Muniek dał z siebie wszystko. Publiczność była oczarowana / Dominik Gajda
Muniek dał z siebie wszystko. Publiczność była oczarowana / Dominik Gajda
Miasto przywitało wokalistę T.Love... mlekiem. Dopiero po koncercie była golonka, kapusta, ziemniaki, a i coś mocniejszego się znalazło.
Tym razem Muniek był trzeźwy, ale zepsuł się samochód, którym jechała reszta zespołu T.Love. W rezultacie muzycy dotarli mocno spóźnieni. Jakieś fatum ciąży nad Pszowem – komentował wokalista. Zespół dał jednak świetny koncert. Muniek zrehabilitował się po swoim wyczynie na czerwcowych Dniach Pszowa, kiedy zataczał się na scenie, nie potrafił ani śpiewać, ani utrzymać równowagi. Niektórzy mówili, że wybełkotał „Cześć wieśniaki”. Potem obiecał, że zagra w Pszowie jeszcze raz, już za darmo, a w sobotę grupa T.Love wróciła do miasta. Impreza była biletowana, a dochód przeznaczono na potrzebujące dzieci.
Wokalista przyjechał do MOK-u na godzinę przed planowanym wyjściem na scenę. Sam prowadził swoje terenowe volvo. Ledwo wysiadł z auta, otoczyli go fani. Muniek cierpliwie rozdawał autografy, pozował do zdjęć. Potem zaprosił nas do garderoby. – Po tamtym wydarzeniu otrzymałem więcej słów wsparcia niż kuksańców. Np. na festiwalu Ryśka Riedla podszedł do mnie jego syn Bastek i powiedział mi: „Zajebiście z tym Pszowem. Nareszcie wszystko się zgadza. Widzę, że jesteście normalnym bandem!” – opowiadał nam Muniek. Zapytaliśmy go, czy będzie trzeźwy. – Ja nie piję przed każdym koncertem! A jak już piję, to zwykle to kontroluję! – odparł.
Katarzyna Brachmańska z urzędu miasta, która opiekowała się zespołem także w czasie Dni Pszowa, przywitała Muńka... mlekiem. – Poczęstunek będzie dopiero po koncercie. Zamówiliśmy kolację: golonkę, kapustę i ziemniaki – mówiła.
Na koncert przyszła nie tylko młodzież. Pani Janina, osoba w średnim wieku, zjawiła się z mężem. Była też na Dniach Pszowa. Czy czuła się urażona zachowaniem wokalisty? – Nie, było przynajmniej wesoło – odparła.
Koncert miał zacząć się o godzinie 19. Z powodu awarii auta zaczął się po godzinie 20.30. Zespół bisował, a za kulisami wspominano to, co stało się w czerwcu. – To była tragedia. Wyszłam na 20 minut z garderoby urządzonej w przyczepie kempingowej, żeby przynieść jedzenie, Zygmunt chciał rybę. Kiedy wróciłam, T.Love ładował się na scenę. Zygmunt był w przyczepie razem z zespołem Kombii. Prosiłam go, żeby poszedł na scenę... – wspomina Katarzyna Brachmańska.
Muniek miał odpowiedzieć, że już nie chce ryby. Potem wstał, oparł się o stolik z jedzeniem, przewrócił go. Pani Kasia zaczęła sprzątać, Muniek ruszył w kierunku sceny. – Nie widziałam, jak na nią wchodził, ale potem było coraz gorzej. Jakby go rozkładało... Nie wiadomo do końca, co stało się w tej przyczepie, bo alkoholu wypito niewiele. Co to jest butelka whisky na dwa zespoły i technicznych?! – pyta Katarzyna Brachmańska. Potwierdza to Tom Pierzchalski, saksofonista, towarzyszący T.Love na koncertach. – Muniek wypił może cztery drinki. To nie jest dawka, po której dorosły człowiek się przewraca. Uwierzcie, Muniek nie jest tym, który najwięcej pije w zespole – przekonywał muzyk.
– To na pewno nie był alkohol! Zastanawiające, że filmiki z tego, co się stało, od razu były w internecie – mówiono w sobotę za kulisami. Pszów miał lekkie opory przed ponownym zaproszeniem zespołu. – Ale wydaje mi się, że każdemu należy się szansa – stwierdza Katarzyna Brachmańska.

Komentarze

Dodaj komentarz