Oriana Soika uznawana jest za jedną z najpiękniejszych polskich aktorek / Materiały prasowe
Oriana Soika uznawana jest za jedną z najpiękniejszych polskich aktorek / Materiały prasowe

Rodzinne miasto kojarzy mi się z mrożoną kawą z Piotrusia, ciepłymi pączkami na rynku w okresie świątecznym oraz nieistniejącym już lokalem Vegas, gdzie chodziłam na pierwsze imprezy – mówi Oriana Soika.
Oriana Soika jest aktorką Teatru Polskiego w Poznaniu, mieszka w Warszawie, a pochodzi z Raciborza. Niedawno ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi, ale na scenie zadebiutowała znacznie wcześniej. Będąc na trzecim roku studiów, zagrała na deskach Teatru Nowego w Łodzi. – Było to dla mnie wielkie wyróżnienie, ale też pierwszy kontakt z tym prawdziwym teatrem, a nie wyimaginowanym i przez lata idealizowanym. Po tym doświadczeniu trochę zeszłam na ziemię – mówi artystka. Została zauważona na Festiwalu Szkół Teatralnych, gdzie świetnie wypadła w spektaklach dyplomowych. Dzięki temu należy do zespołu Teatru 6 Piętro w Warszawie, gdzie gra u boku wybitnych aktorów, m.in. Daniela Olbrychskiego czy Joanny Liszowskiej.

Wciąż w drodze
Od czerwca mieszka w stolicy. – Póki co, przeważnie więc krążę między Poznaniem a Warszawą – zaznacza. Ostatnio zagrała zmysłową Tamarę w cieszącym się ogromną popularnością serialu „Ratownicy” o tatrzańskich GOPR-owcach, który co środę emituje telewizyjna „Jedynka”. Można ją też zobaczyć na poznańskiej scenie w trzech spektaklach: „Trup”, „Ich czworo – obyczaje dzikich” oraz „Mistrz i Małgorzata”, a w Warszawie w spektaklu „Maszyna do liczenia”. Zasłużenie uchodzi za jedną z najładniejszych polskich aktorek. W czerwcu była w Jekaterynburgu ze swoim spektaklem dyplomowym, na festiwalu teatralnym Nikołaja Kolady, gdzie osobiście poznała tego najczęściej dziś granego w Rosji (obok Antoniego Czechowa) dramaturga.
– Kolejne projekty są w planach, ale na razie nie chcę o nich mówić, żeby nie zapeszać – stwierdza. Nigdy nie miała konkretnych wzorców w aktorstwie. – Wzór, autorytet w zawodzie, oznacza, że chce się brać z niego przykład i podążać poniekąd jego drogą. Chcę iść swoją własną ścieżką. Każda aktorka czy aktor jest inny i wzorowanie się na kimś niszczy indywidualność – uważa. Ceni sobie na przykład Krystynę Jandę. Za to, że utrzymuje się w zawodzie od 35 lat, że otworzyła swój własny teatr, założyła fundację wspierającą młodych artystów, spróbowała swoich sił w reżyserii, a kilka godzin po tym, jak dowiedziała się o śmierci męża, pojechała do teatru zagrać w spektaklu. Jak mówi, nie wie, skąd Krystyna Janda bierze do tego moc, ale wie, że sama też chciałaby być taka silna.

Kulisy teatru
– Tak w ogóle to urodziłyśmy się tego samego dnia, więc jest szansa – powiedziała nam Oriana. W aktorstwie najbardziej pociągają ją kulisy. To, co dzieje się przed i po spektaklu. Sam proces dochodzenia do roli, szukania dobrego rozwiązania. Kiedy tylko ma możliwość, uczestniczy we wszelkiego rodzaju festiwalach filmowych czy też teatralnych. W Warszawie jest ich całe mnóstwo. – To dobra okazja, aby poszerzyć horyzonty i poznać ciekawych ludzi – podkreśla. W wolnych chwilach leży na kanapie, chrupie pestki słonecznika i dyskutuje przez telefon ze swoim ojcem. – Słonecznik przypomina mi rodzinny Racibórz, bo dłubałam go godzinami na ławce pod blokiem ze swoimi osiedlowymi kolegami – wspomina.
Gdy dziadek Oriany dowiedział się, jakie imię otrzyma dziewczynka, oburzony stwierdził, że będzie wołał na wnuczkę oj Dana. – Doceniam jego kreatywność, gdyż do tej pory nikt jeszcze na to nie wpadł. Oriana jest imieniem pochodzenia włoskiego i prawdopodobnie wywodzi się od słowa oro, co oznacza złoto – tłumaczy aktorka. W Raciborzu ukończyła Szkołę Podstawową nr 15 w sportowej klasie pływackiej. Jak mówi, była dość marną pływaczką. Tylko raz wystartowała w zawodach. Zajęła trzecie miejsce, a zawodników było czterech. Ale za to teraz jest bardzo wdzięczna mamie, że zapisała ją do tej klasy. – Dzięki temu na studiach, na których też mieliśmy zajęcia z pływania, choć oczywiście poziom nie był zbyt wygórowany, byłam najlepsza – opowiada aktorka.

Trzy obrazy
Potem było Gimnazjum nr 4, a następnie klasa humanistyczna w LO nr 3 w Zespole Szkół Mechanicznych. – Do szkoły teatralnej odważyłam się zdawać dzięki poloniście Andrzejowi Biskupowi, a natchnęła mnie do tego pomysłu jego żona Elżbieta – wyjawia aktorka. Racibórz odwiedza rzadko. Zatrzymuje się wtedy u babci. Na ulicach mija coraz mniej znajomych. – Na myśl o Raciborzu nasuwają mi się trzy obrazy. Pierwszy to kawa mrożona z Piotrusia. Drugi to ciepłe pączki sprzedawane w okresie świątecznym na rynku. Trzeci to lokal Vegas, którego już dawno nie ma. To tam chodziłam na swoje pierwsze imprezy – wylicza.

Komentarze

Dodaj komentarz