20025108
20025108


Siedemdziesięciotrzyletni obecnie prezes Klubu Olimpijczyka Sokolnia Rybnik był tyczkarzem, trójskoczkiem, skakał w dal i wzwyż, trenował kadrę narodową, pracował naukowo w Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie i Katowicach, szkolił i działał w AZS-ie Kraków i ROW-ie Rybnik i - co może najistotniejsze - był jednym z współtwórców tzw. polskiej szkoły lekkoatletycznej.Pierwsze poważne lekcje wychowania fizycznego pobierał u profesora Alojzego Jochemczyka w rybnickim Liceum Ogólnokształcącym. Był reprezentantem szkoły w lekkiej atletyce, wspólnie z Włodzimierzem Sokołowskim, późniejszym lekarzem, który wyemigrował do Kanady, Piotrem Chałupką i dr Heine, wygrywał dla LO zawody wojewódzkie; sam był nie do pobicia w skokach, W. Sokołowski wygrywał konkurencje rzutowe, P. Chałupka - biegi średnie, a dr Heine - sprint, a wspólnie cała czwórka wygrywała sztafety.Jeszcze w czasach nauki w liceum Adam Bezeg został zawodnikiem Unii Krywałd, gdzie startował wraz z jednym z najwybitniejszych polskich sprinterów Emilem Kiszką. W tym czasie (w 1948 roku) zdobył swój pierwszy medal mistrzostw Polski - srebro w skoku wzwyż juniorów.Po maturze, zdanej w 1950 roku, wybrał się na studia do Krakowa.- Dostałem się na uczelnię tylko dlatego, że byłem sportowcem. Miałem „niewłaściwe pochodzenie”, by ukończyć studia. Wyższa szkoła wychowania fizycznego wtedy nie istniała, była odrębnym wydziałem. Dlatego na pierwszym roku byłem studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, a na drugim Akademii Medycznej; na trzecim zostałem asystentem. Tak jak moi trenerzy, nie byłem przekonany, jaką dyscyplinę uprawiać - gimnastykę, koszykówkę czy la.Ostatecznie wybrał skok o tyczce. Jego życiowy wynik to 430 cm, taką wysokość mogli w tym czasie pokonać tylko reprezentanci Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych. Był to więc najlepszy rezultat na świecie, jeśli wyłączyć USA, ZSRR i Polskę. Jako zawodnik AZS-u Kraków był reprezentantem Polski w skoku o tyczce do 1958 roku, a jego kadrową konkurencję stanowiły takie sławy, jak Zenon Ważny, Zbigniew Janiszewski, Andrzej Krzesiński i ówczesny trener kadry Antoni Morończyk. Praca na uczelni, praca trenera krakowskiego AZS-u i wyczynowe uprawianie skoku o tyczce nie przeszkadzało A. Bezegowi w objęciu w 1956 roku stanowiska trenera kadry narodowej skoczków wzwyż. Pod jego okiem trenowali: Jarosława Jóźwiakowska-Bieda (wicemistrzyni olimpijska z Rzymu), Piotr Sobotta, Edward Czernik, Kazimierz Fabrykowski czy Janusz Skupny.Trenował skoczków od 1958 do 1964 roku. W 1960 roku nie mógł wyjechać na igrzyska do Rzymu, bo był „za młody”. Gdy nie wyjechał także cztery lata później do Tokio, gdzie bardzo liczył na medal Edwarda Czernika, zrezygnował z pracy z reprezentacją.- W latach sześćdziesiątych mówiło się wiele o powołaniu w Krakowie ośrodka przygotowań olimpijskich. Pomysł był w pełni aprobowany przez Polski Komitet Olimpijski, sprzeciwiał się natomiast PZLA. Gdy w 1970 roku sprawa powstania ośrodka rozstrzygnęła się nie pomyśli ludzi związanych ze sportem w Krakowie, postanowiłem skorzystać z zaproszenia do rodzinnego Rybnika. Zostałem urzędującym wiceprezesem ROW-u. Trafiłem na wspaniały okres dla klubu - osiem zespołów występowało w pierwszej lidze. W 1977 roku w Rybnickim Zjednoczeniu nie szefował już Kucharczyk, ojciec potęgi ROW-u, ale Horak. Piłkarze spadli do drugiej ligi, a drużynę opuściło ośmiu zawodników. Była to widoma oznaka, że rybnicki sport traci perspektywy rozwoju. Postanowiłem wrócić na uczelnię. Zostałem prodziekanem katowickiego AWF-u w filii w Raciborzu, a kiedy ją zlikwidowano w 1980 roku - prodziekanem do spraw dydaktyki na AWF w Katowicach. Sprawowałem tę funkcję przez dziesięć lat, do przejścia na emeryturę w 1990 roku.Doc. dr Adam Bezeg, ur. 23 grudnia w Rybniku, trener klasy S, autor książki, wielu publikacji i kilkunastu skryptów na temat skoku wzwyż; za działalność wychowawczą i sportową wyróżniony między innymi Krzyżem Kawalerskim, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, odznaką Zasłużonego Trenera; w tym roku w Plebiscycie krakowskiego Okręgowego Związku Lekkiej Atletyki i „Gazety Krakowskiej” na trenera 80-lecia OZLA zajął trzecie miejsce.„Wunderteamem” określili polską reprezentację lekkoatletyczną z lat 50. i 60. zagraniczni dziennikarze; w historii naszego sportu określenie to stało się synonimem słynnego zjawiska, znaczonego fantastycznymi wynikami i pozycją, jaką zajęła polska szkoła lekkiej atletyki.

Komentarze

Dodaj komentarz