Andrzej Kiełkowski, autor książeczki „Ród Maciończyków” / Iza Salamon
Andrzej Kiełkowski, autor książeczki „Ród Maciończyków” / Iza Salamon
To była jedyna taka rodzina w Polsce, a może i na świecie. Braci było dziewięciu i wszyscy byli górnikami!
Górników za mężów wzięły sobie także ich cztery siostry. Przed laty pisały o nich gazety, bracia pozowali w mundurach do zdjęcia przed kopalnią Jankowice. Dzisiaj Maciończykowie ze Świerklan mają tablicę pamiątkową w miejscowym kościele. Widnieje na niej dziewięć imion – Teodor, Leopold, Edward, Józef, Teofil, Eryk, Alojzy, Szymon i Emil. Zapisane są także imiona ich rodziców – Marta i Leopold. „Mieli oni 18 dzieci, z tego pięcioro zmarło w dzieciństwie. Zostało dziewięciu braci i cztery siostry. Wszyscy synowie pracowali w kopalni Jankowice, co było w tamtych czasach ewenementem” – pisze o niezwykłej rodzinie Andrzej Kiełkowski w książeczce „Ród Maciończyków”.
Dzisiaj z braci żyją już tylko dwaj: młodszy Emil w Marklowicach i starszy o niego Szymon w Świerklanach. – Siedząc już 21 lat na emeryturze i czekając na swoje 80. urodziny, człowieka nachodzą liczne myśli i wspomnienia. Przeglądając stare zdjęcia rodzinne i gazety, w których moja rodzina była przedstawiona z okazji święta górniczego, naszej patronki świętej Barbary, w 1969 roku, uświadomiłem sobie, jak wielką bracią górniczą byliśmy w tym czasie – mówi Szymon Maciończyk, który był zarazem inicjatorem umieszczenia pamiątkowej tablicy w bocznym ołtarzu. Zwrócił się z taką prośbą jeszcze w ubiegłym roku do księdza proboszcza Jana Klyczki. Poprosił też Andrzeja Kiełkowskiego o opisanie rodu Maciończyków. A była to naprawdę niezwykła rodzina. Drugiej takiej nie było w całym kraju. – Samych wnuków, prawnuków, praprawnuków jest 323. Kuzynów już nie liczyłem, bo jest ich pewnie koło tysiąca – mówi pan Szymon.
Kiedy czterdzieści lat temu na zaproszenie śląskiego tygodnika „Panorama” wybrali się na rodzinną Barbórkę, potrzebne były aż dwa autobusy! A kiedy szli ulicami miasta, wydawało się, że to idzie jakaś wycieczka. „Takich karlusów, jak ich dziewięciu, nie znajdziesz ze świeczką ani w Dolnych, ani w Górnych, ani nawet w Średnich Świerklanach. A jak zaczną razem śpiewać, to jak najlepszy z rewelersów, mogliby występować w audycji „mikrofon dla wszystkich” – zachwycała się Elżbieta Redlina w „Górniku” z 1969 roku. I na koniec napisała o braciach, że „przepracowali w podziemiach kopalni Jankowice dziesiątki tysięcy szycht. Wszyscy zdobyli niełatwy i odpowiedzialny zawód rębaczy strzałowych”. Za rzetelną pracę otrzymywali odznaki i krzyże zasługi, ale nigdy nie lubili się chwalić. Dzisiaj ostatni żyjący już bracia, Szymon i Emil, mogą bez końca wspominać swoją pracę w kopalni, swoją rodzinę. Ze wzruszeniem opowiadają o swoim ojcu, wzorowym gospodarzu, który pomagał także przy budowaniu kopalni Jankowice, o mamie, która codziennie odmawiała różaniec, dzięki czemu bracia szczęśliwie wrócili z wojny i o całym swoim rodzeństwie. – Przedstawiamy wam najpotężniejszy klan górniczy, rodzinę Maciończyków ze Świerklan – pisała „Panorama” w grudniu 1969 roku. Do reportażu dołączone są zdjęcia rosłych mężczyzn w mundurach górniczych. O takiej rodzinie z pewnością warto pamiętać, chociażby w Barbórkę.

Komentarze

Dodaj komentarz