Darek Momot zostaje jako dyrektor ds. sportowych. Drużynę w meczach poprowadzi ktoś inny – mówi Pawlaszczyk / Wacław Troszka
Darek Momot zostaje jako dyrektor ds. sportowych. Drużynę w meczach poprowadzi ktoś inny – mówi Pawlaszczyk / Wacław Troszka

Na rozgrzewkę zacznijmy od wysokiego C – czy wy macie jeszcze w ogóle jakikolwiek pomysł na ten klub?
Jasne, że tak i on się nie zmienia od dwóch lat – szukamy źródeł finansowania tego sportu, szukamy możliwości lobbingu na rzecz żużla w Rybniku. To, że chodzimy już dziś jak żebracy od firmy do firmy, nic nie zmienia! Bez tego drugiego, bez mocnego lobby żużlowego, niesłychanie trudno będzie nam złapać równowagę finansową. Uważam, że mamy dobry produkt, jest target, co pokazała frekwencja w sezonie 2009 i kilka spotkań w tym roku, a więc nie pozostaje nam nic innego jak walczyć o pieniądze.

Produkt wam się pogorszył w tym roku, bo przecież walczyliście w barażach o utrzymanie w pierwszej lidze...
Nie zgadzam się! Czy przed startem do sezonu 2010 skład z Nermarkiem, Jamrożym, Kylmaekorpim, Karpowem i Klindtem był słabszy od ubiegłorocznego? Czy ktoś zarzucał nam zakontraktowanie słabych zawodników, zbudowanie słabszego zespołu?

Zauważ, że prawdziwą wartość drużyny poznaje się po wyniku sportowym. A przyznasz, że ten jest słaby.
Pół żartem można powiedzieć, że Daniel Nermark zapowiadał przed sezonem, że zespół pokaże żużel, jakiego jeszcze w Rybniku nie było. I tak było. Zostawmy jednak na boku czarny humor – masz rację, wynik zweryfikował ten skład i my teraz staramy się zrozumieć, gdzie popełniliśmy błąd. Są tacy, którzy twierdzą, że to wina braku trenera, ale ja będę się upierał, że dla pierwszej drużyny trener potrzebny nie jest. Zawodnicy zabiegani, startujący w trzech-czterech ligach nie mają czasu i na treningi i konsultacje ze szkoleniowcem. Zresztą są tacy, którzy twierdzą, że trener jest po to, żeby na niego zwalić winę za nieudany sezon. Ja tak perfidny nie jestem...

OK, skoro przeszedłeś do kwestii trenera – w przyszłym sezonie dojdzie do sytuacji w Rybniku dotychczas niespotykanej – w zasadzie pozostaje jeden junior mogący skutecznie rywalizować w lidze, czyli Mateusz Domański.
Zapominasz o Kamilu Flegerze... Mamy też szkółkę żużlową, w której Mirek Korbel ma szóstkę młodych ludzi. Tak więc nie będzie tak źle.

Ile licencji wasi wychowankowie zrobili w tym roku?
Ani jednej. Jeden zawodnik podchodził do egzaminu, ale nie zaliczył części praktycznej.

A ile w 2009 roku?
Jedną – to był Mateusz Domański. Ale do czego dążysz? Jeszcze niedawno Rybnik szkolił faktycznie na potęgę, ale gdzie dziś są ci zawodnicy? Wychodzę z założenia, że lepiej mniej, a dokładniej.

Chodzi o coś innego – o realną jakość szkolenia, umiejętność właściwego poprowadzenia młodego zawodnika. W tym roku wiek juniora kończyli Sławomir Pyszny i Rafał Fleger. Kończyli w tak przeciętnym stylu jak wcześniej Michał Mitko czy Wojciech Druchniak. Czy to nie dowód na to, że w klubie brakuje trenera młodzieży z prawdziwego zdarzenia?
Jest Mirek Korbel. Nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowany jego pracą, bo nie postawiliśmy mu przecież żadnych konkretnych celów. Być może to był błąd, może powinniśmy sprawę rozegrać inaczej i kto wie, może przed sezonem 2011 to zrobimy. Ale powiedz mi też, co ja mam zrobić, jeśli dostaję z miasta na szkolenie młodzieży 116 tysięcy złotych na sezon (dane z roku 2009)? Wtedy wydaliśmy zresztą na ten cel ponad 500 tysięcy i wciąż było mało! Trudno o cuda w takich warunkach.

