Nad Odrą gromadzą się czarne chmury / Wacław Troszka
Nad Odrą gromadzą się czarne chmury / Wacław Troszka
Piłkarze punktują, drużyna pnie się w górę tabeli. Odra nadal jednak ma potężne długi. Na dzień dobry potrzebuje 3 milionów zł.
Łączna suma zadłużenia klubu, które narasta już drugiej połowy 2009 roku, może wynosić nawet 6 mln zł. Czescy właściciele zapewniają, że mają środki na bieżącą działalność. Do końca roku zamierzają wyłożyć 1,1 mln zł. Dziś nie są jednak w stanie dać więcej. Finansową ofensywę planują dopiero na styczeń. Tymczasem wierzyciele pchają się drzwiami i oknami. – Wszyscy chcą kasę już teraz, zaraz. Nikt nie chce podpisywać kolejnych pism ugodowych – mówi Andrzej Surma, przewodniczący rady nadzorczej spółki Odra. Raz po raz siedzibę Odry odwiedzają komornicy. Niedawno jeden z ich, reprezentujący BT zajmującą się montowaniem na stadionie elektronicznych band, domagał się natychmiastowej spłaty 14 tys. zł. Takich spraw jest wiele.
Odra winna jest np. 30 tys. zł restauracji, która wydawała piłkarzom obiady. Tyle samo zażądała firma, który przygotowywała plakaty i bilety na mecze. Klub nie płacił też za mieszkania zawodników. Ten dług sięgnął już 10 tysięcy zł, bo piłkarze Andrzej Rybski, Koba Szalamberidze, Rafał Figiel i Łukasz Białożyt dalej mieszkają w wynajętych lokalach. – Dwa tygodnie temu Andrzej Rybski dostał nakaz opuszczenia lokalu. Dopiero gdy zapłaciliśmy pewną sumę z własnej kieszeni, pozwolono mu zostać – mówi jeden z działaczy. Piłkarze mówią głośno o fatalnej sytuacji, bo niektórzy wypłaty nie dostali od kilku miesięcy. Niedawno, przed meczem z GKS Katowice, w formie protestu przeciwko niewywiązywaniu się przez zarząd z obietnic, nie wyszli na trening.
Po spotkaniu Andrzej Rybski, najskuteczniejszy w tym sezonie piłkarz Odry, nie krył rozczarowania. – Po meczu 30 zawodników wraca do domów i problemów. Każdy jest sfrustrowany. Ja mogę powiedzieć, że od trzech miesięcy dokładam do tej gry – wyznał dziennikarzom. Za chwilę klub zaleją pozwy piłkarzy, których były prezes Dariusz Kozielski sprowadził w trakcie zimowego okienka transferowego, by pomogli Odrze utrzymać się w Ekstraklasie. Nie udało się, teraz trzeba wypłacić im należne kwoty z tytułu kontraktów. Kilku z nich oddało już sprawę do sądu, inni zrobią to wkrótce. Ratunkiem miał być transfer obrońcy Mateusza Słodowego do czeskiego klubu Viktoria Żiżkov. Odra sprzedała go za 200 tys. zł, ale musiała całą tę kwotę oddać urzędu skarbowemu.
Biedę widać na każdym kroku. Klub zrezygnował z wydawania programów meczowych. Cięcia dotknęły pracowników administracyjnych. Nie ma rzecznika prasowego, odeszli ludzie zajmujący się stroną internetową. Prezes Marek Zdrahal zapewnia jednak, że nie ma zagrożenia dla dalszej działalności. W jego oświadczeniu czytamy m.in.: „Wizyty komorników są naturalnym następstwem spraw sądowych przeciwko Odrze o niespłacanie zobowiązań finansowych. Są to jednak wizyty informacyjne, a nie mające na celu windykację wyposażenia klubu. Owszem przyznajemy, że długi klubu są ogromne, jednak jesteśmy tu po to, aby nad tym stanem zapanować i doprowadzić do sytuacji, gdy wszyscy nasi wierzyciele zostaną zaspokojeni.”. Rzecz w tym, że jeśli klubie nie pojawią się pieniądze) to Odra będzie miała problem z uzyskaniem licencji na dalszą grę w I lidze.
1

Komentarze

  • maw2be a poprzedni prezes się śmieje 04 listopada 2010 09:18poprzedni prezes się smieje. wykorzystał Odre aby rozkręcić swoją Warke, na koncie pewnie dużo kasy i ma to wszystko teraz gdzieś. Cóż Polska rzeczywistość

Dodaj komentarz