Górnik z Marcela zbudował mistrzowską szopkę
W tegorocznym konkursie szopek krakowskich po raz pierwszy od 13 lat jedną z głównych nagród zdobył twórca spoza Krakowa.
Zbigniew Zyman pracuje w kopalni Marcel, gdzie obsługuje maszynę wyciągową. Jego hobby to modelarstwo szkutnicze. Od 20 lat z kartonu i drewna buduje miniatury dawnych żaglowców. Jedną z nich miał nawet Maciej Płażyński, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Blisko dwa lata temu pan Zbigniew dla odmiany postanowił stworzyć coś innego. Jego doświadczenie i cierpliwość przyniosły efekty. Półtorametrowe dzieło zdobyło drugą nagrodę w 68. Konkursie Szopek Krakowskich w kategorii szopek dużych. Wyżej oceniono tylko rekordową, bo blisko pięciometrową, szopkę rodziny Markowskich. – Nawet gdybym zrobił coś takiego, to i tak nie miałbym jak przewieźć tego do Krakowa – uśmiecha się rybniczanin.
– Zdecydowana większość uczestników konkursu to jednak mieszkańcy Krakowa i okolicy. Trudno było uwierzyć, że jakiś debiutant z Rybnika zbudował szopkę na tak zaskakująco wysokim poziomie. Zwykle do takiego mistrzostwa dochodzi się latami – powiedział nam Łukasz Olszewski z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, kurator konkursu i wystawy będącej jego pokłosiem. – Od dziecka oglądałem programy profesora Wiktora Zina „Piórkiem i węglem”, już wtedy fascynował mnie Kraków, a szopki to taka krakowska bajka. Przynajmniej raz w życiu chciałem wziąć udział w tym konkursie. Znalezienie się w wąskim przecież gronie krakowskich szopkarzy było dla mnie wielkim przeżyciem – wspomina Zbigniew Zyman.
Mówi, że szopkarski warsztat opanowywał metodą prób i błędów, zwłaszcza jeśli chodzi o ornamenty. Tworzy się je ze skręcanych w palcach wąskich pasków aluminiowej folii. Nad nagrodzoną szopką ślęczał po kilka godzin dziennie przez 20 miesięcy, by zdążyć do konkursu, który odbywa się w pierwszy czwartek grudnia na rynku, a w niedzielę komisja ogłasza werdykt. Szopka musi być strzelista, z kartonu, brystolu i staniolu, bardzo barwna i błyszcząca. Pan Zbigniew zastosował się do tych reguł. Budując kolejne wieżyczki, nawiązał do najbardziej znanych krakowskich zabytków: wawelskiej kaplicy Zygmuntowskiej, kościoła Mariackiego i kościoła św. Andrzeja, wieży ratuszowej, Sukiennic, Barbakanu czy Bramy Floriańskiej.
W budowli jest wręcz tłoczno. Nie zabrakło figurek Świętej Rodziny, pasterzy i owieczek, ale jest też cały pochód postaci historycznych. To Kazimierz Wielki, mistrz Matejko, Kopernik czy Stańczyk. Z racji 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem do szopki trafili też król Jagiełło z dwoma mieczami i krzyżacki rycerz z chorągwią trzymaną na znak klęski grotem do dołu. Twórca umieścił tam nawet miniaturowego psa Maksa, pupilka swoich bliskich. Wszystkich figurek jest 40. – Szkielety są z drutu, głowy z modeliny, a stroje z serwetek, których kupiłem 30 paczek w różnych kolorach – mówi pan Zbigniew. Wszystkie postaci poruszał specjalny mechanizm, który pomógł mu zbudować syn Sebastian, student Politechniki Śląskiej.
Pan Zbigniew nie wyklucza, że kiedyś zbuduje jeszcze jedną konkursową szopkę. Tym razem być może po to, by wygrać. Wystawę w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa można oglądać do 27 lutego.

Komentarze

Dodaj komentarz