W niedzielę pływadła dotarły do Kędzierzyna-Koźla / Ireneusz Stajer
W niedzielę pływadła dotarły do Kędzierzyna-Koźla / Ireneusz Stajer
W tym roku miało nie być pływadeł. Położone nad dolną Odrą gminy wycofały się z finansowania imprezy, a wyasygnowane w budżetach na jej organizację pieniądze przeznaczyły na likwidację skutków powodzi.
Czerwca bez pływadeł nie wyobrażał sobie Bronisław Piróg, prezes stowarzyszenia „Rzeki dzielą, Odra łączy”. Wyłożył potrzebną kwotę i przedsięwzięcie doszło do skutku. W minioną sobotę około 30 dziwacznych konstrukcji własnej roboty i inwencji wypłynęło na Odrę spod mostu w Raciborzu.
– Tegoroczne pływadła miały dodatkowe przesłanie. Większość uczestników założyła czarne koszulki w proteście przeciwko polityce państwa, które nie zabezpieczyło nas przed kolejną powodzią. W ciągu 13 lat od poprzedniego kataklizmu nie zrobiono prawie nic. Nie powstał zbiornik retencyjny Racibórz Dolny, większość planowanych polderów oraz kilometry nowych wałów. Ciągłe podwyższanie istniejących obwałowań wywołuje odwrotne skutki. Takie działanie odczuli na własnej skórze mieszkańcy Kobylic na Opolszczyźnie, gdzie spiętrzone wody Odry zalały wieś. Nie powinniśmy również budować ich zbyt blisko koryta rzeki. W razie dużych opadów woda musi się wyszaleć, rozlać się w obrębie prawidłowo wykonanych wałów i polderów, nie czyniąc nikomu krzywdy. Z powodu zaniedbań znów ponieśliśmy straszne szkody, doświadczyło tego m.in. wiele osób biorących udział w pływadłach. Zrezygnowaliśmy więc z hucznych imprez w Turzu i Przewozie – zaznacza pan Bronisław.
Wszyscy są zgodni, że Odra jest wielkim skarbem całego regionu. Oprócz walorów turystycznych może być ważnym szlakiem żeglugowym. Samorządy właśnie powróciły do dawnej koncepcji budowy kanału Odra – Dunaj. Inwestycja miałaby przy okazji połączyć dwie największe polskie rzeki – Odrę z Wisłą.
Mimo niewesołego przesłania imprezy, załogi pływadeł oraz licznie zgromadzona na brzegu publiczność bawili się znakomicie. Tak jak w poprzednich latach największe zainteresowanie wzbudziła ekipa raciborzan na pływającym dziwadle o nazwie RDK i wypisanymi dużymi literami znamiennym haśle „Wał za wały”. – Większość z nas zalało w 1997 roku, teraz skończyło się na strachu. Mam nadzieję, że nasz protest przyniesie efekt – wyznał kapitan załogi Tofik.

Komentarze

Dodaj komentarz