20030408
20030408


Pani Waleska Kucharczyk żyje z najbliższymi. Córka, zięć i wnuczki troszczą się o to, by nic jej nie brakowało. Zresztą potrzebuje niewiele. Z postępującym pogarszaniem się słuchu i pamięci, ale całkiem niezłym sercu, żyje cichutko i spokojnie w swoim świecie wspomnień. Świecie, który nie szczędził jej trosk. Może dlatego jesień życia jest, jakby w nagrodę, wolna od cierpień.Urodziła się 7 stycznia 1903 roku w Rybniku jako najstarsza z sześciorga dzieci. Otrzymała imię niemieckiej księżniczki, zapewne wyjątkowej i pięknej dziewczyny, bo całe pokolenie kobiet w regionie nosiło to imię. Na towarzysza życia wybrała sobie Ryszarda Kucharczyka, uczestnika trzech powstań śląskich, działacza narodowego, przewodniczącego leszczyńskiego koła Związku Powstańców Śląskich. Uczestnik boju pod św. Anną mundur powstańczy nosił z dumą i w nim kazał się pochować. Rodzina wypełniła to życzenie.Jednak ten polski patriotyzm nie ułatwił jej życia. Już ojciec prorokował Walesce: „On jest powstaniec i będziesz miała ciężkie życie”.Wzięła sobie powstańca i miała z nim dziewięcioro dzieci, siedmiu synów i dwie córki. We wrześniu 1939 roku, gdy Niemcy wkroczyli do Czerwionki z precyzyjną listą uczestników powstań, oczekiwała właśnie ostatniego, dziewiątego, dziecka. Ryszard Kucharczyk musiał uciekać. Przedarł się do Żor i z grupą innych powstańców zbiegł do Rumunii przez Węgry. Szli nocą, za dnia chowali się po lasach. Na miejscu najęli się do pracy u gospodarzy. Mieli nadzieję przeczekać. Wrócił po dwóch latach, goniony niepokojem o dzieci i żonę. Jego teść, restaurator Leon Salamon, u którego żywili się policjanci, doradził mu, by sam się zgłosił, może mu darują. Przez wzgląd na restauratora i ową gromadkę dzieci skończyło się na tym, że Ryszard musiał codziennie zgłaszać się na posterunku...Ale wtedy, w 1939 roku, Waleska została sama z dziećmi, nieustannie nękana przez okupanta pytaniami, gdzie jest mąż, i straszeniem, by była gotowa, bo jak on się nie znajdzie, razem z dziećmi powędruje do obozu. Gdy urodził się najmłodszy, Teodor, nikt nie miał odwagi zostać ojcem chrzestnym dziecka. Dopiero najbiedniejsza bratowa, też mająca ciężkie życie, zgodziła się na chrzestną. Teodor zmarł po pięciu miesiącach na zapalenie płuc. Do dziś z ośmiorga jej dzieci żyje tylko trójka.Trzech jej synów zabrali do niemieckiego wojska. Jeden nie wrócił. Longin, najinteligentniejszy i najzdolniejszy z braci, rocznik 1923, miał w 1945 roku 22 lata. Zginął dwa tygodnie przez końcem wojny pod Tarnowskimi Górami, gdy wyjeżdżał na front. Pociąg został zbombardowany przez rosyjską artylerię.Waleska Kucharczyk doczekała się 12 wnuków i 21 prawnuków.– Mama pochodzi z długowiecznej rodziny – mówi córka Jadwiga Śliwka, z którą mieszka. – Sto dwa lata przeżył jej ojciec, a nasz dziadek, Walenty Nosiadek. Jej życie składało się z ciężkiej pracy, prostego jedzenia i modlitwy. Była łagodna, bardzo religijna, modliła się rano i wieczorem na klęczkach i nas, niesfornych, naganiała do pacierza. Pędziła nas też do pracy i nauki. „Jak się nie bydziesz uczyć, to bydziesz jak ta bryła w polu” – mawiała.Ma w rodzinie trzech lekarzy, więc jest komu dbać o nestorkę rodu. Ciężki był rok ubiegły, gdy miała 99 lat. Często chorowała – to uszy, to oskrzela. Ale teraz już jest lepiej, nic ją nie boli. Może tylko pamięć po tych, których przeżyła...

Komentarze

Dodaj komentarz