Andrzej Markowiak kierował budową zbiornika ponad dwa lata / archiwum
Andrzej Markowiak kierował budową zbiornika ponad dwa lata / archiwum
W czwartek Andrzej Markowiak otrzymał odwołanie. Wręczył mu je Leszek Karwowski, prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie. Od 1 października budową zbiornika pokieruje Rafał Łagosz, dotąd zastępca szefa ds. Zarządu Zlewni Górnej Odry. – Przyczyny odwołania dyrektora Markowiaka nie zostały podane – powiedział Krystian Polewka, zastępca dyrektora RZGW w Gliwicach. O dymisji mówiło się od dawna. Ze słów Adama Zdziebły, wiceministra rozwoju regionalnego, które padły po majowej powodzi, można było wydedukować, że jeśli do końca roku nie powstanie dobry wniosek o dofinansowanie budowy zbiornika ze środków unijnych, urzędnicy RZGW stracą stołki. I tak też się stało.
Zadowolenia nie kryje Czesław Burek, wójt Lubomi, który Andrzeja Markowiaka nazywa wprost mistrzem destrukcji. – Oczywiście oceniam jego działalność tylko po względem budowy zbiornika. Swoim postępowaniem dążył do rozbicia społeczności Nieboczów, przeciągał procedury. Nasza gmina ma oddać pod budowę ponad 100 ha, na przeniesienie czekają Nieboczowy, a dokumenty się tylko piętrzą. Pan Markowiak robił wszystko, żeby nie doszło do powstania wsi Nowe Nieboczowy w Syryni. Nic dziwnego, że Bank Światowy pogroził za taką opieszałość. Do końca 2015 roku inwestycja ma zostać rozliczona, tymczasem wszystko się wlecze – nie kryje wzburzenia wójt Burek.
Andrzej Markowiak nie pozostaje mu dłużny i odpowiada, że wiedza wójta na temat tego zadania jest ułomna. – Oczywiście, na potrzeby swej koncepcji może kogoś nazwać diabłem – kwituje. Uważa, że odwołanie go nie ma związku z przesiedleniem Nieboczów, bo nie jest to kluczowe zadanie. Najważniejsze są projektowanie i budowa obiektów suchego zbiornika. Jak dodaje, w czaszy polderu było do wykupienia 189 domostw i ponad połowa właścicieli sprzedała swoje gospodarstwa. Teraz odtwarza je w innych miejscach, które nie są zagrożone falą. W Ligocie Tworkowskiej z 44 gospodarstw wykupiono 40.
– Uważam, że z prawdziwym problemem mamy do czynienia nie w Nieboczowach, ale poniżej, w Raciborzu, Rudniku, Kuźni Raciborskiej, Bierawie, Cisku i innych gminach wzdłuż Odry aż do Wrocławia. Dotyczy on nie 300 osób, ale około 2 mln ludzi, którzy przy każdym większym deszczu obawiają się o swoje życie i mienie. Zbiornik to jedna z największych i najtrudniejszych inwestycji tego typu w Polsce, wymagająca żmudnego przygotowania, wielokierunkowych działań, a państwo jako inwestor ma prawo liczyć na zrozumienie społeczeństwa, jak i wsparcie samorządów – argumentuje Andrzej Markowiak.
Teraz prawdopodobnie pokieruje Zarządem Zlewni Kłodnicy i Kanału Gliwickiego w Kędzierzynie-Koźlu. – Byle jak najdalej od nas – nie ustępuje wójt Burek. Zmiana nie oznacza końca gminnej gehenny. Wciąż pozostaje problem wykupu ziem w czaszy. Zdaniem wójta nowa specustawa nie rozwiązała problemu. Czesław Burek nazywa ją bełkotem i nie wyklucza, że rada gminy skieruje wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności niektórych jej zapisów z ustawą zasadniczą.

Komentarze

Dodaj komentarz