Trener Igor Prielożny wrócił na trenerską ławkę Jastrzębskiego Węgla / Wacław Troszka
Trener Igor Prielożny wrócił na trenerską ławkę Jastrzębskiego Węgla / Wacław Troszka

Jest takie powiedzenie, że nigdy się nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki. Pan wszedł.
Zdecydowałem się wejść, ale jestem pewien, że nie jest to ta sama rzeka. W Jastrzębiu bardzo dużo się zmieniło na lepsze. Klub jest o wiele bardziej profesjonalny. Wśród działaczy można zauważyć sporo nowych osób, które zmieniły oblicze tej drużyny. Warunki do pracy są dużo lepsze niż na początku mojej trenerskiej kariery w Polsce.

Wielu kibiców Jastrzębskiego Węgla Igora Prielożnego kojarzy z mistrzostwem Polski. Nie boi się pan, że po sezonie będą zawiedzeni, jeśli nie będzie złotego medalu?

Doskonale wiem, że właśnie tak mnie kojarzą kibice. Jest mi to bardzo często przypominane. Jestem jednak przekonany, że my jako drużyna zrobimy wszystko, by na koniec sezonu było najlepiej, jak tylko może być. Bardzo ciężko na to pracujemy, trudno jednak wyrokować, jaki będzie wynik.

Czy można porównać składy drużyny z 2004 roku oraz tej obecnej?
Przez te kilka lat zmieniła się cała siatkówka. Tych dwóch ekip nie można porównać. Mogę wymienić jedynie jedną zasadniczą różnicę pomiędzy mistrzowskim zespołem z 2004 roku i obecną ekipą. To wiek siatkarzy. Wśród szóstkowych zawodników złotej drużyny większość stanowili trzydziestolatkowie. Zatem byli to siatkarze bardzo doświadczeni. Nie musiałem im nic tłumaczyć, a oni i tak wiedzieli, o co chodzi. Obecna ekipa jest bardzo młoda.

O jakie cele zagra w tym sezonie Jastrzębski Węgiel?
Myślę, że bardzo trudno w tej chwili mówić precyzyjnie o celach minimum. Dotyczy to nie tylko naszego klubu, ale większości. Sezon zaczyna się dwa tygodnie po siatkarskim mundialu. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas trudne zadanie, bo Jastrzębski Węgiel w nadchodzącym sezonie to będzie praktycznie nowa drużyna. Mamy nowych przyjmujących, po jednym nowym atakującym i rozgrywającym, także w formacji środkowych zaszły ogromne zmiany. Spróbujemy ligę rozpocząć najlepiej, jak to możliwe, by jak najwcześniej załapać się do szóstki. Nie będzie to zadanie łatwe dla wszystkich drużyn, które mają w składach reprezentantów krajów walczących w MŚ we Włoszech. Ci zawodnicy nie będą przecież brali udziału w przygotowaniach swoich klubów do rozgrywek. Z mistrzostw świata jedni wrócą przemęczeni, inni z kontuzjami, a jeszcze inni przepełnieni radością lub smutkiem. To nie jest łatwa sytuacja.

Brak Grzegorza Łomacza podczas przygotowań był dla was dużym problemem?
Mając tylko jednego rozgrywającego, bardzo trudno stworzyć optymalne warunki do pracy pozostałym siatkarzom.

Ma pan nadzieję na równie owocną i może nawet dłuższą współpracę z prezesem Grodeckim?
– Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. W Polsce już sporo przeżyłem i wiem, że zdarzyć się może wszystko. Osobiście uważam, że to wspaniała sprawa, taka długa współpraca trenera i działaczy. Mimo że to ja teraz jestem trenerem Jastrzębskiego Węgla, to uważam, że szkoda, że drogi Roberto Santilliego i jastrzębian się rozeszły. Kontynuacja współpracy mogła być jeszcze bardziej owocna.

Komentarze

Dodaj komentarz