W niedzielę do Rybnika przyjechali dziennikarze ze wszystkich mediów w Polsce. Prokurator Jacek Sławik wychodził do nich dwa razy / Wacław Troszka
W niedzielę do Rybnika przyjechali dziennikarze ze wszystkich mediów w Polsce. Prokurator Jacek Sławik wychodził do nich dwa razy / Wacław Troszka

Grzegorz W. przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia, które pokrywają się z ustaleniami śledczych.
Śledztwo w sprawie makabrycznego zabójstwa Eugeniusza Wróbla prowadzi rybnicka prokuratura rejonowa. Jak mówi jej szef Jacek Sławik, badane są wszystkie okoliczności i sprawdzanych jest kilka wersji wydarzeń. Dlaczego podejrzenie padło na 30-letniego syna? Bo przedstawiona przez niego wersja wydarzeń nie pokrywała się z ustaleniami śledczych. Potem stwierdzono, że feralnego dnia młody człowiek dzwonił ze swojej komórki z okolic Zalewu Rybnickiego, a w sobotę wieczorem został zatrzymany. – Przyznał się do winy i złożył bardzo obszerne wyjaśnienia, podając okoliczności i szczegóły, które były zgodne z naszymi ustaleniami i zabezpieczonymi śladami – mówi Jacek Sławik.
Wiadomo, że zabójstwa dokonano przy użyciu noża, ale prokurator, tłumacząc się dobrem postępowania, nie chce powiedzieć, czy znaleziono narzędzie bądź narzędzia zbrodni. Wyniki trwających już badań pomogą ustalić, gdzie doszło do poćwiartowania zwłok. Nie usłyszeliśmy też odpowiedzi na pytanie, czy sprawca mógł być pod wpływem jakichś środków psychoaktywnych. Prokurator powiedział natomiast, że nie ma wiedzy procesowej na temat przebytego rzekomo przez niego leczenia psychiatrycznego. – On sam twierdzi, że nie leczył się psychiatrycznie – mówi prokurator Sławik. Wkrótce 30-latka przebadają biegli psychiatrzy i psycholog. Od ich ustaleń będzie zależała decyzja o obserwacji psychiatrycznej, co ze względu na nieprawdopodobny przebieg zdarzeń jest wielce prawdopodobne.
Do ukrycia zwłok, które w kawałkach wrzucił do Zalewu Rybnickiego, syn miał użyć popularnej dezety, czyli dwumasztowej łodzi, należącej do 6. Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej, z którą cała rodzina była mocno związana. Grzegorz W. był jednym z instruktorów, prowadzących zajęcia w ramach trwającego od dłuższego czasu kursu dla przyszłych sterników. W piątek pływającego w pojedynkę tą dużą łodzią widzieli go m.in. członkowie klubu żeglarskiego Nawa, który ma swoją keję i zabudowania obok harcerskiej stanicy. Policyjni technicy, którzy przyjrzeli się łodzi, zabezpieczyli na niej ślady świadczące dobitnie, że użyto jej do popełnienia przestępstwa. – Nie możemy jednoznacznie wypowiedzieć się, co do motywu tej zbrodni – kończy Jacek Sławik, potwierdzając, że podejrzany miał aktualną wizę Stanów Zjednoczonych.
Aktu oskarżenia powinniśmy się doczekać jeszcze w tym roku. Wiele będzie zależało od tego, jaki będzie zakres, a więc i czas przeprowadzania specjalistycznych badań kryminalistycznych. W trakcie oględzin miejsca zdarzenia, a potem części zwłok znajdowanych sukcesywnie w wodach Zalewu Rybnickiego śledczy na bieżąco będą decydowali, jaki materiał należy pobrać do badań, jaki ma być ich zakres i jakie placówki mają je wykonać. Na razie w wodach zalewu znaleziono dwa fragmenty męskiego korpusu. W chwili zamykania tego wydania „Nowin” nie było jeszcze przesądzone, czy należą one do Eugeniusza Wróbla.
W poniedziałek po południu sąd zdecydował o trzymiesięcznym aresztowaniu Grzegorza W. Po wyjściu z policyjnej furgonetki i w drodze na salę rozpraw zachowywał się on bardzo spokojnie, jego twarz nie zdradzała żadnych emocji. Do dziennikarzy, którzy pytania, dlaczego to zrobił, czy żałuje nie odezwał się ani słowem. W zamkniętej dla mediów rozprawie aresztowej wziął udział zaangażowany przez rodzinę adwokat Krzysztof Malinowski z Gliwic, który będzie obrońcą Grzegorza. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, powiedział tylko, że jeszcze nie rozmawiał z podejrzanym w cztery oczy. Dopiero sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, poinformował, że w trakcie rozprawy Grzegorz W. nie przyznał się do winy. Nie wytłumaczył jednak logicznie, dlaczego, skoro przyznał się w prokuraturze, składając wyczerpujące wyjaśnienia. Sąd uznał też, że, odpowiadając na pytania, pośrednio potwierdził opisaną wcześniej przez siebie wersję wydarzeń. Sam Grzegorz W. miał zapytać o możliwość wyjścia z aresztu za kaucją, o czym tu nie może być mowy.

Czytaj też:
Ojciec i syn. Ofiara i jej kat
Krwawe piętno zbrodni
Szukają po omacku
Jaki naprawdę jest Grzegorz W.?
To był fachowiec
Gienek, żeglarz doskonały

1

Komentarze

  • Eterno Vagabundo Bezeceństwo gości, tam gdzie brak miłości. 25 października 2010 07:37 Bestialstwo z szaleństwem serce zamieszkuje, Gdy miłość w rodzinnym domu nie panuje. Wszeteczność jest zwykle młodych serc najemcą, Jak rodzice dzieciom czasu nie poświęcą.

Dodaj komentarz