PKS cienko przędzie
Pogorszyła się kondycja ekonomiczna miejscowego PKS-u. Jeszcze na wiosnę prezes Kazimierz Kitliński mówił o dobrych wynikach finansowych spółki. W ostatnim jednak czasie gwałtownie spadła liczba przewożonych osób, a przychody zmalały o 10 procent.
– To skutek niżu demograficznego, który będzie pogłębiał się w najbliższych latach, aż do 2012 roku. Coraz mniej młodzieży dojeżdża więc do szkół. Mniej biletów miesięcznych wykupili też pracownicy firm – zaznacza szef raciborskiego PKS-u. W miarę dużo osób korzysta z autobusów w godzinach szczytu, czyli od 6 do 8 i od 12 do 16. Najgorzej jest w godzinach dopołudniowych, gdy wsiadają pojedynczy pasażerowie. Mimo to kierownictwo spółki na razie nie planują likwidacji deficytowych linii, bo już wcześniej zrezygnowano z obsługi trasy Racibórz – Rydułtowy, która przynosiła spore straty. – Na pewno jednak ograniczymy liczbę nierentownych kursów. Rozmawiamy też z gminami w sprawie dofinansowania deficytowych linii. Porozumieliśmy się już z władzami Lysek, Lubomi, Rudnika, Krzyżanowic i Krzanowic. Gminy te dopłacają do niektórych kursów, ale najwyżej 3-4 tys. zł miesięcznie – mówi prezes Kitliński.
Na dziś pracownikom nie grożą zwolnienia. W listopadzie zeszłego roku kierowcy otrzymali nawet podwyżkę. Zarabiają średnio 2,6 tys. zł brutto. Póki co, firma nie ma problemów z płynnością finansową. Może nawet wypracuje niewielki zysk. Od tego roku jej właścicielem jest powiat raciborski, który przejął ją od skarbu państwa. W trudnej sytuacji ekonomicznej znajdują się wszystkie PKS-y w kraju, kondycja przedsiębiorstwa w Raciborza na tle ogólnej mizerii wcale nie jest zła. Ministerstwo Skarbu Państwa wystawia na sprzedaż poszczególne spółki, ale chętnych brak. Do transakcji zniechęca właśnie katastrofalny stan finansów przedsiębiorstw. Zdaniem wielu ekonomistów PKS-y może uratować przed plajtą jedynie prywatyzacja.

Komentarze

Dodaj komentarz