20030707
20030707


- Główna część tej ekspozycji to dar pana Michała Palicy, wnuka właściciela sklepu, rozmiłowanego w historii swojej rodziny. Mieszka w tej samej kamienicy, kilka domów stąd. Większość z tych przedmiotów trafiła w jego ręce w czasie kolejnych porządków na strychu. Zjawił się u nas i zapytał, czy nas to interesuje - relacjonuje dr Elżbieta Bimler-Mackiewicz, kierownik działu historii rzemiosła rybnickiego muzeum. Wśród przedmiotów podarowanych przez potomka sklepikarza były elementy wyposażenia sklepu, np. pokaźnych rozmiarów obcinarka do cygar. Opierając się na starych fotografiach, które również można tu zobaczyć, zrekonstruowano częściowo wnętrze tamtego sklepu.Zasadniczą część ekspozycji stanowią pozostałości przedwojennego asortymentu: drewniane pudełka po cygarach, metalowe po tytoniu i cała gama zwijek, tutek i ubijaczy do własnoręcznego wyrabiania papierosów przez palaczy. Jest nawet jedno zachowane cygaro i kilkanaście papierosów. Są pudełka zapałek, reklamowe kalendarzyki wydawane przez producentów tytoniowych używek oraz sporych rozmiarów dębowa atrapa cygara. Jest również wielka butelka reklamowa Starowin, podświetlana reklama wyrobów Jankner i S-ka, a także tablica reklamująca piwo, wódki i soki wytwarzane przez Państwowe Zamkowe Zakłady Przemysłowe w Cieszynie.- A kto mówi, że reklamujemy...? - uśmiecha się dr Elżbieta Bimler-Mackiewicz. - Pokazujemy tylko wycinek życia, które tu, w Rybniku, się kiedyś toczyło. Ogromną zaletą tej ekspozycji jest pokazanie zabytkowych drobiazgów, których tak naprawdę nie doceniamy. Tu można zobaczyć przedwojenne pudełka zapałek, z których możemy się dowiedzieć, że przed wojną istniał w Polsce państwowy monopol zapałczany.Ale nie tylko tytoń i alkohole sprzedawano w sklepie Tatarczyków. To tam przychodzili rybniczanie po bilety do „teatru”. Wisiały tam afisze reklamujące spektakle teatralne w pobliskim hotelu Świerklaniec, fotosy z filmów granych w rybnickim kinie czy plakaty reklamujące zawody sportowe. Jeden z plakatów znajduje się w zbiorach muzeum. Jest wyjątkowy, bo zapowiada spektakl, który nigdy się nie odbył: „Wesele” Wyspiańskiego, które w czasie jedynego gościnnego występu miał wystawić w Świerklańcu Teatr im. St. Wyspiańskiego z Katowic. Data wyjaśnia wszystko - 8 września 1939 roku.Michał Palica z wykształcenia jest historykiem; na podstawie odnalezionych dokumentów i przeprowadzonych rozmów udało mu się poznać interesującą historię swego dziadka Franciszka, który urodził się w styczniu 1877 roku jako pierworodny syn Aleksandra Tatarczyka i Joanny z domu Rduch. Dzień przed wigilią 1895 roku Franciszek składa rzemieślniczy egzamin i zostaje czeladnikiem krawieckim. Pięć lat później emigruje do Westfalii i osiada w Bottrop. Po roku, mając 24 lata, żeni się z 16-letnią Niemką Franciszką Moritz, która po skończeniu studium dla położnych przy Uniwersytecie w Getyndze zostaje akuszerką. W roku 1909 mistrz krawiecki Franciszek zakończył w Bottrop budowę dużej kamienicy. Nie przeszkodziło mu to angażować się w działalność kilku polskich organizacji. Odczuwając jednak niechęć władz niemieckich, w roku 1920 podejmuje decyzję o powrocie do Polski. W 1921 roku rodzina Tatarczyków osiedla się w powiecie koźmińskim (w Poznańskiem), gdzie