20025201
20025201


Rybnik na osi czasuOpierając się na bardzo umownej dacie sprowadzenia do Rybnika sióstr norbertanek, władze miasta ogłosiły rok 2002 rokiem wielkiego jubileuszu 800-lecia miasta. Po pierwszych krytycznych komentarzach sprytnie podmieniono go na jubileusz ośmiu wieków. Rybnik nie ma szczęścia do jubileuszy. W 1964 roku, jeszcze w PRL-u, również bez konkretnych historycznych powodów świętowano 750-lecie miasta. Przy jubileuszu najbardziej napracował się prezydent Rybnika, który przy różnych okazjach wręczył niezliczoną wręcz liczbę pamiątkowych medali wybitych przez miasto z okazji jubileuszu. Jeden z nich otrzymała nawet Beata Kozidrak, która z zespołem Bajm wystąpiła na jednym z wielkich miejskich festynów.Ronda przyjaźniWiosną radni ochrzcili rybnickie ronda. Część okrągłych skrzyżowań otrzymała nazwy miast, z którymi Rybnik utrzymuje przyjazne kontakty. Zagranicznym delegacjom jest się czym pochwalić, ale samym rybniczanom nazwy takie jak Lievin czy Szolnok mówią niewiele, nie wspominając już o problemach z prawidłową ich wymową. Ze zdziwienia przecierali oczy mieszkańcy Kamienia, którym trafiło się rondo Ukraińskie.Pan (in) Cog(n)itoPo wygranych wyborach prezydent Adam Fudali zaprosił do magistratu swoich rywali w wyborczym wyścigu. W spotkaniu w magistrackim salonie wziął udział człowiek, którego nikt nie znał i o którym nikt nic nie wiedział. Co prawda podał się za przedstawiciela Ligi Polskich Rodzin, ale namaszczony przedstawiciel LPR-u temu zaprzeczył. Zresztą ten ostatni po wyrecytowaniu oświadczenia ostentacyjnie wyszedł z sali. Pan „Incognito” natomiast - przeciwnie; rozsiadł się i wypił nawet kawę. Do dziś nikt nie wie, kim był i po co przyszedł mężczyzna, który w czasie całego spotkania nie powiedział ani słowa.Na frontowej ścianie urzędu miasta widnieje tablica z 1964 roku, będąca pamiątką obchodzonego wtedy jubileuszu 750-lecia Rybnika. Napisy są już mało czytelne, ale to jedyny skrawek starej części magistratu, który nie został w ostatnim czasie odnowiony. Przypadek...?WaT***Zabrakło Lucky LuckaNoc 30.08.2002 do dziś odbija się policji czkawką. Kilkunastu wyrostków napadło na komisariat w Kuźni Raciborskiej i odbiło swoich kolegów zatrzymanych kilka chwil wcześniej za rozróby na dyskotece. Tej nocy służbę w komisariacie pełniło dwóch funkcjonariuszy. Byli uzbrojeni po zęby, mieli do dyspozycji pałki, broń palną, mogli wszcząć alarm, a nie zrobili nic. Tak, jakby ich nie było. Chuligani wyrwali okratowane drzwi i bez przeszkód wyprowadzili dwóch kolegów z komisariatu. Dopiero potem policjanci wzięli się do roboty. Zadzwonili po pomoc na policję w Raciborzu i ruszyli do akcji, kiedy nadjechały posiłki. Komenda wojewódzka trafnie określiła całe zajście - to był skandal i kompromitacja. Kilka dni później ze stanowiska wyleciał komendant raciborskiej policji. Oficjalny powód - bałagan w podległych jednostkach. Niepewny jest też los komendanta komisariatu w Kuźni Raciborskiej.Frekwencja w promiluKuźnia Raciborska stała się naszym wątpliwym bohaterem również z innego powodu. 14 maja odbyły się tam wybory do władz jedynego w mieście osiedla, przekształconego przez samorządowców w jednostkę pomocniczą gminy, czyli odpowiednik sołectwa. Mieszkańcy mieli zatem wybrać kogoś na wzór sołtysa. Na wyznaczone na godz. 17 wybory stawiło się zaledwie 30 z 2983 uprawnionych do głosowania. Cały jeden procent! Nie było kworum, więc głosowanie przesunięto o pół godziny. Frekwencja zasadniczo nie wzrosła. Przewodniczącego jednostki wybrano więc przez zwykłą większość. Lekceważące podejście mieszkańców do wyborów dziwi - to oni zabiegali o przekształcenie osiedla w jednostkę pomocniczą.Piersi według starostyKobiety w powiecie raciborskim zastanawiały się, kim jest profesor dr hab. Marek Bugdol, który ma badać ich piersi. Otóż w tym samym czasie, gdy trwała gorąca kampania wyborcza do samorządów lokalnych, w skrzynkach pocztowych kilku tysięcy mieszkanek powiatu pojawiły się zaproszenia na badania przesiewowe raka sutka. Na jednej stronie zaproszenia podpisał się skromnie dyrektor szpitala, na rewersie ówczesny starosta raciborski, który przed nazwiskiem umieścił wszystkie swoje tytuły naukowe. Niektóre kobiety myślały, że na badania zaprasza jakiś wybitny specjalista. Inne mieszkanki podniosły larum, że Marek Bugdol, kandydat na prezydenta Raciborza, próbuje w ten sposób zdobyć większe poparcie. Sam zainteresowany oczywiście temu kategorycznie zaprzeczył. Oświadczył, że realizuje jedynie zadania własne powiatu polegające na zapewnieniu opieki medycznej mieszkańcom. Wybory na prezydenta przegrał.