, którą z Andrzejem K. łączył przez pewien okres romans, przyznała się do winy i opisała sposób działania lekarza oraz okoliczności, w jakich odbywały się aborcje.
Sąd skazał ją na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz orzekł wobec niej trzyletni również zakaz wykonywania zawodu pielęgniarki i położnej.

Zaostrzenie kary
Sędzia Ryszard Furman, ogłaszając wyrok, zaznaczył, że wszystkie przestępstwa lekarz popełnił w „warunkach ciągu przestępstw”, co pozwala na nadzwyczajne zaostrzenie kary.
– W zdecydowanej większości kobiety trafiły do gabinetu Andrzeja K., by poddać się zabiegowi aborcji, wcześniej szukały lekarza, który by się tego podjął. Dotarły do niego, uzyskując informację, że jest taki dobry lekarz, skłonny i chętny taki zabieg wykonać – mówił sędzia Ryszard Furman, uzasadniając wyrok. – Były też osoby, które zeznały, że się wahały, ale to ze strony oskarżonego pojawiła się sugestia, by takiemu zabiegowi się poddały.
Sędzia podkreślił też, że w żadnym momencie lekarz nie informował pacjentek, że przeprowadza zabieg inny niż przerwanie ciąży. Część kobiet zeznała, że Andrzej K. przestrzegał je, by nikomu o tym nie mówiły i że dokonywał fikcyjnych wpisów w karcie pacjenta.

Kolka górnika
Na ostatniej rozprawie Andrzeja K., zarzucił prokuraturze, że oparła się na subiektywnych opiniach kobiet, i dowodził, że tylko on jako lekarz mógł stwierdzić, czy rzeczywiście były w ciąży, czy nie. Teraz sędzia Furman zauważył: – To nie były proste kobiety ze wsi, które nie mają zielonego pojęcia, co to jest ciąża, jak się ją przeżywa i jak się w takich przypadkach postępuje.
Sąd nie miał też wątpliwości co do lewych zwolnień lekarskich, wystawianych głównie górnikom z kopalni Chwałowice i skazał Andrzeja K. również za pomocnictwo przy wyłudzaniu zasiłków chorobowych.
– Już sam fakt, że górnicy idą do ginekologa po zwolnienie, mógł budzić zdziwienie. Sami mężczyźni przyznali, że szli po „lewe zwolnienie” bo albo musieli usprawiedliwić bumelkę, albo nie mieli urlopu. Prawie we wszystkich przypadkach dostali zwolnienie lekarskie z powodu ostrej kolki nerkowej, na którą, jak mówili, nigdy nie chorowali. Nigdy też nie próbowali oszukać lekarza. Mówili jasno i bez ogródek, po co przyszli – mówił sędzia Ryszard Furman.
Wyrok nie jest prawomocny, Andrzej K. zapowiada apelację.
1

Komentarze

  • wkręt Sędzia ze wsi? 01 lipca 2010 22:54 Sędzia może nie jest ze wsi ale jego prymitywzm i chamstwo, żeby nie powiedzieć o braku szacunku do kobiet jest zdumiewający. I tacy wystwaiają opinię całej temidzie. Już za taką wypowiedź powinien być usunięty z zawodu.

Dodaj komentarz