Niemiecki zespół Das Ich szokował wizerunkiem scenicznym / Adrian Karpeta
Niemiecki zespół Das Ich szokował wizerunkiem scenicznym / Adrian Karpeta

Pierwsza edycja festiwalu wRacku przeszła do historii. Impreza trwała dwa dni – w piątek koncerty odbywały się w klubach, w sobotę – na dwóch scenach zlokalizowanych na terenie Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Do Raciborza przyjechali w sobotę ludzie z całego Śląska, przede wszystkim po to, by zobaczyć legendę ze Słowenii - zespół Laibach. Grupa nie zawiodła swoich fanów. Przygotowała dokładnie taki show, na jaki czekali jej wielbiciele – z muzyką świetnie współgrały wyświetlane na scenie filmy.
Duży aplauz wywołał niemiecki zespół Das Ich, przede wszystkim z powodu scenicznego wizerunku. Zakrwawiony rzeźnik, ksiądz z włosami uformowanymi w dwa potężne rogi - Niemcy nie wyglądali normalnie. I nikomu nie przeszkodziło to, że w czasie ich występu doszło do awarii nagłośnienia i koncert na chwilę został przerwany.
W klimat lat 80. przeniósł nas polski duet 1984. Chociaż utwory w stylu "Tu nie będzie rewolucji" trochę już trąciły myszką, to wśród urodzonych w latach 70. wywołały miłe wspomnienia. Ciekawie było też na małej scenie - znakomicie wypadł węgierski zespół Yellow Spots, swingujący w starym stylu.
Nie zachwyciła frekwencja - tłoczniej zrobiło się tylko na Laibachu. A i tak chyba nie było więcej niż 1000 osób. Oby tylko nie zniechęciło to organizatorów w rozważaniach nad drugą edycją imprezy...
Program ułożono dobrze – było naprawdę różnorodnie i ciekawie. Charakterem impreza trochę przypominała słynne Kolory Ostrawy, które odbywają się u południowych sąsiadów w połowie lipca. Może warto pomyśleć o współpracy? Może raciborski festiwal mógłby być – przynajmniej na początku rozbiegiem dla Colours of Ostrava?
Sprawdził się teren festiwalowy – OSiR bez problemu zmieścił dwie sceny, odległość między nimi była niewielka, więc bez większej zadyszki można było przejść z jednego koncertu na drugi. Występy nie nakładały się, co jest zmorą większych festiwali. Miejmy nadzieję, że festiwal odbędzie się znów za rok. A jeśli się rozrośnie, czego życzymy, trzeba pomyśleć o choćby jednym festiwalowym pociągu. Żeby uczestnicy imprezy spoza miasta mogli wydostać się z Raciborza.

Komentarze

Dodaj komentarz