(Tora)***Lipna tablicaChęć pozostania na stanowisku prezydenta sprawiła, że Janusz Ogiegło popełnił największą gafę w czasie ośmioletniego okresu sprawowania władzy w Jastrzębiu. Wykorzystując obchody 80-lecia powrotu Śląska do Polski, przypisał sobie fakt zasadzenia potężnej lipy upamiętniającej to wydarzenie. W rzeczywistości drzewo zasadzili mieszkańcy Szerokiej w lipcu 1922 roku w trakcie uroczystych obchodów włączenia naszego regionu do granic Polski. W 80 lat później J. Ogiegło zawiesił na sędziwym drzewie tabliczkę z treścią jednoznacznie wskazującą, że to on jest fundatorem lipy. Po naszej interwencji nazwisko prezydenta Jastrzębia zniknęło z feralnej tablicy.(AK)***Za chlebem...Między 29 a 31 maja do piekarni przy ul. Obywatelskiej w Rydułtowach wdarli się nieznani sprawcy. Wynieśli stamtąd zadziwiający łup: 12 litrowych butelek spirytusu, lampę górniczą i bilon w kwocie 200 zł...Pokrętny kierowca22 maja jeden z obywateli Rybnika chciał wystrychnąć na dudka wodzisławską policję. Zgłosił się na komendzie i zameldował, iż skradziono mu volkswagena golfa. Podczas rutynowego przesłuchania wyszło na jaw, iż poprzedniego dnia obywatel spowodował kolizję w Pszowie. Przestraszony tym, co zmalował, pozostawił samochód na miejscu wypadku. Nazajutrz, gdy nie zastał tam samochodu, udał się na policję, by zgłosić kradzież. Tymczasem „złodziejami” okazali się policjanci, którzy usunęli pojazd, bo zagrażał bezpieczeństwu.M. Sz. przekłada W. Sz.Marek Szołtysek przełożył „Romea i Julię” na gwarę. Przerobionego Szekspira pokazał amatorski zespół teatralny Familia działający przy Domu Kultury w Szczejkowicach. Po śląsku zatem rody nazywały się Ciapulyty i Motyki, a historia miłości Julii i Romea zakończyła się happy endem, od czego zapewne wielki Szekspir w grobie się przewrócił.Publiczna tradycja24 lipca w Żorach niegdysiejszy budynek użyteczności publicznej powrócił do swojej pierwotnej funkcji, choć w nieco innym wymiarze. Budka u zbiegu ulic Męczenników Oświęcimskich i ks. Klimka często zmieniała użytkownika. Był tam m.in. sklep z warzywami, z butami, siedziba koła wędkarskiego. W końcu w bieżącym roku ulokowano tam Centrum Informacji Miejskiej, a zatem instytucję na wskroś publiczną. Podobno przez kilka lat po wojnie w budynku tym mieściły się miejskie szalety. W Żorach szanują tradycję...Smalec na szmal18 września przymknięto 43-letniego knurowianina, który znalazł lukę rynkową w handlu, co - jak wiadomo - nie jest łatwe w naszym kraju. Zaczął produkować smalec i sprzedawał go po śmiesznie niskich cenach, ku zadowoleniu 19 cukierni w Gliwicach i okolicy, które wypiekały pączki i drożdżówki. Niestety, okazało się, że smalec po konkurencyjnej cenie był produkowany w warunkach urągających higienie, a ponadto przelewano go do pojemników po innych produktach, np. marmoladzie. No cóż - i Rockefeller zaczynał od jednego dolara w kieszeni...Pokłuła braci15 września 30 minut po północy Pogotowie Ratunkowe w Pszowie powiadomiło policję, że z przystanku autobusowego zabrało 40-letniego mężczyznę z raną kłutą. Przewieziono go do szpitala, zoperowano. Nad ranem o g. 8.30 kolejny telefon zaalarmował policję. Do pogotowia w Rydułtowach przywieziono 45-latka z taką samą raną kłutą. Po sprawdzeniu personaliów obydwu mężczyzn okazało się, że są braćmi, którzy otrzymali po ciosie od tej samej kobiety, 24-letniej mieszkanki Pszowa...(ES)

Komentarze

Dodaj komentarz