Pieniądze albo autobusy
Jeszcze we wrześniu PKS zaproponuje gminom powiatów rybnickiego i wodzisławskiego dopłaty do linii autobusowych. Jeśli te nie zechcą dopłacać do komunikacji, już w październiku zostaną zawieszone pierwsze połączenia.
Nie mamy już z czego dokładać do komunikacji. Ludzie przyzwyczaili się, że PKS musi jeździć nawet bez pieniędzy. Albo będziemy utrzymywać połączenia z pomocą finansową gmin, albo z niektórych sołectw znikną przystanki – mówi Jerzy Siwica, dyrektor rybnickiego PKS-u. Ta spółka skarbu państwa jest w fatalnej sytuacji ekonomicznej – jej 245 pracowników otrzymało na razie 40 proc. wynagrodzenia za lipiec.
– We wrześniu trzeba było wybrać dzieci do szkoły, kupić podręczniki... Za co? Jeśli żona pracuje, to można jeszcze jakoś przeżyć, ale jak ktoś sam pracuje na utrzymanie rodziny, to ma prze... – mówią dosadnie kierowcy. Od początku roku z pracy zwolniło się ich blisko 20, odeszło też kilku mechaników.
Jerzy Siwica zwraca uwagę, że jako firma nie korzystają z żadnych dopłat. Budżet państwa wyrównuje jedynie koszty ponoszone z tytułu ustawowych ulg dla pasażerów m.in. dla uczniów, rencistów, inwalidów. Ale nawet po ich uwzględnieniu, 80 proc. kursów przynosi straty. W przypadku niektórych linii większe wpływy przynoszą reklamy, którymi są oklejone autobusy niż samo wożenie pasażerów.
– Duże miasta: Rybnik, Jastrzębie, Wodzisław dopłacają do komunikacji miejskiej miliony. Bez tego komunikacja szybko by zamarła – mówi prezes Siwica. Sprawdziliśmy w rybnickim magistracie – w 2009 roku do komunikacji autobusowej budżet miasta dołożył prawie 10,6 mln zł. Tegoroczny budżet zakłada już dopłatę w wysokości 11 mln i 62 tys. zł.
Jeszcze we wrześniu do samorządowych władz gmin trafią pisma z wyliczeniami kosztów konkretnych połączeń i indywidualnymi propozycjami dopłat.
– Nie widzę takiej możliwości. Według naszego rozeznania z usług PKS-u korzysta znikoma liczba naszych mieszkańców. Wystarcza nam komunikacja organizowana przez rybnicki Zarząd Transportu Zbiorowego, do której dopłacamy rocznie 250 tys. zł – powiedział nam Andrzej Kowalczyk, wójt Gaszowic.
Przyszłość rybnickiego PKS-u wciąż jest niejasna. Ministerstwo Skarbu po raz drugi bezskutecznie próbowało sprzedać spółkę.
– Jeśli kupi nas firma z branży, to dobrze, ale jeśli podmiot, któremu będzie zależeć np. na terenie, który do nas należy, to PKS może zniknąć – mówi Jerzy Siwica, prezes PKS-u Rybnik.

Komentarze

Dodaj komentarz