Szombierski: Dzielę się radością
Żużlowiec Rafał Szombierski, wychowanek RKM Rybnik broniący w tym roku barw Włókniarza Częstochowa, jest w podobnej sytuacji, co jego macierzysta drużyna – z kolegami z zespołu walczy w barażach, tyle że w jego przypadku stawką jest zachowanie miejsca w ekstralidze.

Pierwszy mecz w Gdańsku przegraliście 43:47, a ty w czterech startach zdobyłeś 4 pkt. Jesteś zadowolony ze swojego występu?
Tragedia to może nie jest, ale na pewno mogłem pojechać lepiej. W meczu o uniknięcie bezpośredniego spadku z Polonią w Bydgoszczy zdobyłem 9 pkt, więc stać mnie było na więcej. Niestety, do niedzielnego meczu przystąpiłem po tygodniowej przerwie w startach. Z powodu kiepskiej pogody w tygodniu poprzedzającym mecz w Gdańsku w ogóle nie trenowaliśmy. W sobotę miałem wystąpić w Miszkolcu w Klubowym Pucharze Europy, gdzie miałem zdobywać punkty dla Turbiny Bałakowo, rosyjskiej drużyny, w której startowałem kiedyś przez dwa sezony. Kierownictwo Włókniarza nie zgodziło się jednak na mój udział w zawodach na Węgrzech. Szkoda, bo przynajmniej bym trochę pojeździł i pewnie mój niedzielny występ byłby bardziej udany.

Czego więc zabrakło w Gdańsku?
Spóźniłem dwa ostatnie wyjścia spod taśmy. Tor niespecjalnie nadawał się do walki, więc o kolejności na mecie decydował praktycznie start, potem już niewiele można było zrobić. Tor był właściwie nijaki, w jednych miejscach twardy, w innych bardziej przyczepny. Zawodnicy Lotosu wiedzieli, którędy jechać, a nam sprawiało to sporo problemów.

W niedzielę o 16 rewanż w Częstochowie. Jesteście pewni swego?
To jest żużel, a w nim niczego nie można być pewnym, bo zdarzają się upadki i defekty. Psikusa może też spłatać pogoda. Odrobienie 4 pkt na swoim torze nie powinno być generalnie wielkim problemem, ale jak będzie – zobaczymy. Chciałbym przynajmniej dwa razy potrenować przed tym meczem. Ze sprzętu jestem zadowolony, więc wystarczy, jak Ryszard Małecki, z którym znam się jeszcze z czasów jego pracy w Rybniku, przeglądnie tylko silniki.

Często w czasie wyścigów kiwasz głową albo machasz ręką w stronę publiczności. Swego czasu skrytykował cię za to sam prezes Włókniarza Marian Maślanka...?
Jazda na żużlu sprawia mi wielką frajdę, więc chcę się tą radością podzielić z kibicami. Gdy wygrywam, oni się cieszą, więc chcę się cieszyć razem z nimi.

Pojawiła się gdzieś informacja, że na końcówkę sezonu chciałby cię zaangażować jeden z klubów angielskiej Elite League. Wybierasz się do Anglii?
To była chyba plotka, bo nie otrzymałem żadnej propozycji. Kiedyś próbowałem szczęścia w lidze szwedzkiej, w angielskiej jeszcze nie jeździłem. Spróbuję podpisać kontrakt w Anglii w przyszłym roku, a co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Wiesz już, w jakim polskim klubie będziesz jeździł w przyszłym roku?
Jeszcze nie. Włókniarz wyciągnął do mnie rękę, gdy tego potrzebowałem, i wiele temu klubowi zawdzięczam. Mam podpisany w Częstochowie roczny kontrakt, więc sprawa jest otwarta. Chętnie bym tam pozostał, no ale ważne będą też warunki finansowe.

Zdajesz sobie sprawę, że wielu kibiców RKM chciałoby, żebyś wrócił do Rybnika.
Z tym będzie kłopot, bo dla mnie priorytetem są występy w ekstralidze, a na awans RKM do ekstraligi na razie się nie zanosi. Przyjemnie byłoby jeździć dla swoich kibiców w Rybniku, ale w mojej sytuacji nie to jest najważniejsze.

Komentarze

Dodaj komentarz