próbuje prowadzić gospodarstwo rolne. Tam przychodzi na świat ich ostatnie dziecko - Irena, jedyna z dziewięciorga rodzeństwa urodzona już w wolnej Polsce. W 1922 roku Franciszek i Franciszka postanawiają jednak sprzedać gospodarstwo i wyjeżdżają na Śląsk, do Rybnika. W lipcu 1923 roku Franciszek Tatarczyk kupuje kamienicę przy ul. Sobieskiego 12, ale jeszcze w tym samym roku, głównie za sprawą inflacji, traci połowę swojego majątku. Rok później przejmie funkcjonujący w jego budynku skład wyrobów tytoniowych Konigsberga i hurtownię tytoniu Bastengowa przy ul. Sobieskiego. W interes ten inwestuje prawie cały swój majątek, co przynosi wymierne rezultaty. Niestety, po ciężkiej chorobie w kwietniu 1933 roku Franciszek Tatarczyk umiera. Dobrze prosperującą firmę przejmuje jego żona, znana już wtedy akuszerka. Cieszyła się opinią kobiety zdecydowanej, odważnej i energicznej. Miała nawet własny rewolwer, z pomocą którego przepędziła kiedyś z domu złodziei. Do interesu wciąga dwie córki: Krystynę i Franciszkę, dwie najmłodsze uczą się wtedy u urszulanek, zaś jedyny syn studiuje w Poznaniu farmację. Sklep tętni życiem i szybko staje się miejscem towarzyskich spotkań - głównie harcerzy oraz studentów z Krakowa i Poznania. Cała rodzina dużo podróżuje po Polsce, ale nie tylko, np. w 1937 r. statkiem Kościuszko Franciszka płynie na wycieczkę do Szwecji.W 1939 roku, po klęsce wrześniowej, jedyny syn Leon przechodzi do konspiracji. Aresztowany przez hitlerowców trafia do obozu Mauthausen, skąd cudem, po wielu staraniach, wyciągnęła go matka.W czasie okupacji sklep wciąż funkcjonuje, cały dom opustoszał tylko na kilka ostatnich miesięcy wojny. Po przetoczeniu się przez Rybnik frontu, wiosną 1945 roku, Tatrczykowie wracają. Dom jest splądrowany, ale odważna Franciszka zjawia się w sowieckiej komendanturze, by upomnieć się o wyniesione z jej domu meble. Interwencja przynosi skutek, meble wracają. W 1945 roku prowadzenie sklepu przejęła córka Krystyna - nie na długo. W 1949 roku firma Tatarczyk, jak wiele innych prywatnych, przegrała z władzą ludową bitwę o handel. Zmieniały się nazwy państwowych przedsiębiorstw, które były właścicielem sklepu: Wspólnota, MHD, WPHW...Za sprawą któregoś z peerelowskich decydentów ze sklepu wywieziono jego oryginalny wystrój z wiśniowego drewna. Dzięki najmłodszej córce Irenie udało się uratować jedynie drzwi; wciąż znajdują się wewnątrz sklepu, w którym obecnie prowadzi działalność jeden z rybnickich jubilerów.Franciszka Tatarczyk zmarła w czerwcu 1957 roku.- Babcia była dobrą akuszerką. Posiadam oryginalne świadectwo ukończenia przez nią kursu akuszerek z 1905 roku. Zachowały się też księgi porodów z 1953 i 1954 roku, w których babcia sumiennie wpisywała informacje o porodach i noworodkach. Rodzinna wieść głosi, że przy porodzie nie zmarło jej ani jedno dziecko - opowiada Michał Palica.Na strychu znalazł babciną wagę do ważenia noworodków, dziś również można ją oglądać w rybnickim muzeum. W 1981 roku wnuk wybrał się do Niemiec, odwiedził też Bottrop, gdzie przy Prosperstrasse 103 odnalazł kamienicę wybudowaną na początku wieku przez jego dziadka Franciszka.Kamienica i sklep przy ul. Sobieskiego 12 wróciły do prawowitych właścicieli dopiero w 1989 roku.

Komentarze

Dodaj komentarz