Ogniomistrz Wacław Bensz (z prawej) i sekcyjny Marek Brzoska odpoczywają przy swoim samochodzie, który wyciągał uszkodzony sprzęt z terenów objętych ogniem / PSP Żory
Ogniomistrz Wacław Bensz (z prawej) i sekcyjny Marek Brzoska odpoczywają przy swoim samochodzie, który wyciągał uszkodzony sprzęt z terenów objętych ogniem / PSP Żory
Dwaj strażacy uczestniczyli w akcji gaszenia katastrofalnych pożarów lasów w Rosji. W niedzielę późnym wieczorem wrócili z Rosji dwaj żorscy strażacy. Ogniomistrz Wacław Bensz i sekcyjny Marek Brzoska należeli do 159-osobowej polskiej grupy, która pomagała w gaszeniu katastrofalnych pożarów lasów. Działała w obwodzie riazańskim. Wacław Bensz i Marek Brzoska byli tam jedynymi przedstawicielami naszego regionu. Województwo śląskie reprezentowało jeszcze tylko dwóch strażaków z Katowic. – Polska grupa walczyła z żywiołem w trudnym, pełnym torfowisk terenie o powierzchni 28 km kw. Pożary ciężko było opanować, ponieważ ogień palił się pod ziemią, było mnóstwo dymu, temperatura sięgała 42 stopni C, wiał zmienny wiatr, w dodatku był problem z dostępem do wody – mówi starszy kapitan Marek Zdziebło, rzecznik prasowy komendy PSP w Żorach.
Ratownicy pracowały przez całą dobę. Nasi dwaj strażacy obsługiwali samochód zabezpieczenia logistycznego, który wyciągał uszkodzony sprzęt z obszarów objętych ogniem. Mieli więc pełne ręce roboty, zwłaszcza że wozy bojowe wciąż grzęzły w trudnym terenie. – Zaskoczyło nas, że już w odległości 200 km od rejonu pożaru pojawił się dym. To wskazywało na skalę zagrożenia. Po drodze napotkaliśmy dwie kompletnie spalone wioski, które były otoczone lasem. Z kilkunastu drewnianych domów zostały tylko murowane kominy. Obok stały wraki traktora i samochodu osobowego. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby ogień spowodował tak potworne zniszczenia – opowiadają obaj strażacy. Na miejscu nieraz trzeba było rozwijać linię gaśniczą o długości czterech km! Najbardziej niebezpiecznie było w rejonie ognia. Przepalone drzewa co chwilę przewracały się na ziemię. Na szczęście nikogo nie przygniotło.
– Rosja szokuje. O ile Moskwa zaciekawia pewnym przepychem, o tyle ludzie na prowincji żyją bardzo biednie. Często mieszkają w rozpadających się chatach. Spotkaliśmy człowieka, który żyje w cysternie na paliwo. W jednej z wiosek pewna staruszka dała nam reklamówkę z jabłkami. Miała niewiele, a jeszcze chciała podzielić się z nami. Dziękowała w ten sposób za nasz udział w akcji. Powiedziała nam też, że ma polskie korzenie – mówią strażacy. Cieszą się, że są już w kraju. Pożarów w Rosji nie zapomną do końca życia. Cała polska grupa brała udział w ich gaszeniu przez półtora tygodnia, nie widząc słońca. Ministerstwo do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych Rosji przyznało im za to medale. Ogień zabił w Rosji blisko 50 osób i obrócił w popioły tysiące hektarów lasów.

Komentarze

Dodaj komentarz