Rozumiem, że w 2011 roku po raz pierwszy w historii rybnickiego żużla na pozycji juniora zobaczymy zawodnika zagranicznego?
Nie odpowiem na to pytanie.

Australijczyk Todd Kurtz?
Pamiętam, nawet trenował kiedyś u nas. Tyle na ten temat.

Swego czasu w mojej rozmowie z Dariuszem Momotem padły słowa, które na moment wstrząsnęły Rybnikiem. Dyrektor ds. sportowych mówił, że w wypadku braku pieniędzy za rok pojedziecie składem krajowym, złożonym z wychowanków – Mitki, Chromika, Szymury itp. Dalej aktualne?
(Uśmiech) Popatrz, ile spraw by to rozwiązało! Rozmawialiśmy o juniorach z Rybnika, którzy gdzieś się gubią po skończeniu wieku juniorskiego. Gdybyśmy wybrali taki model, ci zawodnicy po próbie odbudowania się w innym klubie mieliby gdzie wracać, a my mielibyśmy kompletną drużynę. Powiedz mi jednak, jak taki ruch oceniliby kibice? Przecież wtedy dowiedziałbym się o sobie wielu rzeczy, których pewnie nie chciałbym usłyszeć.

Zaraz, zaraz – przecież to jest Rybnik, kawał historii polskiego i światowego żużla! A to, co proponujesz, to minimalizm, z całym szacunkiem dla wspomnianych zawodników.
Właśnie, to jest Rybnik. I to może być odpowiedź na wiele pytań, na które czasem trudno znaleźć rozsądną odpowiedź. Na przykład na to: w samym mieście jest co najmniej kilka firm, które potrafiłyby zapewnić byt nie tylko żużlowi, ale też innym wiodącym dyscyplinom. Dlaczego to się nie udaje? Dlatego że to jest Rybnik?

Wróciliśmy do pieniędzy i lobbingu, więc teraz chciałbym cię zapytać o politykę. Jak można odczytywać fakt, że teraz wspierasz kandydaturę prezydenta Adama Fudalego, którego kilka miesięcy temu atakowałeś za brak zaangażowania w sport?
Wspierałbym każdego, kto pomógłby tej dyscyplinie. Czy będzie to prezydent Fudali, czy jego kontrkandydat Marek Krząkała. A ta krytyka? Podawaliśmy konkretne argumenty wskazujące, że miasto powinno się bardziej angażować w sport. Sądzę jednocześnie, że nie jestem autorytetem, na którego gest zareagują tłumy i będą głosować na tych, których wskażę. Z prezesów klubów żużlowych taką pozycję ma może Komarnicki w Gorzowie i Dowhan w Zielonej Gorze. A ja? W sumie dodam numer pięć do rzeczy, których w tym roku żałuję – to zaangażowanie w tę lokalną politykę! W pewnym momencie było to rzeczywiście niepotrzebne.

A potrzebny będzie ci w 2011 roku w klubie Dariusz Momot?

Zdecydowanie tak, ale jako dyrektor do spraw sportowych. Drużynę w meczach poprowadzi ktoś inny, ale od razu ostrzegam – nazwiska jeszcze nie podam. Mamy kilka propozycji, będziemy nad nimi myśleć.

Wracacie do koncepcji menedżera, tym razem już niejeżdżącego, Adama Pawliczka?

Nie mówię dziś nie, nie mówię tak. Kolejne pytanie poproszę.

No to zakończmy też wysokim C – jakie klub ma długi po tym sezonie? Mówiło się o sumie 500 tysięcy złotych...

Tak.

Milion złotych?
Na to pytanie już nie odpowiem, ale na pewno damy radę. Ten rok nas zahartował.

Komentarze

Dodaj komentarz