Kopalnia po silnym wstrząsie
W kopalni Rydułtowy-Anna zginął jeden górnik, a trzech zostało rannych. Do wypadku doszło w czwartek o godzinie 22.28. W zagrożonym rejonie wstrzymano wydobycie. W poniedziałek w kopalni przeprowadzono wizję lokalną. Na razie nie wiadomo, kiedy będzie możliwa dalsza eksploatacja.
Wypadek był skutkiem silnego wstrząsu (2-2,5 stopnia w skali Richtera). W efekcie nastąpił zawał, który objął około 30 metrów pochylni, drążonej kombajnem chodnikowym. W strefie zagrożonej było ośmiu górników. Czterech krótko po wstrząsie wyjechało na powierzchnię, czterech zostało na dole, bo byli w rejonie zawału. Do rana ratownicy wydobyli trzech z nich. Dwaj doszli do szybu o własnych siłach. Trafili do szpitala w Rydułtowach. Trzeci miał mniej szczęścia. W ciężkim stanie został przewieziony do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Do czwartego górnika udało się dotrzeć dopiero po dziewięciu godzinach akcji. Niestety już nie żył. 46-latek miał żonę, osierocił troje dzieci. Był doświadczonym górnikiem, w tej kopalni pracował od dziesięciu lat.
Na skutek wstrząsu wyrobisko 1080 m pod ziemią zostało zdeformowane, uszkodzeniu uległy m.in. obudowa chodnika oraz znajdujące się w nim instalacje. Ratownicy musieli ręcznie usuwać zagradzające im drogę pogięte elementy. Akcja wymagała ogromnej ostrożności. Już w piątek Zbigniew Schinohl, dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku, zdecydował o zamknięciu terenu, w którym doszło do wypadku. W tym roku w kopalni Rydułtowy-Anna doszło już do dwóch tragedii. 5 sierpnia zginął 42-letni górnik, przygnieciony ważącym blisko tonę elementem przenośnika. 24 marca miało miejsce tąpnięcie. Wstrząsowi o sile ok. 2,4 stopni Richtera towarzyszył zawał skał w położonym 1000 m pod ziemią chodniku, na długości ok. 35 metrów. W pobliżu znajdowało się siedmiu górników. Sześciu wycofało się, siódmy zginął. Jego ciało wydobyto na powierzchnię dopiero po trzech dobach akcji ratowniczej! Rydułtowy-Anna to jedna z bardziej narażonych na wstrząsy kopalń węgla kamiennego w Polsce.



Przygnieciony do ociosu
26 października nad ranem (dokładnie o godzinie 4.20) do tragicznego wypadku doszło w kopalni Szczygłowice-Knurów. Nie żyje 43-letni ślusarz. Został przyciśnięty do ociosu przez jeden z elementów sekcji.
– Zdarzenie miało miejsce na poziomie 650 metrów pod ziemią, w wyrobisku kamiennym, w którym składowano sekcje obudowy zmechanizowanej. Ślusarz miał wraz z kolegą przygotowywać sekcje do transportu. Póki co nie wiadomo dokładnie, co się stało. Sztygar znalazł nieżyjącego już ślusarza – poinformowała nas Jolanta Talarczyk, rzeczniczka prezesa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. 43-letni górnik był żonaty, osierocił dwoje dzieci. Przyczyny wypadku bada specjalna komisja.
Dzisiejsze zdarzenie to w tym roku już siódmy śmiertelny wypadek, związany z transportem w kopalniach, a zarazem trzynasty w kopalniach węgla kamiennego. (izis)

Komentarze

Dodaj komentarz