Policjanci prowadzą Grzegorza W. do sądu / Wacław Troszka
Policjanci prowadzą Grzegorza W. do sądu / Wacław Troszka

Maria Malinowska, dyrektorka II Liceum Ogólnokształcącego w Rybniku, pod koniec lat 90. była wychowawczynią Grzegorza W. O swoim dawnym uczniu mówi jak najlepiej.
W ubiegłym roku klasa zorganizowała spotkanie. – Grzegorz też był, siedział obok mnie, rozmawialiśmy – wspomina pani dyrektor. O swoim uczniu mówi, że był skromny, cichy, kulturalny, zawsze przygotowany do lekcji. – Nie wierzę, że zrobił coś takiego. Nie przekonuje mnie nawet to, że się przyznał. Znam całą rodzinę. Jest mi jej strasznie żal – dodaje Maria Malinowska. Podobnie wspomina Grzegorza W. jedna z jego szkolnych koleżanek. – To był ciepły, miły chłopak, zaangażowany w sport, w harcerstwo. Tak go zapamiętałam z czasów licealnych. Nie wierzę, że zrobił coś takiego. Jest mi go bardzo szkoda – mówi, prosząc o zachowanie anonimowości. Michał Hetman, szwagier Grzegorza, chodził z nim do jednej klasy. Potem ożenił się z jego młodszą siostrą Małgorzatą. – Proszę zrozumieć naszą sytuację, nie będę się w ogóle wypowiadał – tłumaczy. Nikomu w głowie nie może się pomieścić, że tak miły spokojny człowiek mógł zabić ojca i poćwiartować ciało. – To straszny dramat tej rodziny, w jednej chwili straciła dwie bliskie osoby, nie tylko ojca, ale i syna, któremu grozi nawet dożywocie – mówi Arkadiusz Andała, prywatny detektyw z Chorzowa, którego rodzina Wróblów wynajęła do poszukiwania Eugeniusza Wróbla.
Grzegorz W. przez kilka lat był zatrudniony w katowickim banku jako informatyk, programista. Od paru miesięcy już tam nie pracuje. – Nie znałem go osobiście, nie chcę się wypowiadać, sprawa nie dotyczy banku – ucina krótko Piotr Utrata, rzecznik prasowy ING Banku Śląskiego. Grzegorz W. miał mieszkanie w Katowicach, ale ciągnęło go do Stanów Zjednoczonych, skąd przyjechał z początkiem października. Po tragedii pojawiły się informacje, że leczył się psychiatrycznie. Jeden naszych informatorów potwierdził, że w przeszłości chłopak miał jakieś problemy psychiatryczne. Detektyw Andała uważa, że Grzegorz W. był może nieco wyalienowany, zamknięty w sobie, ale normalnie funkcjonował. – Nie ulega wątpliwości, że na pewno był przy zabójstwie. Obecnie staramy się wyjaśnić, czy jeszcze ktoś mu nie pomagał w zacieraniu śladów bądź ukryciu zwłok – dodaje.

Czytaj też:
Ojciec i syn. Ofiara i jej kat
Syn czy potwór
Krwawe piętno zbrodni
Szukają po omacku
To był fachowiec
Gienek, żeglarz doskonały

Komentarze

Dodaj komentarz