Mieszkańcy dowiedzieli się o budowie masztu, gdy pojawiła się koparka i przywieziono konstrukcję w częściach / Wacław Troszka
Mieszkańcy dowiedzieli się o budowie masztu, gdy pojawiła się koparka i przywieziono konstrukcję w częściach / Wacław Troszka
W urzędzie gminy od maja wiedzieli, że postawią maszt telefonii cyfrowej, ale nic nam nie powiedzieli! – oburza się część mieszkańców Łukowa.
Od kilkunastu dni we wsi, obok remizy OSP i boiska piłkarskiego, stoi wysoki na 54 m maszt stacji bazowej telefonii komórkowej. Część okolicznych mieszkańców jest tym faktem oburzona. Najbardziej boli ich to, że o jego budowie nikt ich wcześniej nie poinformował. – O wszystkim dowiedzieliśmy 18 października, gdy przyjechała koparka i zaczęła kopać dziurę pod fundamenty. Wybrano zakątek Łukowa, w którym domów jest niewiele, ale nawet tych kilkunastu osób nie powinno się ignorować. 11 października w remizie OSP odbyło się zebranie wiejskie z udziałem wójta, który nawet nie wspomniał o rychłej budowie masztu – mówi Halina Szymczyk. Zauważa, że wcześniej nikt tu nie miał kłopotu z brakiem zasięgu telefonów komórkowych.
Wójt Andrzej Kowalczyk, zapewnia, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, a ewentualne protesty mieszkańców nic by nie dały, bo budowa masztu jest zgodna z planem zagospodarowania gminy. – Pozwolenie na budowę wydał starosta rybnicki, który nie mógł postąpić inaczej. Gdybyśmy nie wydzierżawili 180 m kw. gminnego gruntu, to maszt stanąłby na sąsiedniej prywatnej posesji. Wszystkie obowiązujące normy są spełnione, a maszt będzie nam w przyszłości potrzebny do budowy sieci szerokopasmowego internetu. Na urzędzie gminy maszt ze stacja bazową jest od dziesięciu lat i nic złego się nie dzieje. Podobne urządzenia są zainstalowane też na dachach wielu budynków szkół w całym regionie – tłumaczy Andrzej Kowalczyk. Zapewnia, że uchwałę w sprawie wydzierżawienia działki podjęła rada gminy.
Historia zaczęła się we wrześniu 2005 roku, gdy na spotkaniu wiejskim wójt poinformował ludzi o planach budowy masztu. Później na słupach pojawiły się ogłoszenia wójta Lysek (tzw. organ zastępczy) o złożeniu przez Centertel wniosku o wydanie tzw. decyzji środowiskowej. Wkrótce do UG Lyski trafił protest 69 osób obawiających się skutków promieniowania. – Postępowanie trwało pięć lat, ale decyzji nie wydano. W tym roku zliberalizowano prawo i decyzja środowiskowa przy stawianiu takich masztów przestała być potrzebna. Pod koniec maja ludzie otrzymali pismo, że Centertel wystąpił do urzędu w Lyskach o wycofanie jego wniosku z 2005 roku. W lipcu otrzymaliśmy jeszcze pismo o umorzeniu całego postępowania, więc byliśmy przekonani, że Centertel zrezygnował – mówi Janusz Roskosz.
– To budowa zgodna z prawem, ale na pewno nie z wolą mieszkańców. Właśnie kończę swój dom. Wybraliśmy to miejsce, bo to był piękny zakątek, teraz wszystko się zmieniło. Straciłam też zaufanie do władz gminy, które zwyczajnie nas zignorowały – mówi Izabela Derska. Wspomina znajomych, którzy od prywatnego właściciela kupili tu działkę budowlaną na tydzień przed rozpoczęciem budowy masztu. Podobno były też plany zbudowania w sąsiedztwie remizy i boiska kortu tenisowego, ale zamiast tenisa jest, jak żartują mieszkańcy lokalna wieża Eiffla. Wójt Andrzej Kowalczyk przyznaje, że już w 2005 roku gmina podpisała z Centertelem umowę przedwstępną. Właściwą podpisano wiosną tego roku i już od maja firma płaciła gminie za dzierżawę ok. 1500 zł miesięcznie.
– Jako gmina zostaliśmy tylko poinformowani przez starostę o wydaniu pozwolenia na budowę. Byłem przekonany, że mieszkańcy, którzy pięć lat temu protestowali przeciwko budowie masztu, pilnują tej sprawy i wiedzą, co się dzieje. Sam o planowanej budowie nie wspominałem, bo nikt o to nie pytał – mówi wójt Andrzej Kowalczyk.

Komentarze

Dodaj komentarz