Urzędnik to też kobieta
W kursie samoobrony dla pań, za który zapłaciło miasto, wzięły udział głównie pracownice różnych zakładów, czyli niekoniecznie mieszkanki.
Zajęcia w ramach akcji „Obroń się sama” trwały dwa wieczory. Sala gimnastyczna Zespołu Szkół nr 2 przy ulicy Wałowej pękała w szwach. Znany aktor Robert Moskwa oraz Maciej Grubski, siedmiokrotny mistrz świata karate, pokazywali, jak mają unikać zagrożeń, jak je rozpoznawać i jak reagować. Wstęp był darmowy, a chętnych tłum. Niestety, nie wszystkie panie się załapały. – Odniosłam wrażenie, że jest to kurs dla pracownic urzędu miasta, a nie dla zwykłych mieszkanek. Jak by nie było, za nasze publiczne pieniądze wzięły w nim udział w pierwszej kolejności urzędniczki, wśród których są także osoby z innych miejscowości. To nie w porządku – nie kryje goryczy jedna z kobiet, której nie udało się zapisać.
Barbara Chrobok, rzecznik prasowa magistratu, przyznaje, że do urzędu dotarły głosy niezadowolenia. Nie zgadza się jednak z zarzutem, że w kursie wzięły udział głównie urzędniczki, bo, jak twierdzi, było ich tylko 10. – Rozesłaliśmy zaproszenia do firm i instytucji, gdzie pracuje dużo kobiet, określając, że z każdego zakładu może się zgłosić nie więcej niż 10 osób. Daliśmy też zapowiedź do internetu. Nie spodziewaliśmy się takiego zainteresowania. Już po godzinie musieliśmy zmienić treść ogłoszenia, bo lista była zamknięta. Telefony po prostu się urywały – wspomina Barbara Chrobok. Wyjaśnia, że do tej pory takie imprezy nie cieszyły się zainteresowaniem. Jak w ubiegłym roku straż miejska poprowadziła podobny kurs, to z biedą uzbierała się garstka uczestniczek.
– Po prostu brakowało Roberta Moskwy – kwituje rzeczniczka. Argumentuje, że gdyby urzędniczki chciały wziąć udział w takim kursie, to można by go zorganizować z funduszu socjalnego. Faktem jest, że przy naborze nikt nie sprawdzał miejsca zamieszkania. – Proponowaliśmy, żeby te panie, które już nie zmieściły się na liście, przyszły mimo wszystko, bo może ktoś z zapisanych nie przyjdzie. I rzeczywiście, było kilka pustych miejsc, ale nikt się nie zgłosił – dodaje Barbara Chrobok. Radny Ryszard Zalewski uważa, że jeśli ktoś został poszkodowany, to widać sposób naboru nie do końca był przejrzysty i sprawiedliwy. – W Dniach Wodzisławia mogą wziąć udział wszyscy chętni, bo miejsc jest dużo. Trzeba jednak przemyśleć sposób naboru, jeśli chodzi o darmowe imprezy z ograniczoną liczbą miejsc. Skoro za akcję płaci miasto, to powinny móc z niej skorzystać w pierwszej kolejności wodzisławianki – mówi radny Zalewski. Za zajęcia miasto zapłaciło 5 tys. zł.

Komentarze

Dodaj komentarz