Beata Kasprzyk zaprasza na danie dnia do stołówki na terenie kampusu / Dominik Gajda
Beata Kasprzyk zaprasza na danie dnia do stołówki na terenie kampusu / Dominik Gajda

Dwudaniowy, smaczny obiad za 7 złotych w centrum Rybnika? To możliwe, pod warunkiem że wiemy, gdzie szukać. My znaleźliśmy kilka takich miejsc i podpowiadamy, gdzie dobrze i tanio zjeść.
Bezkonkurencyjna cenowo jest stołówka pracownicza na terenie szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Dwudaniowy obiad z kompotem zjemy za 7 złotych! Można też kupić samą zupę (1 zł) albo samo drugie danie (6 zł). Stołówka jest czynna od poniedziałku do piątku. Żeby z niej skorzystać, trzeba dzień wcześniej (do godziny 11) zamówić danie (telefonicznie albo osobiście). Można też z góry opłacić sobie kilka obiadów. Jeśli wiemy, że któregoś dnia jednak nie będziemy mogli skorzystać z obiadu, to dzień wcześniej (również do 11) dzwonimy. Wtedy obiad nie przepada. Jeśli nie zadzwonimy, stracimy po prostu 7 zł.

Posiłek z psychiatrą
Jadłospis wygląda zachęcająco. Dzisiaj (13 października) serwowana będzie zupa koperkowa z makaronem, paprykarz wieprzowy z kaszą gryczaną, ogórek konserwowy i kompot. Jutro krupnik zabielany, rolada wołowa, sos, kluski śląskie, surówka z kapusty kiszonej i kompot! W piątek zupa grochowa i knedle ze śliwkami.
Stołówkę nie jest łatwo znaleźć, zawsze jednak możemy zapytać portiera. Budynek nie wygląda zachęcająco, wnętrze stołówki również nie jest zbyt piękne. Wszystko rekompensują jednak pyszne potrawy i miłe panie wydające posiłki. Bez obaw, na stołówce nie spotkamy pacjentów. Ci jedzą na oddziałach. Stołują się za to lekarze, pielęgniarki, również emerytowani pracownicy psychiatryka. Obiady dla swoich podopiecznych kupują tu również panie z opieki społecznej. Jeśli jednak atmosfera nie do końca będzie nam odpowiadała, możemy przyjść z menażką i zabrać obiad na wynos. Uwaga, jeśli pod stołówkę będziemy chcieli podjechać samochodem (jest taka możliwość), wówczas za wjazd na teren szpitala zapłacimy 2 zł. Ale przecież można się przespacerować.

Wśród studentów
Świetną ofertę ma bar w budynku Politechniki Śląskiej w kampusie przy ulicy Rudzkiej (pięć minut na piechotę od rynku). Dwudaniowe danie dnia zjemy za 8 złotych (wersja bezmięsna), 9,50 zł (zestaw z rybą) albo za 10 zł (z mięsem). W czwartek polecano krupnik, mięso mielone z ziemniaczkami i zestawem trzech surówek. W piątek ogórkową i pyszną rybkę. Obiady są wydawane od 11 do późnego popołudnia, lokal jest czynny siedem dni w tygodniu i zaprasza już od godz. 8. Rano można zjeść na przykład jajecznicę z pieczywem za 3 zł, porcję pizzy za 3,50 zł. Są inne dania, między innymi bigos (4 zł) czy pierogi ruskie (5 zł).
– Wszystkie dania przygotowujemy sami, nawet mięso na mielone mielimy, a nie kupujemy gotowe – mówi Mirosława Sadowska, która razem z mężem prowadzi lokal. Choć bar mieści się na terenie kampusu i na razie korzystają z niego przede wszystkim studenci, to przyjść i zjeść może każdy. Pod warunkiem oczywiście, że nie zostanie na przykład zawrócony przez portiera już przy wejściu do budynku. Ale niewpuszczane są raczej tylko osoby pijane, awanturujące się. Takich nie chce gościć żaden szanujący się lokal. Jakieś minusy? Może tylko taki, że w środku jest też punkt ksero i czasem jest po prostu tłoczno.

Kultowa piwniczka
Od kilku lat miejscem wręcz kultowym jest piwniczka pod hotelem Rynkowym, znajdująca się niemal na samym rynku. Lokal już kilka razy zmieniał najemców i nazwę. Obecnie nazywa się Pod Dobrą Duszą. Zaprasza od poniedziałku do niedzieli, w soboty i niedziele jest czynny krócej. Danie dnia (w piątek był to pulpet z ziemniakami i surówką) kosztuje 10 zł. Można zamówić zestaw z zupą i kompotem za 15 zł. Są też inne niedrogie dania, np. gołąbek w sosie pomidorowym za 7,50 zł, kurczak z makaronem za 8 zł, golonka za 13,50 zł. Do tego niezły wybór napojów, można się napić piwa. Charakterystyczne jest to, że można tam spotkać zarówno liczących każdy grosz emerytów, robotników w roboczych strojach, jak i pracowników oraz właścicieli firm działających w centrum miasta. To nie każdemu może odpowiadać...
Tanie stołówki, zakładowe czy szkolne jadłodajnie przeżywają renesans. Korzystają z nich nie tylko studenci, ale też ludzie, którzy pracują w centrum do 17 do 18. – Około godz. 15 jestem już głodna, zwłaszcza że w domu zwykle nie zdążę zjeść śniadania. Do tej pory wpadałam przede wszystkim do barów z fast foofami typu McDonald's czy McGaś. Ale to nie było zbyt dobre ani dla mojego żołądka, ani dla sylwetki. Potem zaglądałam do piwnicy pod hotelem Rynkowym. Od kilku dni jestem fanką stołówki studenckiej. Obiad z dwóch dań jem za dziesięć złotych, to drożej jest w McDonaldzie! Przy takich cenach naprawdę gotowanie staje się nieopłacalne – mówi pani Ania, pracownik jednego z banków w śródmieściu.

Czytaj też:
Czasem warto zjeść na mieście
Lunch time

Komentarze

Dodaj komentarz